28 kwietnia 2013

Rozdział 8.

Dłużej nie umiesz być zła, a mimo to wciąż nie umiesz przyjąć przeprosin. Ba! Co tu mówić o ich przyjęciu skoro sama nie umiesz powiedzieć przepraszam. Jedno słowo, które wypowiadałaś setki razy, teraz wydaję Ci się sztuczne i fałszywe. Czym są przeprosiny? Okazaniem słabości, skruchy? Przyznaniem się do błędu? A może mają zagłuszyć wyrzuty sumienia i zatuszować wszystko, co złe? Jak często wypowiadane są dla świętego spokoju? Ile razy mówimy je szczerze, w odpowiedniej sytuacji? Przepraszamy za wszystko. Obcy przepraszają gdy chcą przejść, dzieci gdy rozleją mleko albo są nieposłuszne, a dorośli? Dorośli przepraszają za co tylko mogą. Dla Ciebie przeprosiny już dawno straciły na znaczeniu. Czy dlatego nie robisz nic, aby zmienić swoje życie? Nie umiesz odpowiedzieć na to pytanie, a zadajesz je kilka razy dziennie i dalej tkwisz w tej absurdalnej sytuacji. Zdajesz sobie sprawę z tego, że bardziej absurdalna być nie może. A może jednak? Absurd goni absurd, niedopowiedzenie goni niedopowiedzenie, a domysły mnożą się jak szalone. Chęć sięgnięcia po telefon zastępujesz kolejnym serialem i głupim programem telewizyjnym. Pójść do niego również nie chcesz, a raczej nie możesz. Jak to sobie tłumaczysz? Jesteś zmęczona, puchną Ci nogi i nie chcesz się denerwować. Głupie nieprawdaż?
- Dzięki! Ratujesz mi życie. - uśmiechasz się w stronę Bartmana i razem wychodzicie ze sklepu, pchając przed sobą wózki z zakupami.
- Od czego są przyjaciele. - odwzajemnia uśmiech i puszcza Ci oczko. A Ty zaczynasz zastanawiać się nad sensem jego słów. Wiesz od czego jest przyjaciółka, w końcu Martę znasz od zawsze, ale przyjaciela nigdy wcześniej nie miałaś.
- Uważaj, bo się zakocham. - bezmyślnie mówisz z kpiną w głosie.
- Przecież kochasz Miśka.
- No, tak... - znowu masz poczucie winy. Na Twojej twarzy pojawia się grymas. Zbyszek zrobił to specjalnie? Dlatego nie odwrócił tego w żart tak, jak robi to zawsze? Ciągle dale Ci do myślenia, a Ty ciągle uciekasz od tego jak tylko możesz.
- Przyjdziesz na mecz? - pyta całkiem poważnie, kiedy chowa do bagażnika nie tylko swoje, ale również i Twoje zakupy.
- To chyba nie najlepszy pomysł.
- Nikola...

Jesteś zaskoczona, kiedy udaje Ci się kupić bilet kilka minut przed samym meczem. Z głęboko schowanym w torebce karnetem kroczysz na górne rzędy hali. Robisz to, ponieważ nie chcesz być zauważona. Oczywiście jak na złość Zbyszek dostrzega Cię, gdy tylko zajmujesz swoje miejsce. Na szczęście nie daje po sobie niczego poznać, lecz nie spuszcza z Ciebie wzroku. Na twarzy wymalowaną  ma dumę i zadowolenie. Wiedział, że przyjdziesz? To on załatwił Ci bilet? Cwaniak. Znowu coś sobie wykombinował. Przygryzasz wargę i zatrzymujesz wzrok na Kubiaku. Już po kilkunastu minutach wiesz, że jesteś tu, gdzie być powinnaś. Nie widzisz słabego i obojętnego Michała. Tutaj jest w swoim żywiole. Skupiony, z tą swoją złością i agresją w oczach. Walczy. Walczy z całych sił o każdą piłkę. Chciałabyś, żeby tak samo walczył o Ciebie. Widzisz jak nerwowo reaguje na każdą nieudaną akcję. Jak zwykle wszystko przeżywa bardzo emocjonalnie. Każde przekleństwo, które wypowiada odczytujesz z ruchu jego warg. Znasz go na wylot. Widzisz z jaką radością odbiera nagrodę MVP. Kolejna, która stanie na szafce w salonie. Cieszysz się razem z nim. Jesteś zadowolona z gładkiego i łatwego zwycięstwa, chociaż dla Ciebie to akurat dziś mecz mógłby trwać jak najdłużej. Widząc zaangażowanie i pasje swojego męża, przypomniałaś sobie za co go pokochałaś.

Don’t bury me...
Don’t let me down...
Don’t say it’s over...


Bierzesz głęboki oddech i ubierasz płaszcz. Jednak nie mieszasz się z tłumem i nie opuszczasz hali w pośpiechu. Ku zaskoczeniu samej siebie, ale także i Bartmana z powagą pokonujesz kolejne stopnie schodów. Brunet idzie w Twoją stronę, kiedy jesteś blisko boiska i pokazuje ochroniarzowi, aby Cię przepuścił. Gratulujesz mu zwycięstwa i całujesz go w policzek. W tym samym czasie Twój mąż przytula jakaś blondynkę, a wasze spojrzenia się spotykają. Które z was jest bardziej zaskoczone? Jego nie tylko dziwi Twoja obecności, ale także to, że zamiast przyjść do niego ściskasz się z jego przyjacielem. Natomiast Ciebie dziwi obecność jego byłej. Nigdy jej nie lubiłaś. Nie podobało Cię się, że przez ten cały czas mieli ze sobą kontakt. Byłaś zadowolona jedynie z tego, że była na drugim końcu kraju, a ich rozmowy telefoniczne trwały nie dłużej niż kilka minut. Teraz jednak była tutaj. Była z nim i to ona gratulowała mu nagrody. W dodatku nie tylko Michał miał niedowierzanie w oczach. Ona patrzyła na Ciebie z zaskoczeniem i wyższością.
- Co on tu robi do jasnej cholery?! - wyszeptałaś zła do ucha Bartmana, a on wzruszył ramionami, wykrzywił usta i odpowiedział, że przyjechała w odwiedziny. - Akurat teraz? - spytałaś jeszcze bardziej zła, a on uśmiechnął się widząc Twoją zazdrość. Gdyby wiedział, co pojawiło się w Twojej głowie, uśmiech od razu by mu zniknął. Nie sądziłaś, że Michał okaże się takim fałszywym i dwulicowym dupkiem, ale teraz zaczynałaś rozumieć skąd ta jego bierność. Widocznie z dumą ogłosił światu o tym, co między wami jest, a raczej czego już nie ma. Z zażenowaniem, ale również i rozczarowaniem kręcisz głową i kiedy zaczynają iść w Twoją stronę odwracasz się na pięcie i wychodzisz z hali. Na nic mają się wołania Zbyszka. Na niego także jesteś wściekła na niego. W końcu to on kazał Ci tu przyjść. Pewnie wiedział o wszystkim i to był ten jego chytry plan. Przyjaciel...

