Kolacja -
niby nic nadzwyczajnego, a dziś od samego początku zapowiada się wielką
klapą. Odkąd wróciłaś z rodzicami z miasta jesteś poddenerwowana. Rozgotowałaś
makaron, przesoliłaś sałatkę i gdyby nie refleks mamy zamiast zapiekanki
jedlibyście kanapki i to z serem, bo nawet szynki zapomniałaś kupić. Trzeci raz
przeszukujesz szafki, ponieważ nie możesz znaleźć tarki do sera, a jesteś
pewna, że ją macie. Do tego dochodzi jeszcze spóźniający się Kubiak. Niewiele
brakuje, abyś rzuciła to wszystko w cholerę, zamknęła się w łazience i to
wszystko przeczekała. Jeden wieczór, kilka godzin, dasz radę – powtarzasz w
myślach.
- Nie
denerwuj się tak. – uspokaja Cię rodzicielka, którą najwyraźniej bawi Twoje
rozdrażnienie.
- Siadajmy.
– ostatni raz spoglądasz w stronę okna i zanosisz szklanki do salonu.
- Nie
poczekamy na Michałka?
Jak na
zawołanie słychać przekręcający się klucz w zamku i w drzwiach pojawia się
zadowolony szatyn.
- Nareszcie.
– mówisz pod nosem i kolejny raz wracasz do kuchni. Przystajesz i nerwowo
rozglądasz się po szafkach. Po, co właściwie przyszłaś?
- Pomóc Ci?
- Wystarczy,
że przyszedłeś. – prychasz. – Swoją drogą dłużej się nie dało? – patrzysz na
niego z wyrzutem i bystrzejsze, gdy tuż za nim dostrzegasz korkociąg. – Mam
cię. – mówisz z radością.
- Nie moja wina... – unosisz wzrok i już masz ochotę coś
odpowiedzieć, ale… napotykasz na błękit jego oczu, stoisz z otwartą buzią i
zapominasz, co chciałaś powiedzieć.- Trening się przedłużył. - dodaje uśmiechnięty. Wie, że wciąż na
Ciebie działa. Jak mogłoby być inaczej, w końcu cały czas nie widzisz poza nim
świata. Tylko czy on za Tobą również?
- Chodź.- zwracasz się do niego, a jest to jedyne, co przychodzi Ci teraz do głowy.
Hałas,
rozgardiasz, a jednocześnie cisza. Czujesz się jak byś była niezauważalna i
przyglądała się tej całej szopce z boku. Bez słowa, od dobrych paru minut
dłubiesz w makaronie. Donośny głos ojca, drażniący śmiech matki i zadziorny, zachrypnięty głos Michała – wszystko słyszysz jak za ścianą. Spoglądasz na
zegarek, wyłączasz się i jedyne, co słyszysz to tykanie wskazówek. Każdy ich ruch odbija się z echem w Twoich uszach. Sekunda po sekundzie. Masz
wrażenie, że zamiast 60 jest ich 600. Każda raz po raz coraz głośniej, coraz
mocnej. Dźwięk ten coraz bardziej zaczyna Cię denerwować. Nieświadomie, zaczynasz wybijać palcem na stole ten sam rytm.
- Nikola! –
Kubiak wyrywa Cię z transu wyrywa.
- Co?
Mówiłeś coś?
- Wszystko w
porządku? – zamiast odpowiedzieć ojcu, jedynie kiwasz twierdzącą głową.
- Zamyśliłam
się. O czym mówiłaś? – tym razem zwracasz się do matki, unikając w ten sposób
przenikliwego wzroku męża.
-
Opowiadałam o Magdzie.
- Magdzie? –
dziwisz się.
- No,
Magdzie cioci Ani.
- Aha… No, i
co z nią? – udajesz zainteresowanie kuzynką, chociaż nigdy jej nie lubiłaś.
- Rozwodzi
się.
- Co?! -
jesteś zaskoczona, w końcu nie tak dawno bawiliście się z Michałem na ich
weselu.Wszędzie w koło rozwody. Jak na studiach, co chwilę bawiłaś się na czyimś weselu, tak teraz, co kilka dni dowiadujesz się o kłótniach, rozstaniach i rozwodach. Co się dzieję z tymi ludźmi? Nie umieją się dogadać? Hmmm... I kto to mówi?