Dźwięk dzwonka do drzwi przyprawia Cię o kolejne zaciśniecie zębów i kolejny dzisiejszego dnia napływ złości. Z przekonaniem, że na korytarzu stoi Bartman, otwierasz je szybko i od razu wracasz do pokoju.
- Nie wiem po, co tu przyszedłeś. Myślałam, że jesteś inny... Czego chcesz? - odwracasz się i nieruchomiejesz na widok Michała. Serce zaczyna walić Ci jak szalone. - Co tu robisz? - w Twoim głosie można wyczuć dużą wrogość i złość.
- To ja chcę wiedzieć, o co tu chodzi. - ku Twojemu zaskoczeniu Michał jest równie zły jak Ty. Nie odpowiadasz. Stoisz jak stałaś i patrzysz na niego jak na debila. W końcu sam go z siebie robi. - To dla niego przyszłaś na mecz?
- A jakie to ma znaczenie? - odpowiadasz zaskoczona jego pytaniem.
- Jesteś moją żoną do jasnej cholery i chcę wiedzieć! - unosi głos. Nie otrzymując żadnej odpowiedzi podchodzi bliżej. - Może wytłumaczysz mi, dlaczego to Zbyszek a nie ja wiedział od samego początku gdzie mieszkasz? - nie ukrywa jak bardzo ma Ci to za złe. - Tak ciężko było Ci podać mi adres, a tymczasem on przychodził tu codziennie?!
- Widocznie to jemu bardziej zależało... - wzruszam ramionami. Jesteś wściekła, że Bartman dał Kubiakowi Twój adres. Co on sobie wyobraża?!
- Co, kurwa? - coraz bardziej wyprowadzasz go z równowagi.- Co Ty pieprzysz?! O co tu, kurwa, chodzi?! - szatyn z trudem przetwarza Twoje słowa. - Bawiliście się w dom?! W co wy gracie?!
- Jesteś zły, bo Twojej żonie - podkreślasz ostatnie słowo - pomaga Twój przyjaciel, ale jakoś nie przeszkadza Ci to w pieprzeniu się z Kingą. - zapada cisza.
- Co?! Co Ty mówisz?! - po chwili zaczyna się śmiać.
- Stara miłość nie rdzewieje? Długo nie czekałeś, żeby ją tu ściągnąć. - jego roześmiana twarz denerwuję Cię coraz bardziej. Z trudem powstrzymujesz łzy, które napływają Ci do oczu. - Wyjdź stąd.
- Nigdzie nie pójdę.
- Bo, co?!
- Bo jesteś moją żoną! Bo Cię kocham! I nie pieprzę się z nikim oprócz Ciebie! - kładzie dłonie na Twoje policzki, zdecydowanym ruchem przyciąga Cię do siebie. Wpija się w Twoje usta, a Tobie uginają się kolana. Szatyn stara się być jednocześnie delikatny i zmysłowy, ale i namiętny. Jego miękkie usta, zarost który drażni Twój policzek i ogromne dłonie, którymi czule głaszcze Cię po policzku. Tak bardzo Ci tego brakowało. Wiesz, że to nie może tak się skończyć. Masz ochotę powiedzieć, że nie wierzysz, ale wierzysz. Michał nie umie kłamać, a Ty nie chcesz się z nim drażnić. To nie oto w tym chodzi. - Co Ci przyszło do głowy? - szepcze, kiedy odrywacie się od siebie. Wciąż czujesz jego oddech na policzku.
- Nie wiem... - oboje wypuszczacie z siebie powietrze, a usta Michała ponownie odnajdują Twoje. - Co ona tu robi? - nie dajesz za wygraną.
- Przyjechała na jakieś szkolenie.
Siadacie na kanapie i rozmawiacie w dość sztywnej atmosferze. Wierzysz Kubiakowi, ale nie wierzysz w nagłe szkolenie blondynki. Coś Ci tu nie pasuje. W spokoju mówisz Michałowi o tym, że Zbyszkowi także nie dałaś adresu, a sam go zdobył i opowiadasz o tym, jak bardzo Ci pomagał. O dziwo bezinteresownie. Cały spokój znika, kiedy dowiadujesz się, że Kinga zatrzymała się w waszym mieszkaniu.
- Powinieneś już iść. - od razu podrywasz się z kanapy. - Jestem zmęczona. To był ciężki dzień.
- Jak to? - marszczy brwi. - Nikola...
- Michał, proszę Cię. Chcę zostać sama. Muszę ułożyć to sobie w głowie.
- Wiesz, że to nic nie da? Nic nie zmieni.
- Co?
- To ciągłe uciekanie.
- Przecież rozmawiamy, nie uciekamy, ale chyba nie myślisz, że po jednej rozmowie spakuję się i jak gdyby nic wrócę do naszego mieszkania?
- Z wyprowadzeniem się nie miałaś problemu...
- To nie fair. - Kubiak unosi kciukiem Twój podbrudek.
- Pamiętasz, że pojutrze rano przyjeżdżają Twoi rodzice?
- Co? - od razu spoglądasz na wiszący na ścianie kalendarz. - Ja pie... - gryziesz się w język. - Jeszcze ich tu teraz brakowało...
- Nie powiedziałaś im?
- Nie! W przeciwieństwie do Ciebie nie rozpowiadałam o tym na prawo i lewo...
- Ja też nie...
- Dobra! - przerywasz mu. - Jakoś im to wytłumaczę. Trudno.
- Nie musisz.
- Jak to?
- Normalnie.
- Chyba nie mówisz poważnie? Mamy udawać, że wszystko jest w porządku?
- Nie musimy udawać, wszystko może być w porządku...
- Chyba sam w to nie wierzysz.
- Wierzę. - nachyla się i całuje Cię w czoło. - Jutro wieczorem przyjadę po Ciebie. - oznajmia i wychodzi...
Siadasz na kanapie, przykładasz palec do ust i przymykasz oczy. Co teraz będzie? A raczej jak to teraz będzie? Nowe pytanie, które pojawia się w Twojej głowie..., przecież Twoi rodzice od razu poznają, że coś jest nie tak. A co z Kingą? Otwierasz szeroko oczy. Jak długo tu jest? Czemu mieszka u was? Sięgasz po telefon i dzwonisz do Zbyszka. Odbiera od razu, jakby czekał na Twój telefon. Pewnie spodziewał się awantury, krzyków i oskarżeń, ale na pewno nie spodziewał się pytania, czy może przyjechać. 

...