- W sumie to
nic dziwnego. – mówi Twoja matka i upija wino, a Twój ojciec ją upomina.
- Co? Taka
prawda! Żaden związek nie przetrwa bez seksu. – o mało nie krztusisz się na
dźwięk tych słów. Twoja rodzicielka zawsze była bezpośrednia i nie istniały dla
niej tematy tabu, ale trzeba przyznać, że przez te kilka lat odzwyczaiłaś się
od tego. – Może to i nawet lepiej, że ją zostawił, niż miałby ją zdradzać… Nie wiem czy by to wytrzymała. Wy młodzi… - znowu
się wyłączasz. Reszta słów matki już do
Ciebie nie dociera. W głowie masz tylko jedno. Zaciskasz wargi i zagryzasz
policzki. Robisz tak zawsze, gdy coś w sobie tłumisz. Teraz nie możesz wybuchnąć, a ciężko Ci ostatnio tłumić w sobie jakiekolwiek emocje. W myślach wciąż powtarzasz słowa matka. Facet nie wytrzyma bez
seksu… Zaczynasz zastanawiać się czy to prawda? Od razu również próbujesz sobie przypomnieć,
kiedy ostatnio kochaliście się z Michałem. Nie jesteś w stanie tego zrobić, ponieważ jedyne, co przychodzi Ci teraz do
głowy to, to że ostatnie noce był tu z nią… Sam... Serce zaczyna bić Ci coraz
szybciej, a przed oczami pojawiają się kolejne obrazy z Twojej wybujałeś wyobraźni. Szybko wstajesz od stołu, chyba aż za szybko,
ponieważ zwracasz na siebie uwagę zarówno rodziców, jak i Michała. Nie reagujesz na ich pytające spojrzenia. Bez słowa wychodzisz do
kuchni. Wyciągasz z lodówki butelkę zimnej wody i bierzesz dużego łyka.
- Co się
dzieję? – oczywiście, równie błyskawicznie w kuchni pojawia się i Kubiak.
- Nic.
- Nie jestem
ślepy. – mówi przez zaciśnięte zęby.
- A ja
głupia. – odpowiadasz pod nosem, kiedy próbujesz go wyminąć.
- Ile
jeszcze?
- Co? - nie rozumiesz, o co mu chodzi.
- Jak długo
zamierzasz to ciągnąć?
- Mam Ci
przypomnieć kto wymyślił to wszystko?
- Dobrze
wiesz, że nie o tym mówię… Mam tego dość, rozumiesz?
- Mamy wyjść
teraz czy po deserze? – Zostawiasz go zszokowanego i wściekłego
na środku kuchni. Wracasz do salonu i z uśmiechem na twarzy siadasz przy stole.
- Wszystko w
porządku?
- W jak
najlepszym. – odpowiadasz matce, chociaż na języku masz zupełnie inną odpowiedź. Sama masz
dość. Ile byś dała, żeby to wszystko wymazać...
Każda
kolejna minut rujnuje tą kolację jeszcze bardziej. Drętwe dowcipy i ogólnikowe tematy. Kończysz jeść ciasto i dopiero zaczynasz zastanawiać
się, gdzie położysz rodziców. Na pewno nie na tej ciasnej kanapie. Znowu
zaczyna Cię denerwować zamknięty na klucz pokój.Była tam wygodna, duża rogówka.
- Dzieci, my będziemy
się zbierać.
- Co?! – unosisz się na słowa matki. – Mowy nie ma! Chyba nie myślicie, że
będziecie spać w hotelu.
- Właściwie
to…
- Mamy już
tam swoje rzeczy.- dodaje ojciec.
- Chyba żartujecie.
– swoje zdanie wtrąca równie oburzony Kubiak.
- Bo… -
znowu jąka się Twój ojciec.
- Musimy Ci…
Musimy Wam o czymś powiedzieć. Właściwie to był powód, dla którego
przyjechaliśmy. A jeszcze z samego
rana musimy wracać. – dodaje. Coraz więcej z tego nie rozumiesz. Kto
jedzie przez całą Polskę na jedną kolację?
- No, to czego
takiego nie mogliście powiedzieć przez telefon? – pytasz podirytowana.
- My…. Ja i
tata… My... Rozwodzimy się.
- CO?! –
patrzysz to na jedno, to na drugie. Nie wiesz czy krzyczeć, czy płakać, a może
powinnaś zacząć się śmiać? – To jakiś żart, tak?!
- Nikola, my…
- Nie! – od razu
uciszasz matkę. – Wam chyba coś się na głowy wszystkim rzuciło! Jak to się rozwodzicie?!
Teraz? Po tylu lat? Nagle zaczęliście się sobą nudzić czy… - robisz cudzysłów
palcami – a może mi powiesz, że to niezgodność charakterów?! Nie wierzę… Wy nie mówicie poważnie.
- Córcia, nie denerwuj się. Pozwól to wszystko wytłumaczyć.
- Między
mną, a mamą od dawna się nie układa.
- Szanujemy
się, przyjaźnimy i dalej będziemy, ale to nie znaczy, że musimy się ze sobą
męczyć…
- Męczyć? – Czujesz
się jak w kiepskiej komedii, a może zaraz ktoś wyskoczy z zza drzwi z tekstem ‘mamy
Cię’? Stoisz naprzeciwko rodziców, małżeństwa, które było dla Ciebie wzorem,
ideałem… Jak masz wierzyć w miłość? Jak masz wierzyć w was, skoro nawet oni nie
podołali? – A może jeszcze mi powiecie, że macie kogoś i teraz razem, we czwórkę
będziecie się przyjaźnić? – tym razem nie możesz się powstrzymać i
zaczynasz się śmiać, lecz niezręczna cisza, która zapada po raz kolejny
dzisiejszego wieczoru szybko doprowadza Cię do porządku. – Nie, nie wierzę!
Spójrzcie na siebie! Co to wszystko ma znaczyć?!
- Nikolka,
uspokój się.
- Córeczko,
jesteś młoda inaczej to wszystko widzisz, kiedyś zrozumiesz…
-
Zrozumiesz, że nie można żyć złudzeniami i marzeniami, nie można się okłamywać.
- Nie?! Jak
to nie? A co robiliście przez całe życie? Chociaż... Skąd wiecie, że ja też tak robię? Może Wy też
chcecie poznać prawdę?! – wykrzykujesz im prosto w twarz.
- Uspokój
się. – ucisza Cię Michał. – Chodź i usiądź.
- Nikola, mamy nadzieję, że uszanujesz naszą decyzję.
Wszystko w
Tobie chodzi. Wykręcasz palce, stukasz nogą i nie rozumiesz, jak to możliwe. Jak oni mogą Ci to robić? Michał poszedł ich odprowadzić, a kiedy wraca Twoja furia
sięga apogeum. Musisz się wyżyć i niestety, ale znowu trafia na niego.
- Nigdy
więcej nie waż się mi przerywać! – zaczynasz krzyczeć. – Będę mówić, co będę
chciała i kiedy będę chciała, a już na pewno własnym rodzicom!
- A co
chciałaś im powiedzieć?! - zaczyna sprzątać ze stołu i pyta jak gdyby pytał, co będzie w telewizji.
- Jak to, co?!
Prawdę!
- Jaką? –
patrzy na Ciebie z politowaniem, a w Tobie jeszcze bardziej zaczyna się gotować krew.
- Że może też weźmiemy rozwód? W końcu nasze małżeństwo to jedno wielkie
kłamstwo... Jest sens to ciągnąć i dalej udawać?
- Przestań
pieprzyć bzdury. Jesteś zdenerwowana.
- Ja
pieprzę?! Sam powiedziałeś, że masz mnie dość. Masz dość tego wszystkiego… Zresztą ja też
już mam dość. Mam dość tego, mam dość… - gryziesz się w język. Nie możesz
powiedzieć, że masz dość jego. Masz dość siebie. Masz dość samotności.