19 kwietnia 2013

Rozdział 7 cz. II


Przez całą drogę jesteś zadziwiająco spokojna. Wszystko zmienia się, gdy stajesz przed drzwiami waszego mieszkania. Szatyn wkłada klucz do zamka, a Ty nerwowo przygryzasz wargę i bierzesz głęboki oddech. Czy to nie dziwne, że ściska Cię w środku, gdy przekraczasz próg własnego mieszkania? Miejsce, które do tej pory sprawiało, że czułaś się bezpiecznie teraz przyprawia się o niepokój. W Twojej głowie pojawiają się wątpliwości, ale i obawy. Masz nadzieję, że nie wydarzy się nie złego. Nie chcesz kolejnej kłótni.
- Jesteśmy w domu. – słyszysz zadowolony i ciepły głos Kubiaka, kiedy przepuszcza Cię w drzwiach.
Dom… Czy to stwierdzenie wciąż jest na miejscu? Czy domem nazywa się mieszkanie czy to, co się w nim tworzy? Bez słowa idziesz do kuchni. Po drodze delikatnie rozglądasz się po mieszkaniu. Nie chcesz dać po sobie nic poznać, ale jesteś zdziwiona, a nawet rozczarowana porządkiem, który zastajesz w środku. Wszystko lśni, czego nie można powiedzieć o kawalerce, w której się zatrzymałaś. O czym myślałaś? Na co liczyłaś? Chyba nie sądziłaś, że zastaniesz sterty walających się ubrań i pudełek po pizzy. Chyba nie myślałaś, że sobie bez Ciebie nie poradzi? Karcisz się w myślach i kolejny raz czujesz się żałośnie. Jak zwykle wszystko wyobrażałaś sobie inaczej, a przecież Michał nie należy do tego typu facetów. Zawsze to Ci się w nim podobało, a teraz łudzisz się, że zacznie zachowywać się inaczej. Dociera do Ciebie, że nie padnie przed Tobą na kolana i nie zacznie błagać Cię o powrót. Ba! Co więcej zaczynasz myśleć, że to Ty powinnaś zapytać czy możesz wrócić. Jesteś prawie pewna, że zareagowałaś zbyt emocjonalnie. Zamiast się wyprowadzać mogłaś z nim porozmawiać…
- O nie! – protestuje, kiedy wciągasz garnek z szafki. – Siadaj. – wiesz, że nie masz szans i nie odpuści, dlatego posłusznie siadasz na krzesło. Przyglądasz mu się, kiedy przyrządza posiłek. Wygląda tak beztrosko. Z każda kolejną minutą na Twoich ustach pojawia się coraz większy uśmiech.
- Tylko nie przypal. – podśmiewasz się z niego. Włączasz radio i nucisz pod nosem, a Michał zaczyna wywijać biodrami. Pomyśleć, że nie widzieliście się i nie rozmawialiście ze sobą od tylu dni, a teraz śmiejcie się jak gdyby nic się nie wydarzyło.
- Nie panikuj.– puszcza Ci oczko, a niedługo później stawia przed Tobą miseczkę z klopsikami.
- Smacznego. – mówi i siada naprzeciwko Ciebie.
- Smacznego… – odpowiadasz po cichu i zaczynasz grzebać łyżką w naczyniu. 
Tak sam jak kilkanaście dni temu, jecie w zupełnej ciszy, a jednak jest to zupełnie inna cisza. Nie jest niezręcznie, a Ty nie czekasz na to, aż szatyn wyjdzie z kuchni, abyś mogła w spokoju pozmywać. Nie śpieszysz się, spoglądasz na niego od czasu do czasu i łapiesz go na tym samym. Może to śmieszne, ale czujesz się jak na pierwszej randce. Masz motylki w brzuchu. Coraz bardziej zaczyna ściskać Cię w środku. Dopiero teraz zaczyna do Ciebie docierać to, jak bardzo się za nim stęskniłaś.
- Jak treningi? – kolejne pytanie, którego nie zadawałaś mu od dawna i czekasz, aż kolejny raz usłyszysz, że w porządku. Ku Twojemu zaskoczeniu Michał z chęcią opowiada Ci o przygotowań do kolejnego meczu oraz o tym, co ostatnio zrobili w szatni ze Zbyszkiem. Właśnie Zbyszek… W tym momencie zaczynasz zastanawiać się czy Michał wie o waszych spotkaniach. Szatyn zauważa, że przestałaś go słuchać, dlatego zmienia temat.
-  Myślałaś już na imieniem?
- Czy ja wiem… - automatycznie przykładasz dłoń do brzucha. – Może Gabrysia?
- Hm… Gabriela Kubiak. Ładnie. – wstaje z miejsca, a Ty bacznie obserwujesz każdy jego ruch.
- A Ty?
- Co ja? – pyta, gdy siada tuż obok Ciebie, a Tobie serce zaczyna szybciej bić.
- Jakie imię Ci się podoba? – w końcu wcześniej o tym nie rozmawialiście. Uważaliście, że na wszystko przyjdzie jeszcze czas.
- Gabrysia. – odpowiada ze zniewalającym uśmiechem. Kładzie dłoń na Twoim brzuchu i patrzy Ci głęboko w oczy. Pomału nachyla się coraz bardziej i chociaż wiesz, co chce zrobić nie odsuwasz się ani nie robisz nic, aby temu zapobiec. – Tęsknię za Tobą. – opiera swoje czoło o Twoje.
- A ja za Tobą. – nie masz sił udawać i kłamać. Tęsknisz i to jak jasna cholera, nie możesz przestać o nim myśleć. Tęsknisz, ale to niczego nie zmienia i kiedy chce Cię pocałować wraca Ci rozum. – Musimy porozmawiać. – odwracasz wzrok. Wiesz, że teraz nie ma już ucieczki.
- Chodź. – chwyta Twoją dłoń i prowadzi do salonu. Mimo iż on też chce mieć to już za sobą, to jednak żadne z was nie wie od czego zacząć.
- No, więc… - zaczynasz i przeczesujesz włosy. No, więc, co? Co masz mu powiedzieć? Nawymyślać go i nawtykać za to, że zachował się jak idiota? A może wysłuchać w spokoju tego, co ma do powiedzenia?
- Nikola, przepraszam… - o nie! Nie to chcesz słyszeć.
- Przestań. – masz dość przeprosin i zapewnień, że nie chciał, bo chciał. Od tak dawna to w sobie dusił, że w końcu musiał wybuchnąć. Ty też już byłaś na skraju wytrzymania. Obojętność zabija bardziej niż cokolwiek innego. – Zawsze taki jesteś…
- Jaki? – marszczy brwi i skubie brodę.
- Uparty, dumny i głupi. – jego oczy robią się coraz większe. – Zawsze dusisz wszystko w sobie, gdyby nie to… Gdybyś od razu ze mną porozmawiał, to nie byłoby tego wszystkiego! – nie udajesz, że nie masz pretensji. Wyrzucasz to z siebie.
- Więc to wszystko to moja wina?! – unosi się.
- Tak!
- Zajebiście, kurwa!
- Nie…  - Kurwa! sama przeklinasz w myślach, chociaż tego nie popierasz. Oczywiście, że to nie jest tylko jego wina.  -  Po prostu… - zaczynasz się plątać. - Mogliśmy temu zapobiec, a tak męczyliśmy się oboje…
- Chyba ja się męczyłem.
- Słucham?! – tym razem to Ciebie zaskakują jego słowa. – Ty się męczyłeś?! – pytasz z wyrzutem.
- Nie to chciałem powiedzieć…
- Nie to chciałem powiedzieć. – wywracasz oczami. – Ciągle to samo. Do jasnej cholery czy Ty choć raz możesz powiedzieć, co czujesz? Tak naprawdę! – nie dajesz mu dojść do słowa. – A może chcesz wiedzieć, co ja czuje? Na pewno nie masz o tym zielonego pojęcia!
- A Ty masz?! Co ja mam powiedzieć?! – podrywa się z kanapy. – Ciągle huczały mi w głowie Twoje słowa! W każdym Twoim geście, słowie doszukiwałem się jakiś znaków… Czekałem na to, co zrobisz, co powiesz. Podczas każdej rozmowy zastanawiałem się czy to się zaraz nie skończy i wtedy…
- Co wtedy? – ciągniesz go za język.
- Powiedziałaś, że jesteś w ciąży. Cieszyłem się jak głupi, a potem zacząłem zastanawiać się dlaczego ze mną jesteś skoro miałaś tyle wątpliwości.
- Bo Ty zawsze wszystkiego jesteś pewien… - prychasz - Ty nigdy nie miałeś żadnych wątpliwości...
- Miałem…
- Tylko, że z tego nie robisz afery...
- Dla Ciebie to jest afera?!
- Nie łap mnie za słówka. – wstajesz i zaczynasz chodzić po pokoju. – To wszystko nie tak miało wyglądać… Nigdy nie myślałam, że będziemy w takiej sytuacji. Tyle czasu żyliśmy w kłamstwie, a teraz nawet nie umiemy ze sobą porozmawiać… Tak nie powinno wyglądać małżeństwo… Tak nawet nie powinien wyglądać związek. – stwierdzasz ze smutkiem i żalem w głosie. - Zdajesz sobie sprawę z tego, że przez ostatnie trzy miesiące płakałam więcej niż przez całe swoje życie? Dobrze wiesz, jaka jestem, a teraz… Czy Ty widzisz, co ze mną zrobiłeś?! – spuszczasz głowę, a szatyn podchodzi do Ciebie i łapie Cię za podbródek. – Spieprzyłeś Michał… - mówisz zrezygnowana. –  Wszystko spieprzyłeś… Udawałeś, że wszystko jest w porządku, a ja wiedziałam, że coś jest nie tak. Robiłeś ze mnie idiotkę! – zaczynasz się denerwować. Kubiak zaprzecza i próbuje Cie uspokoić, lecz nie dajesz za wygraną. - Upokorzyłeś mnie przy wszystkich… A potem poddałeś się… Tak po prostu.
- To nie prawda. Wiesz, że tak nie jest.  
- Czemu udajesz kogoś kim nie jesteś? – gładzisz zarost na jego policzku. – Zawsze taki uparty, nigdy niczego nie odpuszczałeś, a teraz… Zachowujesz się jakby Ci nie zależało.
- Jak możesz tak mówić? Sama chciałaś, żebym... – wydaje się być zdezorientowany. A Tobie chce się śmiać z jego bezradności. Czekasz, aż wyleci z tekstem, że to wszystko Twoja wina, w końcu kto zrozumie kobietę? Mówi jedno, myśli drugie, a robi trzecie… Tak, jesteś tego doskonałym przykładem.
- A co jeśli nie chciałam? – kolejny raz go zaskakujesz. Tym razem nie wie, co powiedzieć i między wami zapada cisza. Zaczynasz mieć dość tej całej rozmowy. To za dużo jak na jeden raz. - Muszę już iść. – ostatni raz przejeżdżasz palcem po jego wargach i wyswobadzasz się z jego ramion.
- Nikola, proszę Cię.
- Wrócimy do tej rozmowy.  – nie masz sił, nie chcesz, żeby Cię zatrzymywał, więc dodajesz, że musisz iść do pracy.
- Przecież dostałaś zwolnienie!
- Muszę je zanieść. Poza tym jestem zmęczona.
- Zawiozę Cię.
- Nie! Nie trzeba… - dodajesz spokojnie i idziesz do drzwi.
- Zaczekaj.
- Co chcesz? – zaciskasz zęby, a Michał bez słowa przyciąga Cię do siebie i mocno przytula.
- Kocham Cię. – szepcze i całuje płatek Twojego ucha. Powinnaś powiedzieć to samo, a jednak coś Cię powstrzymuje. Jakiś głos wewnątrz Ciebie podpowiada Ci zupełnie, co innego.
- Naprawdę? A może to kolejna rzecz, która mówisz, chociaż wcale nie chcesz?! – jego dłonie zsuwają się z Twoich pleców. Robi krok w tył i wbija w Ciebie pusty wzrok. Widzisz, że jest wściekły. - Przepraszam. – przymykasz powieki. Dlaczego nigdy w porę nie gryziesz się w język? Przesadziłaś i doskonale zdajesz sobie z tego sprawę.– Przepraszam. – powtarzasz. Stajesz na palcach i na chwilę zamierasz. Pocałować go czy nie? Jego pytające spojrzenie nie dodaje Ci pewności. Wciąż dzielą was centymetry, a Michał nie daje żadnego znaku.
- Gdzie mieszkasz? – wiesz, że to pytanie musi go zadręczać i zżerać od środka.
- Zadzwonię. – ostatecznie nie wpijasz się w jego usta, chociaż o niczym innym nie marzysz. Nie muskasz go w policzek, bo wiesz, że na policzku by się nie skończyło. Jeszcze przez chwilę patrzysz mu w oczy i widzisz jak łagodnieje. Otwierasz drzwi i wpadasz Bartmana.
- Nikola? – jest wyraźnie zaskoczony Twoją obecnością u Kubiaka.
- Zadowolony? – zwracasz się do niego, gdy mijasz go w drzwiach. Odwracasz się jeszcze raz i uśmiechasz do Michała, po czym odchodzisz. Zostawiasz ich osłupiałych i czujesz satysfakcję. Co prawda rozmowa z Kubiakiem nie przebiegła tak, jak powinna, ale wydaję Ci się, że i tak zrobiliście krok do przodu, a wtrącający się Zbyszek będzie musiał się teraz ostro przed nim tłumaczyć, co nie oznacza, że jesteś wredna czy złośliwa. Niedługo potem dostajesz od niego wiadomość: "Jestem z Was dumny :)" - czytając jej treść, zaczynasz się śmiać. Kombinator, ale dobrze, że są na świecie jeszcze takie osoby, bo kto jak nie przyjaciel ma nam pomóc w potrzebie? 