- Jak zwykle
myślisz tylko o sobie…
- Ja? Przez
ten cały czas to Ty myślałeś o sobie, no i o Kindze. – wywracasz oczami na samą
myśl o jej imieniu.
- Znowu zaczynasz?
- Przepraszam
bardzo, a kiedy skończyliśmy? Jakoś nie przypominam sobie.
- Myślałem,
że mi ufasz.
- I kto tu
mówi o zaufaniu. – dopiero, kiedy mu to zarzucasz w głowie zaczyna Ci świtać.
Michał przystaje z talerzami w dłoni i odwraca się zaskoczony. Patrzysz na niego i wiesz, że nie rozumie. – Teraz nie wiesz, o co chodzi? A powiedz po, co do mnie
przyszedłeś?
- Jak po, co? Tęskniłem.
- Tak? A ja
myślałam, że byłeś zazdrosny o Zbyszka. – po jego minie widzisz, że trafiłaś w
sedno. – Gdyby chodziło o mnie od razu
byś mnie znalazł, ale nie… Chodziło tylko o niego... I Ty mówisz o zaufaniu?! Nie
rozumiem jak mogłeś pomyśleć, że ja i on…
- Już
zapomniałaś, co było kiedyś? - marszczysz brwi. O czym on mówi?
- To Twój
przyjaciel! A ja jestem Twoją żoną! Twoją! Czy Ty naprawdę…
- A Kinga? –
przerywa Ci. – Ty jakoś możesz być zazdrosna, a ja nie?! – czy on ma do Ciebie oto pretensje? Widzisz te jego zatroskane i smutne oczy,
widzisz chłopca, który poczuł się niepewnie, który został z tym wszystkim zdane sam sobie. Masz ochotę rzucić mu się w ramiona. Nie umiesz być zła, od razu miękniesz, jednak chociaż raz chcesz dokończyć jedną z tych rozmów.
- To Twoja
była! Która w dodatku przyleciała do Ciebie od razu, gdy się pokłóciliśmy! Zatrzymała się tutaj, u Ciebie! Uważasz, że to jest normalne? Bo na pewno nie
jest w porządku! – szatyn odstawia wszystko z powrotem na stół i zaczyna iść w
Twoją stronę. Jest na wyciągnięcie ręki, kiedy rozbrzmiewa się dzwonek do
drzwi.
- Otwórz. –
wzruszasz ramionami i opierasz się o oparcie kanapy. Czy jest coś co jeszcze może Cię dziś zaskoczyć? Chyba nie... Po chwili z przedpokoju dobiega do
Ciebie głos nikogo innego, jak jej…
- Cześć.
Przepraszam, ze tak późno, ale chyba zostawiłam u Ciebie teczkę, a potrzebuje
jej na jutro.
- Teczkę?
- Taką
zieloną. Chyba w kuchni między gazetami. Właśnie, swoje gazety też zostawiłam…
- zaczyna chichotać, a Ty wywracasz oczami. Co za kretynka... Chwilę później obok Ciebie przechodzi Michał, który idzie do kuchni, a w salonie pojawia się
Kinga.
- Nikola?! –
jej oczy przybierają rozmiar pięciozłotówki. – A co Ty tu robisz?! – nie jesteś pewna czy aby przypadkiem się nie przesłyszałaś.
- Mieszkam,
w przeciwieństwie do Ciebie...- odpowiadasz spokojnie. Nie masz sił na kolejną dzisiejszego dnia sprzeczkę. Jeszcze tego brakuje, żebyś i na nią traciła nerwy,
- Znalazłem!
– słychać krzyk szatyna.
Nie jesteś
zaskoczona, kiedy Kinga wychodzi szybciej niż weszła, tłumacząc się pracą.
- Praca?! – Chyba
coś Ci umknęło, ale jeśli zaraz usłyszysz od niego, że znalazła tu pracę…
- Przyjechała
na jakieś szkolenie.
- Aha… Ja też powinnam już iść... - Michał zaciska wargi i bierze głęboki oddech.
- Zostań, proszę...
- Masz niewygodną kanapę. - podchodzisz do niego.
- Trudno. - mówi, kiedy zaczesuje Ci włosy za ucho.