Nowy rozdział również na: Sparkle in the eyes.

13 kwietnia 2013

Rozdział 7 cz. I

Jak często uważamy drugą osobą za silną? Taką, którą nic nie złamie? Wydaje nam się, że otaczają nas ludzie ze stali, często pozbawieni uczuć, a w rzeczywistości nie zdajemy sobie sprawy z tego, jak słabi i krusi są w środku... Z Tobą jest podobnie. Ludzie mają Cię za pewną siebie, silną kobietę, a tak naprawdę nie widzą tego, że w środku jesteś jak mała, bezradna, zraniona dziewczynka, którą trzeba się zaopiekować i pokierować. Nie wiedzą, że chociaż bardzo być chciała to boisz się cokolwiek zrobić. Przez kilka dni próbowałaś znaleźć w sobie odwagę i pójść do Michała. Oczywiście, zamiast odwagi znalazłaś milion powodów do przesunięcia tej wizyty. Na co liczysz? Za każdym razem, gdy dzwonił domofon albo dzwonek do drzwi, obawiałaś się, że Zbyszek spełnił swoją groźbę i za każdym razem oddychałaś z ulgą, gdy to on pojawiał się w drzwiach, a nie Kubiak. Podczas każdej wizyty bruneta robiłaś wszystko – tłumaczyłaś, przekonywałaś, uzasadniałaś, a nawet prosiłaś go oto, aby on również dał Ci czas. Wiedziałaś, że tego nie rozumie ani nie pochwala to byłaś mu wdzięczna, gdy gestem głowy zgadzał się na Twoje prośby. Cały czas męczy Cię jedno – dlaczego potrzebujesz, aż tyle czasu, aby spotkać się z własnym mężem? Nie zdradził Cię, nie uderzył, a wasza sytuacja dla wszystkich wydaje się jednym wielkim nieporozumieniem. Nikt nie widzi powagi sytuacji, a dostrzega jedynie zranione dumy i upór. Właściwie to sama już nie wiesz, dlaczego tak to się wszystko potoczyło, a im więcej o tym myślisz, tym większy mętlik masz w głowie. Nawet nie czujesz już złości ani rozczarowania. Wszystkie negatywne uczucia zniknęły, a mimo to ciągniesz dalej tą farsę…

Dźwięk budzika. Prysznic. Herbata i śniadanie. Jednym słowem dzień jak codzień. Znowu nie masz na nic ochoty. Najchętniej zostałabyś w domu i nie wychylała nosa spod kołdry. Dziś jednak nie możesz zrealizować swojego małego marzenia. Co prawda masz wolne, lecz czeka Cię wizyta u lekarza.
- Tak maluszku. – mówisz, głaszcząc swój coraz większy brzuch. – Może dzisiaj dowiemy się kim jesteś? – uśmiechasz się na samą myśl o poznaniu płci dziecka. Podchodzisz do okna i wyglądasz na zakorkowaną ulicę. W swojej kuchni miałaś widok na osiedlowy park. – Dość tego! – wypowiadasz głośno i stanowczo. – Koniec użalania się i rozpamiętywania. Musimy wziąć się w garść. – z nowym planem i pełnym przekonaniem, co do jego słuszności sięgasz po kosmetyczkę i tuszujesz rzęsy. Zamawiasz taksówkę, a po 15 minutach zadowolona wsiadasz do windy w przychodni. Cała pewność siebie ucieka z Ciebie w ciągu kolejnych kilku sekund…
- Michał? – dziwisz się, gdy dostrzegasz szatyna siedzącego przy gabinecie lekarskim. Na Twój widok od razu wstaje i podchodzi bliżej. – A co Ty tu robisz? - brzmi to jak byś miała pretensję o jego obecność.
- Chyba nie myślałaś, że zapomnę? – pyta z wyrzutem. Nie wiesz, co mu odpowiedzieć, a zwykłe 'nie' wydaję Ci się śmieszne. Mierzycie się wzrokiem. Nie pamiętasz, kiedy ostatnio denerwowałaś się tak przy jakimkolwiek mężczyźnie, a co dopiero przy nim. Pocą Ci się dłonie i z trudem patrzysz mu w oczy. Stoisz przed własnym mężem, a nawet nie wiesz jak powinnaś się z nim przywitać. Powiedzieć cześć czy dzień dobry? Podać mu dłoń czy go uścisnąć? A co z pocałunkiem? W usta, w policzek czy może bez? Zagryzasz wargę, a wzrok Michała skupia się już tylko na niej. Marszczy brwi. Pewnie zastanawia się o czym myślisz. W końcu umie rozpoznać każdy Twój gest i zachowanie. Dłużej się nie zastanawiasz. Serce wygrywa z rozumem i bez zbędnych słów po prostu wtulasz się w niego. Na początku jest zaskoczony, lecz już po chwili czujesz jak jego ręce szczelnie zaciskają się na Twoich plecach. Przymykasz powieki, a szatyn składa delikatny pocałunek na czubku Twojej głowy. Mija zaledwie kilka sekund, choć wydaję Ci się, że co najmniej kilkanaście minut, gdy przerywają wam otwierające się drzwi.
- Teraz my. – wyswobadzasz się z jego objęć. Chociaż od dawna nie jesteś już nastolatką, jesteś zawstydzona, speszona i kompletnie nie wiesz, jak powinnaś się przy nim zachować.
Wychodzicie z gabinetu. Serce wali Ci jak szalone i czujesz motylki w brzuchu. Dziś spełniło się Twoje kolejne marzenie. Uśmiech jednak szybko schodzi z Twojej twarzy, co nie uchodzi uwadze Michała.
- Co się dzieje? – łapie Cię za dłoń i zatrzymuje przed przychodnią.
- Nic.
- Nie kłam. - no, tak…, przecież jego nie oszukasz. Niby tak dobrze wie, że zawsze coś Cię gryzie, a tyle czasu nie zauważył tego, co się z wami dzieje... Znowu zaczynasz się denerwować. - Nikola?
- Nie jesteś zadowolony, nie? - Twoje pytanie zbija go z tropu.
- Co? O czym Ty mówisz.
- Nie udawaj... Wiem, że chciałeś mieć syna… - spuszczasz głowę i wpatrujesz się w chodnik.
- Skarbie… - uśmiecha się delikatnie czym jeszcze bardziej zaczyna się irytować.
- Słyszałam jak rozmawiałeś ze Zbyszkiem. Odkąd tylko dowiedziałeś się o ciąży planowałeś wszystko… - nagle gryziesz się w język. Czy to niedziwne albo wręcz chore, że wy ciągle dowiadujecie się czegoś, słysząc przypadkowe rozmowy drugiego i to z nich wyciągacie wnioski? Jak do tej pory prawie w 100% mylne. Szatyn nie odpowiada, a drugi raz dzisiejszego dnia obejmuje Cię i unosi kciukiem Twój podbródek.
- Nawet nie wiesz jak bardzo cieszę się, że będziemy mieć córeczkę. – całuje Cię w czubek nosa, a robi to tak czule i delikatnie, że aż masz ochotę się rozpłakać. – A byłbym najszczęśliwszym facetem na ziemi, gdybyś wróciła teraz ze mną do domu... – i czar prysł… Bierzesz głęboki oddech.
- Nie, Misiu. Jeszcze nie teraz… - dotykasz jego policzka.
- Dlaczego? – jego pytanie łamie Ci serce. Znowu czujesz się winna. A może jesteś? To Ty jesteś tą złą, która wszystko komplikuje i wyolbrzymia, przecież to Ty się wyprowadziłaś i zostawiłaś biednego Michałka... Bynajmniej tak uważają inni.
- Niczego sobie nie wyjaśniliśmy… Musimy porozmawiać. – szatyn otwiera usta, jednak nie dajesz mu dojść do słowa. – Nie dzisiaj. Nie psujmy tej chwili. – nie psujmy tej chwili… powtarzasz w myślach. A może właśnie moglibyście wszystko naprawić?
- Gdzie masz samochód? – nie protestuje. Znowu nie naciska i nie stawia na swoim. A może robi to dla Ciebie? Wie, że z Tobą nie wygra i nie chce jeszcze bardziej tego psuć? W głowie znowu pojawiają Ci się tysiące różnych myśli.
- Przyjechałam taksówką. - odpowiadasz, kiedy zaczyna rozglądać się po parkingu.
- Odwiozę Cię.
- Nie trzeba… - patrzy na Ciebie z politowaniem i nawet nie wdajesz się z nim w dyskusję. Już po chwili siedzisz w jego samochodzie.
- Gdzie mieszkasz? – pytając, zagryza wargę, a Ciebie kolejny raz ściska w środku. Znowu masz wyrzuty sumienia. Przyglądasz mu się i nie jesteś w stanie wyobrazić sobie, co on musi przeżywać. Zawsze miał na wszystkim rękę, wszystko kontrolował i nad wszystkim czuwał, a teraz musi uczyć się pokory i to w taki sposób… Patrząc na niego, zastanawiasz się gdzie podział się ten pewny siebie, zadziorny i waleczny Michał? Nie walczy o Ciebie? A może walczy sam ze sobą, zgadzając się na to, co robisz?
- Właściwie to jestem głodna. – Czyżbyś chciała zagłuszyć wyrzuty sumienia? A może po prostu chcesz spędzić z nim trochę czau?
- Na co masz ochotę?
- Hm… Na klopsiki Twojej mamy. - przypominasz sobie ich wygląd i zapach tego obłędnego sosu. - Te, które są w zamrażarce.
- Klopsiki? – pyta ze zdziwieniem. Dopiero po chwili zdajesz sobie sprawże z tego, że nigdy Ci nie smakowały. – No, dobrze. – dodaje, a na jego ustach pojawia się jeden z Twoich ulubionych uśmiechów i sama czujesz ulgę. Zadowolony zawraca na najbliższym skrzyżowaniu. Rozsiadasz się wygodnie w fotelu i opierasz głowę o szybę. Wiesz, że bez rozmowy niczego nie rozwiążecie. Pytanie tylko jak długo będziesz od niej uciekać...

Znowu musiałam podzielić, ale na prawdę nie chcę, aby rozdziały tutaj były nie wiadomo jak długie. Za to dodaję już dzisiaj :).

Nowy rozdział również na: Sparkle in the eyes.

9 kwietnia 2013

Rozdział 6.

Nigdy nie wierzyłaś w przeznaczenie. Całe życie uważałaś, że prawie wszystko leży w naszych rękach, a tylko nieliczne rzeczy to przypadek. Wszystko zależy od nas i od tego, co i jak robimy. Czy przypadkiem jest, więc to, że akurat teraz Twoja koleżanka z pracy chciała wynająć kawalerkę? Zrządzenie losu, nieprawdaż? Nie pytała o nic, po prostu dała Ci klucze. A w momencie, w którym przekraczasz próg mieszkania, zaczynasz żałować swojej decyzji. Czujesz, że popełniasz błąd. Masz wrażenie, że ostatnio wszystko, co robisz to błąd za błędem. Nie znosisz tego uczucia. A mimo to wiesz, że nie możesz się wycofać. Nie możesz zmienić zdania i wrócić z podkulonym ogonem. Musisz wytrwać. Głęboko wierzysz, że to jeszcze może coś zdziałać. Do tej pory uważałaś swoje życie za monotonne, jednak dopiero teraz zaczynasz rozumieć, co te słowo znaczy. Codziennie z niechęcią wychodzisz do pracy, a z jeszcze większą niechęcią wracasz do pustej kawalerki. Jesteś przygnębiona, samotna i znudzona. Poza pracą wychodzisz jedynie do spożywczego na rogu, bo nawet nie masz ochoty na wypad do supermarketu. Nie masz do kogo otworzyć ust. Tyle przyjaciół w koło, a nawet nikt nie zainteresował się tym, co się z Tobą dzieje. Ani jednego telefonu, ani jednej wiadomości. Czy to Cię dziwi? Nie. W końcu zdajesz sobie sprawę, że to od zawsze byli przyjaciele Michała, a nie Twoi... Tyle poświęciłaś, tak bardzo się starałaś, a teraz zostałaś zdana sama na siebie. Do tego jeszcze Michał... Dzwonił i pisał, jednak nie byłaś gotowa na rozmowę. Zgłosiłaś się raz i poprosiłaś go o czas. Czas na przemyślenie tego wszystkiego. Jednocześnie masz nadzieję, że on zrobi to samo. Kolejny raz nie zaprotestował. Powiedział jedynie 'dobrze'. Z dnia na dzień masz coraz większe wrażenie, że wasz związek jest mu obojętny. Chciałaś spokoju, a kilkanaście razy dziennie sprawdzasz telefon czy się nie odezwał. Za każdym razem, gdy otwierają się drzwi apteki unosisz głowę z nadzieją, że go zobaczysz. To niedorzeczne. Michał nigdy nie składał Ci nie zapowiedzianych wizyt. Dlaczego miałby zrobić t teraz? Zwłaszcza, gdy jasno dałaś mu do zrozumienia, że tego nie chcesz. Wiesz, że jest zbyt dumny. Wiesz również, że jest uparty, ale liczyłaś, że upór wygra z dumą. Liczyłaś, że zrobi wszystko, aby Cię powstrzymać…

When you get worried I'll be your soldier...