- Jesteśmy dorośli, prawda? Myślę, że możemy spać w jednym łóżku. - widzisz jak jego oczy zaczynają błyszczeć. Czy zdaje sobie sprawę, że to jest wasza szansa? Nadzieja na lepsze jutro?
- Jesteśmy małżeństwem, więc nawet powinniśmy. - zaczynacie się śmiać. Krótki
prysznic, a kiedy kładziesz się do łóżka, w którym leży już szatyn czujesz w
środku dziwne ciepło. Czy to poczucie bezpieczeństwa? Nigdy czegoś
takiego nie czułaś. Nie kładziesz się na brzegu, nie oddzielasz was
poduszkami czy kołdrami, wręcz przeciwnie. Przysuwasz się do niego i
pozwalasz mu się objąć. Jego dotyk to najlepsze lekarstwo. Działa na
wszystko, a teraz potrzebujesz ukojenie.
- Nie rozumiem... Jak oni mogą? - pytasz prawie, że szeptem.
- Nie wiemy, co się między nimi stało... - odpowiada spokojnie
- Dowiem się. - postanawiasz od razu.
- Nikola, nie chce się kłócić. Nie chcę żebyśmy też tak skończyli...
- Ja też nie… - mówisz szczerze. - Tyle się wydarzyło... Michał ja nie wiem, czy....
- Ciiiś. - przykłada palec do Twoich ust. - Jutro o tym porozmawiamy.
When you're gone...
Piękny, upalny dzień. Oślepiają Cię promienie słoneczne. Ręką zasłaniasz oczy i dostrzegasz znajomą postać. Wytężasz wzrok, podchodzisz coraz bliżej i co widzisz? Michała, ale nie samego.Widzisz jak całuje się i przytula z jakąś brunetką. O mało nie wypuszczasz z rąk siatek. Uginają Ci się kolana, a do oczu napływają łzy. Co jest w tym najgorsze? To, że wyglądają na szczęśliwych. Cios. Kolejny raz kuje Cię w sercu. Załamana, z poczuciem winy, bo w końcu sama do tego doprowadziłaś wracasz do domu. Małe mieszkanie ze starymi meblami na uboczu miasta. Zwalniasz nianię i pierwsze, co robisz to wchodzisz do małego, przytulnego, białego pokoju. Białe ściany, białe meble i dywan. Pokój jakby wyrwany z innej bajki. Zupełnie niepasujący do reszty, a jednak nadający temu wszystkiemu uroku. Po środku stoi malutkie łóżeczko, a w nim leży Twoje największe szczęście. Twój mały Skarb, który został Ci po nim. Jak masz o nim zapomnieć, skoro za każdym razem w jej oczach widzisz jego? Malutka, urocza Kruszynka uśmiecha się na Twój widok, a z Ciebie odchodzą wszystkie smutki. Przy niej nie liczy się nic innego. Wiedziałaś, że prędzej czy później do tego dojdzie. Do tej pory dawałaś sobie radę, więc dlaczego teraz miałabyś sobie nie poradzić? Dźwięk dzwonka do drzwi. Drugi raz dzisiejszego dnia o mało nie mdlejesz widząc przed sobą Michała. Dzisiaj? Nie tak się umawialiście. Widząc Twoją reakcję od razu tłumaczy się z powodu wcześniejszej wizyty. Nie masz serca odmówić mu spotkania z córką. Ulegasz. Czy zawsze tak będzie? Pierwszy raz od dawna pozwalasz sobie na długą kąpiel. Powinnaś cieszyć się z czasu który masz dla siebie. Dlaczego tego nie robisz? Tak, jak zawsze przyglądasz się Kubiakowi, bawiącemu się z niemowlakiem. Zaglądasz przez uchylone drzwi, wychylasz się z kuchni - różnie w zależności od sytuacji. Ze łzami w oczach słuchasz jak do niej mówi i obserwujesz jej reakcję. Zawsze tak bardzo się cieszy, kiedy on do Was przychodzi.Nie rozmawiacie za wiele. Wasze rozmowy ograniczają się jedynie do spraw związanych z dzieckiem. Mimo upływu czasu każda jego wizyta boli Cię coraz bardziej. A co jeśli następnym razem stanie przed Twoimi drzwiami z nią? Co zrobisz? Jak zareagujesz? Czy przez całe życie będziesz cierpieć przyglądając się jego szczęściu? A co z Tobą? Czy zawsze będziesz sama? Nie wyobrażasz sobie, że ktoś mógłby zająć jego miejsce... Szybko wycierasz oczy. Kubiak nie może niczego zauważyć. Nieświadomy tego, co się z Tobą dzieje wychodzi, a niedługo potem w Twoim mieszkaniu pojawiają się kolejni goście. Zbyszek z kolejną dziewczyną i ogromnym misiem. Musisz z nim poważnie porozmawiać. Koniec w przyprowadzaniem przypadkowych dziewczyn i pokazywaniem, jakim wspaniałym jest wujkiem. Wyczerpana kładziesz się do łóżka i męczą Cię te wszystkie pytania. Męczy Cię życie i przyszłość. Jaka ona będzie?