Bierzesz do ręki czajnik i zalewasz herbatę w zielonym kubku. Nigdy nie lubiłaś zieleni, a herbatę od kilku lat piłaś ze swojego ukochanego, wielkiego, czerwonego kubka w owieczki, który dostałaś od Marty. Zwykła czynność, a nawet ona sprawia, że znowu myślisz o Michale. Zastanawiasz się czy myśli o Tobie. Nie wiesz, że robi to na okrągło. Nie wiesz, że również sprawdza, co chwila telefon. Poranną kawę pije z Twojego kubka, a wieczorami ślepo wpatruje się w wasze zdjęcie. Jest na skraju wyczerpania, zresztą tak, jak i Ty... Dziwisz się, kiedy po mieszkaniu rozbrzmiewa się dźwięk dzwonka do drzwi. Pierwsze, co robisz to spoglądasz na zegarek. Za późno jak na listonosza, a nikogo innego nie spodziewasz się we wtorkowe popołudnie.
- Co Ty tu robisz?! - dziwisz się na widok Zbyszka. Wpatrujesz się w niego, a po chwili wpuszczasz go do środka. – Michał wie, że tu jesteś? - to pierwsze, co przychodzi Ci na myśl.
- Nie. – odpowiada beztrosko i rozgląda się po kawalarce. Odprowadzasz go wzrokiem i krzyżujesz dłonie na piersiach. – Tak samo jak nie wie, gdzie Ty jesteś. - dodaje. - Odchodzi od zmysłów…
- Proszę Cię, od kiedy tak się o niego troszczysz?
- To mój przyjaciel. – prychasz na jego słowa i masz ochotę się roześmiać. – Martwię się o niego… O was. Nikola, przecież przyjaźnimy się.
- Daruj sobie. Dobrze wiem, że nigdy nie chciałeś, żebyśmy byli ze sobą…
- Myślałem, że mamy to za sobą. – siada na kanapie i nie spuszcza z Ciebie wzroku.
- Tak samo jak to, że próbowałeś się do mnie dobrać po pijaku?! – zaciskasz pięść i żałujesz, że nie ugryzłaś się w język. Zbyszkowi mina rzędnie.
- Tak... Myślałem, że to też mamy za sobą. – odpowiada po chwili, przy czym jest zadziwiająco opanowany.
- Wiem… Przepraszam. – przyznajesz niechętnie i siadasz obok niego. Fakt, początki znajomości ze Zbyszkiem nie były udane. Były wręcz wrogie i sama nie wiesz jakim cudem nic mu nie zrobiłaś. Wszystko jednak się zmieniło i już dawno wszystko sobie wyjaśniliście. Do tej pory rzeczywiście traktowałaś go jak przyjaciela. Nie dał Ci nigdy powodów do zmiany decyzji, do zwątpienia. Nie jest taki, jak ci inni 'przyjaciele'.
- Nikola, co się dzieje? O co w tym wszystkim chodzi?
- Napijesz się czegoś?- podchodzisz do lodówki.
Mówisz mu o wszystkim. Opowiadasz swoją wersję wydarzeń. Wspominasz feralną rozmowę z Martą, a kończysz na jego imprezie. Mówisz mu o wszystkich swoich uczuciach i obawach, a nawet i podejrzeniach. Sądząc po jego reakcji od Michała usłyszał zupełnie co innego. Co? To kolejne pytanie, które będzie Cię teraz dręczyć.
- Dlaczego myślałaś, że Michał jest z Tobą ze względu na dziecko?
- Bo tak się zachowywał… Był taki obojętny…  On… Miałam wrażenie, że nic do mnie nie czuje. Rozumiesz? Jakby to, co było między nami wypaliło się…
- Wiesz, że to nieprawda. On Cię kocha. Nie sądziłem, że to możliwe, ale chyba jeszcze bardziej niż kiedyś... - wywracasz oczami na słowa bruneta. - Michał zachowywał się tak, bo myślał, że…
- Że ja jestem z nim ze względu na dziecko. – wtrącasz. Zdałaś sobie z tego sprawę kilka dni temu, jednak to nie usprawiedliwia jego zachowania.
- Zdajesz sobie sprawę z tego, że to jest jakieś…
- Absurdalne? – znowu wchodzisz mu w słowo. Bartman chyba myśli to samo, bo patrzy na Ciebie z niedowierzaniem, a jednocześnie politowaniem w oczach.
- Musicie porozmawiać.
- To nie jest takie proste.
- Jak to nie? Kochacie się, a to wszystko to jedno wielkie nieporozumienie. Wszystko przez jedną rozmowę...
- Podsłuchaną i to nie do końca…
- No, właśnie!
- Ale to właśnie przez taką rozmowę dowiedziałam się, co o mnie myślisz. – uśmiechasz się, a Zbyszkowi znowu robi się głupio.
- Wiesz, że tak nie myślę. Nie myślałem…
- Wiem, wiem. Przeprosiłeś, wyjaśniliśmy to. Nie wracajmy do tego.
- Teraz też to wyjaśnicie.
- Nie porównuj tego. Tym razem to nie jest takie proste…
Rozmawiacie jeszcze przez jakiś czas, a na Twoje usta w końcu wkrada się uśmiech. Potrzebowałaś oderwać się od tych myśli. Dobrze jest wiedzieć, że jednak ma się na kogo liczyć.
- Dzięki, że przyszedłeś. – Bartman wie, że mówisz szczerze. Patrzy na Ciebie z troską w oczach i zaciska dłoń na Twojej dłoni.
- Wiesz, ze zawsze możesz na mnie liczyć? – nie odpowiadasz, a jedynie kiwasz głową.
- Zbyszek, a właściwie skąd wiedziałeś gdzie jestem? – na Twoje pytanie zaczyna się głupkowato cieszyć, a Ty zamykasz powieki i zaczynasz kręcić głową. – Dobra, nic nie mów… - jego słowa są zbędne. Zastanawiasz się, co te wszystkie dziewczyny w nim widzą? Przecież przy pierwszym spotkaniu jest strasznie denerwujący.
- Zdzwoń do Michała. Idź do niego. Nie wiem, obojętnie co, ale porozmawiaj z nim. Jeśli tego nie zrobisz nie zdziw się jak następnym razem to on zapuka do Twoich drzwi.
- Teraz będziesz mnie szantażował? – unosisz brew.
- Nie, ja Cię tylko ostrzegam. A jeśli wolisz to powiedzmy, że radzę Ci, co masz zrobić. - puszcza oczko. - Nie będę patrzeć jak męczycie się i niszczycie wasz związek. – za nim zdążasz cokolwiek odpowiedzieć brunet całuje Cię w policzek i wychodzi.
Bierzesz długą, gorącą kąpiel. Opatulasz się kocem na kanapie i wpatrujesz się w telefon. W głowie huczą Ci słowa Zbyszka. Wiesz, że chce dobrze, a co gorsza wiesz, że ma rację, ale tak ciężko jest Ci się przełamać. Wybierasz dobrze znany Ci numer. Tak bardzo chciałabyś usłyszeć jego głos. Jeden drobny gest jakim jest przyłożenie palca do dolnego prawego rogu wyświetlacza. Tak niewiele, a jednak tak dużo... Ostatecznie nie dzwonisz do Michała. Zrezygnowana odkładasz aparat na stół. I próbujesz odpowiedzieć sobie na jedno pytanie - czym w waszej sytuacji jest jeden zwykły telefon? Bierzesz do ręki znienawidzony kubek, opatulasz się szczelnie kocem i zamykasz powieki. Musicie się spotkać, ale czy jesteś gotowa, aby do niego pójść?

Mam do Was małe pytanie :). Całe opowiadanie planowałam z jednej perspektywy,
ostatnio jednak pojawiła się w mojej głowie pewna myśl...
Co myślicie o tym, aby co jakiś czas pojawiło się coś "oczami" Michała? 
Nie mówię, że dużo. Czasem może kilka zdań, a czasem po prostu kilka słów.

4 kwietnia 2013

Rozdział 5 cz. II

- Nikola, stój! - słyszysz głos Michała, lecz nie reagujesz. Nie powstrzymujesz się i po policzkach płyną Ci łzy. Nie odwracasz się ani razu. Nie przystajesz, nie zwalniasz, a wręcz przeciwnie. Idziesz coraz szybciej. Zaczynasz biec. Michał nie robi nic, aby Cię zatrzymać. Zapłakana wracasz do domu i rzucasz się na łóżko. Cały czas zastanawiasz się, co dokładnie słyszał. Sądząc po jego reakcji, nie był świadkiem całej rozmowy. Inaczej nie przyszłoby mu do głowy, że zostałaś z nim dla dziecka, przecież o ciąży dowiedziałaś się później...

***
Już jako nastolatka, przez własną głupotę, nabawiłaś się anemii. Śmiałaś się, że w waszej rodzinie choroba ta jest chyba dziedziczna, bo męczyła się z nią Twoja matka, ciotka i kuzynka. Wszyscy jednak przyczyn anemii szukali u Ciebie gdzie indziej. Chciałaś za wszelką cenę osiągnąć idealną figurę. Prawie nic nie jadłaś, a ćwiczyłaś tyle, ile miałaś sił. W dodatku prawie nie sypiałaś. Nic dziwnego, że organizm się zbuntował. W ogóle o siebie nie dbałaś. Teraz sytuacja się powtarzała. Miałaś tyle spraw na głowie, że na nic nie miałaś czasu. Prawie nic nie jadłaś, ciągłe nerwy, zamieszanie, mało snu. Biegałaś jak szalona. Kiedy znowu pojawiło się złe samopoczucie, do tego zmęczenie i zasłabnięcie, wiedziałaś, że problem powrócił. Oddałaś krew i czekałaś na znaną Ci diagnozę. Z gabinetu wyszłaś jednak w ogromnym szoku. Nie wierzyłaś w to, co właśnie usłyszałaś. Zachowywałaś się jakby to do Ciebie nie docierało. Jak to możliwe? No, tak... Głupie pytanie. Tego samego dnia udało Ci się umówić na wizytę do ginekologa. 
- Musimy porozmawiać. - zaczęłaś niepewnie podczas kolacji. Na Twoje słowa Michał zamarł. Nie rozumiałaś, dlaczego. - Zrobiłam dziś badania. Jestem w ciąży. - powiedziałaś prawie, że szeptem. Bałaś się jego reakcji. W końcu sama jeszcze nie oswoiłaś się z myślą, że za 8 miesięcy będziesz mamą. Michał wyglądał jakby zamarł. Przez chwilę wpatrywał się w pusty talerz, a potem w Ciebie. Za nim szatyn zaczął skakać z radości i krzyczeć, że jest najszczęśliwszym facetem na ziemi, odniosłaś wrażenie jakby odetchnął z ulgą...

***
Na wspomnienie tej sytuacji rodzą się w Tobie kolejne pytania. Czy dlatego tak zareagował? Czy naprawdę myślał, że go zostawisz? Tego się bał?  Dlaczego? To wszystko przez Twoją rozmowę z Martą? Coraz bardziej obwiniasz się o wasze niepowodzenie. Nie żałujesz ślubu, ani razu nie żałowałaś. Wszystkich wątpliwości pozbyłaś się już tamtego wieczora. Marta pomogła Ci wszystko zrozumieć. Już wtedy wiedziałaś czego chcesz. A chciałaś być z Michałem. Wszystkie wasze problemy zaczęłaś tłumaczyć sobie nerwami związanymi z przygotowaniami. W końcu byliście strasznie zabiegani. Na nic nie mieliście czasu, a tyle jeszcze było niezrobione. Miałaś nadzieję, że kiedy wszystko się uspokoi, to wszystko między wami wróci do normy. Teraz dopiero zaczynasz rozumieć, dlaczego tak się nie stało. Tylko dlaczego Michał nie porozmawiał z Tobą o tym, co usłyszał? Dlaczego tyle czasu to w sobie dusił? Z nerwów nie możesz spać...

Po raz pierwszy odkąd jesteście razem Michał nie wraca po kłótni na noc. Może to i lepiej? Nie byłabyś w stanie teraz na niego spojrzeć. Nie chcesz się z nim spotkać, kiedy przyjdzie po rzeczy na trening, dlatego wychodzisz wcześniej do pracy. Jednak przez cały dzień nie możesz się na niczym skupić. Szatyn nie zadzwonił, a nawet nie napisał. Czujesz kolejne ukucie w sercu, kiedy wracasz do mieszkania i zdajesz sobie sprawę, że jego w nim nie ma. W ogóle go nie było. Jego rzeczy jak leżały, tak leżą. Drugą noc z rzędu wypłakujesz się w poduszkę. Nie wiesz, że w tym samym czasie on siedzi załamany u przyjaciela. Nie wiesz, że boi się wrócić. Nie ma odwagi spojrzeć Ci w oczy. Nie po tym, co Ci powiedział. Chociaż wydawać może się to mało prawdopodobne jego słowa bolą go jeszcze bardziej niż Ciebie. Czuje, że zawalił mu się cały świat i to w dodatku z własnej winy…


Rano spoglądasz w lustro i jedyne, co widzisz to czerwone i podkrążone oczy. Wyglądasz strasznie, a czujesz się jeszcze gorzej. Nie jesteś w stanie zjeść śniadania. Z trudem szykujesz się do pracy. Zamierasz, kiedy otwierasz drzwi, a przed nimi stoi ON. Stoisz jak wryta, a przecież jego widok wcale nie powinien Cię paraliżować. Michał również nie wygląda najlepiej.
- Przepraszam. – mówisz oschle, chcąc go wyminąć.
- Nikola, poczekaj… - dopiero teraz unosi wzrok i spogląda na Ciebie.
- Śpieszę się. – nie masz siły, aby teraz z nim rozmawiać.
- Proszę… – nie widziałaś go tak przybitego, a mimo to odsuwasz się, kiedy próbuje złapać Cię za dłoń.
- Spóźnię się do pracy. – szybko go wymijasz i wychodzisz. Ucieczka. Tylko można nazwać Twoje zachowanie. Uciekłaś ciałem, jednak nie możesz uciec duchem. Znowu zadręczasz się przez cały dzień i myślisz tylko o nim. Wiesz, że to zaszło za daleko. Wiesz, że musicie porozmawiać, a jednak nie jesteś w stanie sobie tego wyobrazić. Co miałabyś mu powiedzieć? Co możesz usłyszeć? Boisz się, jak nigdy dotąd. Ze strachu zostajesz dłużej w pracy. Kiedy przekręcasz klucz w drzwiach, oddychasz z ulgą, ponieważ słyszysz szum lejącej się wody w łazience. To śmieszne, ale cieszysz się z kilku dodatkowych minut, które odwleką to, co nieuniknione…
- Wróciłaś… - sztywniejesz i o mało nie rozlewasz zawartości dzbanka, kiedy słyszysz jego zachrypnięty głos. Robi Ci się gorąco, a serce zaczyna bić szybciej.
- Owszem... – odpowiadasz niepewnie. - Dziwne, że Ty wróciłeś...
- Porozmawiajmy. – podchodzi bliżej, a Ty odwracasz się w jego stronę i patrzysz mu prosto w oczy. Co można z nich wyczytać? Skruchę? Żal? Pustkę? A może radość?
- Mamy o czym? – pytasz drwiąco.
- Mamy. – jest spokojny, ale i stanowczy. Nie daje Ci się wyprowadzić z równowagi. Unosi rękę i chcę Cię dotknąć, lecz cofa ją drugi raz dzisiejszego dnia. Mierzysz go wzrokiem. Nie chciałaś, żeby Cię dotykał, ale kiedy znowu się wycofuje czujesz się rozczarowana i zawiedziona. Dlaczego tak łatwo się poddaje? Dlaczego nie walczy o swoje? Zawsze robił to, co chciał. To na co miał ochotę. Dlaczego teraz tak łatwo Ci ulega?
- A ja myślałam, że nie... – wzruszasz ramionami i przykładasz szklankę do ust. – Rano się wyprowadzę… Za nim mnie wyrzucisz. - dodajesz pod nosem.
- CO?! -Twoje słowa bardzo go zaskakują. Stoi jak wryty. Widzisz jak zaciska wargi i policzki. Robi się zły. Przez myśl przychodzi Ci nawet, że go ranisz, ale szybko to od siebie odrzucasz. Czy on wie jak Ty cierpiałaś? Nie, bo go nie było. Nie wrócił, nie przyszedł, a nawet nie odezwał się po tym wszystkim. Chyba to masz mu najbardziej za złe. Próbowałaś sobie wmówić, że to nieporozumienie, ale jego zachowanie nie tylko Cię boli, ale i denerwuję. - O czym Ty mówisz?! Nikola, proszę Cię. Nie zachowuj się tak. Porozmawiajmy. – w kółko mówi to samo. Chciałabyś, aby zacząć krzyczeć albo przepraszać, błagać, a tymczasem stoi przed Tobą niewzruszony i obojętny. Dlaczego tak strasznie się kontroluje? Dlaczego nie da się ponieść emocjom? Dlaczego znowu coś w sobie dusi?
- Niech chcesz mnie, nie chcesz tego dziecka, a ja nie chcę teraz z Tobą rozmawiać... – zdajesz sobie sprawę, że to bez sensu. Ta rozmowa nie ma sensu. Próbujesz go wyminąć, lecz łapie Cię za rękę. - Zostaw... 
- Nikola…
- Co?! – nie wytrzymujesz i unosisz głos. – Ciągle tylko Nikola i Nikola. Czego Ty chcesz? Jeszcze masz coś do powiedzenia? - milczy. - Michał, ja… Nie mam na to siły. – do oczu napływają Ci łzy. - Puść mnie.
- Przepraszam... Nikuś, przepraszam. - puszcza Twoją dłoń i chce złapać Cię za podbrudek, lecz odwracasz twarz. - Wiesz, że to nieprawda. Nie myślę tak. Nie myślałem, kiedy to mówiłem…
- Proszę, przestań...
- Nikola kocham Cię! Przecież wiesz... -słyszysz jak jego głos zaczyna się łamać. - Kocham Ciebie... Kocham nasze dziecko... - mówi coraz ciszej, a w Tobie coś się zaciska.
- Tak będzie lepiej… - mówisz z trudem.
- Dla kogo lepiej?! Dla mnie? Na pewno nie! Chyba dla Ciebie...
- Dla nas Michaś... Dla nas. - powtarzasz szeptem. Głaszczesz go po policzku, chcąc nacieszyć się jego dotykiem. Jego zarost drażni Twoją dłoń. Stoicie tak przez chwilę, po czym wymijasz go i idziesz do pokoju. Sięgasz po torebkę i ostatni raz odwracasz się w stronę szatyna. Stoi bezradny na środku kuchni i jedynie odprowadza Cię wzrokiem. Patrzy na Ciebie, ale masz wrażenie, że wcale Cię nie widzi. Jego spojrzenie jest pełne bólu. Po raz pierwszy widzisz go w takim stanie. Po Twoich policzkach kolejny raz płynął łzy. Najchętniej podbiegłabyś do niego. Przytuliła się do niego z całych sił i zapomniała o tym całym koszmarze. Ledwo się powstrzymujesz. Robisz krok w przód i znowu przystajesz. Nie możesz. Odwracasz się i idziesz do drzwi. Michał Cię nie zatrzymuje. Znowu nie robi nic..., a to chyba boli jeszcze bardziej. Wiedziałaś, że będzie ciężko, ale nie przypuszczałaś, że aż tak. Zdajesz sobie sprawę, że cierpicie oboje, ale głęboko wierzysz, że to może wam jeszcze pomóc... Na to liczysz, bo kochasz go najbardziej na świecie.