Baby please, love me one more time
Cause you know that you're the only one...
Otwierasz oczy. Przyśpieszone tętno, gęsia skórka i uczucie, przez które pojedyncza łza spływa w Twoim prawym policzku. Ręką gładzisz się po brzuchu. Spoglądasz na śpiącego obok Michała i zaczynają męczyć Cię te same pytania, co w śnie. Wstajesz i idziesz do kuchni. Szklanka zimnej wody i pusta ulica oświetlana latarnią za oknem. Nie możesz dopuścić, aby sen się spełnił. Nie chcesz takiego życia. Wiesz, że wszystko można zmienić. Można naprawić. Środek nocy, a Ty nie myślisz racjonalnie. Sięgasz po telefon i wybierasz numer przyjaciela. To, nic że go obudziłaś. Prosisz go, aby przyjechał do waszego mieszkania i to jak najszybciej. Nie pyta o wiele, nie protestuje, a po kilkunastu minutach wsiadasz do jego samochodu.
- Przepraszam za tą porę...
- Przestań. - łapie Cię za dłoń. - Mów, co się stało? - pyta jeszcze zaspany. Spoglądasz w stronę okien waszego mieszkania i masz nadzieję, że zdążysz wrócić za nim Michał się obudzi. Gdy Zbyszek pyta czy nie mogliście zrobić tego później odpowiadasz zdecydowanie, że nie. Nie ma na, co czekać. Nie możesz dłużej czekać. Musisz walczyć. Póki jest jeszcze czas, póki masz o co...
O świcie stajesz ponownie przed drzwiami waszego mieszkania z małą walizką w ręku. Otwierasz drzwi i widzisz siedzącego na kanapie Michała. Jego potargane włosy wywołują uśmiech na Twoich ustach. Czujesz, że jesteś tu gdzie powinnaś być. Szatyn podrywa się z miejsce od razu na Twój widok, a Ty odstawiasz walizkę i podchodzisz do niego. Jedyne, o co pytasz to, to czy możesz wrócić. Nie słyszysz odpowiedzi. Zamiast słów, Kubiak mocno wpija się w Twoje usta. W między czasie w drzwiach pojawia się Zbyszek z resztą Twoich rzeczy.
Wróciłam! I przepraszam, znowu... :( ALE!
Uporałam się z kilkoma sprawami i teraz znowu będę mięć czas na wszystko! :)
[ na pisanie i na nadrobienie zaległości u Was ]
Muszę przyznać, że ja także przywiązałam się do tej historii i od początku traktowałam ją inaczej niż dwie poprzednie. Macie rację - mogłaby być dłuższa. Mogłabym dopisać kilka, jak nie i kilkanaście rozdziałów, ale wydaję mi się, że wtedy straciłaby swój urok ...
To, że historia Nikoli i Karoli dobiega końca mniej więcej w tym samym czasie to czysty zbieg okoliczności. Będzie kolejna - pomysł jest od dawna ;)
Nic nie zmieniałam - rozdział jest dłuższy, jako mała rekompensata za zwłokę.
Został nam już tylko epilog.
Pozdrawiam! :)