Jak często wydaje nam się, że robimy słusznie, a tak wcale nie jest?

1 kwietnia 2013

Rozdział 5 cz. I

Kolejne wyjście do znajomych nie wróżyło niczego dobrego. W końcu każde poprzednie kończyło się między wami sprzeczką... Niechętnie wysiadasz z windy i podążasz za Michałem do mieszkania Zbyszka. Przyjaciele wiedzą, a raczej widzą, że między wami ostatnio nie układa się najlepiej, jednak na pewno nie spodziewają się, że jest aż tak źle. Za każdym razem, gdy odchodzicie na bok, bądź posyłacie sobie jedno z tych swoich dziwnych spojrzeń, wszystkie rozmowy milkną. Każdy czeka na to, co nieuniknione. Trzeba przyznać, że tego wieczoru zachowujecie się inaczej. Śmiejecie się i żartujecie, a dłoń Michała cały czas leży na Twoich plecach. Jeśli ktoś zobaczyłby was po raz pierwszy na pewno pomyślałby, że jesteście idealną parą. Jesteś zdziwiona, kiedy szatyn wyciąga rękę i prosi Cię do tańca. Z niedowierzaniem splatasz dłonie na jego szyi i opierasz głowę o jego klatkę piersiową. Starasz się nacieszyć jego bliskością. Chłoniesz jego dotyk jak gąbka. Tak bardzo Ci tego brakowało. Tak bardzo brakowało Ci jego. Nie wierzyłaś, że jedna krótka rozmowa może coś zmienić, a teraz... Po raz pierwszy od dawna czujesz się bezpiecznie. Tęskniłaś za jego silnymi ramionami, na których teraz możesz się oprzeć. Podczas waszego tańca nie liczy się nic innego. Czujesz jakby świat się zatrzymał, a czas stanął w miejscu. Masz wrażenie jakbyście byli zupełnie sami. Zamykasz powieki. Bujacie się wtuleni w siebie kolejną piosenkę, a dłonie Michała coraz bardziej zaciskają się na Twoich plecach. Przysuwa Cię jeszcze bliżej siebie. On również jest za Tobą bardzo stęskniony. Tak długo na to czekał...


Po kilku godzinach wszyscy pochłonięci są na tyle zabawą, że nikt nie zwraca już na was uwagi. Sama nie wiesz, co się właściwie stało, nie wiesz nawet kiedy i od czego się zaczęło, ale właśnie stoisz przy drzwiach z kurtką w dłoni. Chcesz stąd jak najszybciej wyjść, lecz zatrzymują Cię kolejne słowa Kubiaka.
- O co Ci właściwie chodzi, co?! – jest szorstki. – Czego Ty chcesz?! – jego oczy, aż płoną ze złości. Nic nie odpowiadasz. – Myślisz, że ja chciałem tego wszystkiego?! – coraz bardziej unosi głos. Koło Was pojawia się Zbyszek, który łapie szatyna za rękę i próbuje odciągnąć go na bok. – Myślisz, że chciałem tego ślubu?! Myślisz, że chciałem tego dziecka?! – Tego dziecka? Przecież to jest Wasze dziecko, a w jego ustach brzmi mi to tak, jakby…Tego ślubu? Przecież sam się oświadczył. Nikt do niczego go nie zmuszał!
- Michał! – Bartman stara się go uspokoić, a Ty patrzysz na niego i nie wierzysz w to, co właśnie się dzieję. Masz wrażenie jakby to był sen. Widzisz wszystko jak za mgłą. Czujesz jakby ktoś wbił w Ciebie nóż i przekręcał go dookoła. Właśnie rozpadasz się na milion małych kawałeczków, a Twój świat razem z Tobą. Do oczu napływają Ci łzy. Nie możesz wydobyć z siebie ani słowa, a on stoi naprzeciwko Ciebie i mierzy Cię wzrokiem. Ta przerażająca cisza i jego wzrok powodują, że słysz bicie własnego serca. Nogi masz jak z waty i ledwo się na nich utrzymujesz. Najchętniej rzuciłabyś się teraz na podłogę i zaczęła szlochać, jak mała, bezradna dziewczynka. Nie poznajesz mężczyzny, który stoi przed Tobą. Dlaczego on się tak zachowuje? Widzisz zszokowane miny wszystkich obecnych, których oczy skierowane są tylko na was. Wiesz, że  nie możesz pokazać słabości na oczach tylu osób. Jesteś na to zbyt dumna.
- A myślisz, że ja tego chciałam? – mówisz przez zęby, prawie że szeptem. Sama nie wiesz, co chcesz tym osiągnąć.
- Oczywiście, że nie! – ponownie wybucha. Jego oczy robią się coraz ciemniejsze. Wściekły odpycha od siebie Zbyszka. Podchodzi do Ciebie, a Ty automatycznie robisz krok w tył. – Przecież chciałaś zostawić mnie dwa miesiące przed ślubem! Zapomniałaś już? Myślałaś, że się nie dowiem? Myślisz, że jestem taki głupi? – wyrzuca z siebie i wbija w Ciebie pusty wzrok. Zadaje Ci kolejny cios, a sam wygląda jakby pozbył się ogromnego ciężaru. Przez chwilę zastanawiasz się o czym on mówi. Szybko przypominasz sobie swoją rozmowę z Martą. Przymykasz oczy i wiesz, że musiał ją słyszeć.

***
Między Tobą a Michałem nie układało się od jakiegoś czasu. Nie dość, że całe dnie pracowałaś, to wieczorami kłóciliście się, o co się tylko dało. Miałaś dość. Za 2 miesiące mieliście się pobrać, a Ty już nie miałaś sił. Byłaś tak zmęczona, że odechciewało Ci się wszystkiego. Potrzebowałaś wsparcia, pomocy, a wszystko było na Twojej głowie. Twoja mama nie dawała Ci żyć. Miałaś wrażenie, że przeżywa ten ślub bardziej od Ciebie. Michał z kolei wydawał się tym w ogóle nie przejmować. Prawie wszystko obracał w żart, a większość rzeczy była mu obojętna. Ciągle powtarzał 'jak chcesz', 'jak wolisz'. Doprowadzał Cie tym do szału. Czułaś, że to wszystko Cię przerasta. W dodatku lada dzień miał jechać na kolejne zgrupowanie. Ucieszyłaś się, kiedy wieczorem zapukała do Twoich drzwi Marta. Zaskoczona jej przyjazdem od razu rzuciłaś się jej na szyję. Kolejna lampka wina sprawiła, że zaczęłaś wyrzucać z siebie wszystko, co na Tobie ciążyło. Nie obierałaś w słowa. Mówiłaś nawet rzeczy, o których do tej pory bałaś się pomyśleć.
- Jesteś szczęśliwa? - przez jedno, proste pytanie, które zadała Ci przyjaciółka, zaczęłaś płakać. Nie umiałaś jej na nie odpowiedzieć. Nic nie było takie, jak dawniej. Nie tak to sobie wyobrażałaś. Wiedziałaś, że będzie ciężko, jednak nie wiedziałaś, że aż tak. Długo opowiadałaś o tym, jak naprawdę wygląda ostatnio wasze życie.
- A co jeśli popełniam błąd? - Marta zakrztusiła się winem, na dźwięk wypowiadanych przez Ciebie słów - A co jeśli to wszystkie dzieje się za szybko?

***
- Wiesz, że to nie tak... – podchodzisz bliżej i próbujesz to wszystko wytłumaczyć, chociaż nie wiesz dokładnie o co chodzi Michałowi i co możesz w tej sytuacji zrobić,
- A może chciałaś zostawić mnie przed ołtarzem, co? – w ogóle nie zwraca uwagi na Twoje słowa. –  Chciałaś mnie upokorzyć? Ośmieszyć? - nie jesteś w stanie nic odpowiedzieć.- No, powiedz coś! - krzyczy jeszcze głośniej, a Ty nie możesz się odezwać. Masz związany język i ściśnięte gardło. Nie możesz zostać tu ani sekundy dłużej. Nie wytrzymasz tego. Odwracasz się i po prostu wybiegasz z mieszkania Bartmana. Powinnaś zrobić to wcześniej... - Nikola! – słyszysz głos Michała. - Nikola, stój!


Nie chciałam, ale musiałam podzielić na dwie części... 
Początek marny, ale druga część będzie lepsza, a na pewno ciekawsza... (tak mi się wydaję :] )


Nowy rozdział również na: Sparkle in the eyes