17 maja 2013

Epilog.

Przyjaźń - jak można ją zdefiniować? Na czym polega? Na wspólnym spędzaniu czasu? Wspólnych zakupach, wakacjach, zainteresowaniach? A może opiera się na plotkowaniu, zwierzaniu i wzajemnym pomaganiu? Za pewne ile osób, tyle definicji, ale jedno jest pewne. Przyjaźń nie zawsze jest piękna i kolorowa, a dodatkowo nie przychodzi łatwo. A czy prawdziwa przyjaźń może się skończyć? Oczywiście, że tak… W końcu nic nie jest wieczne… Utrata przyjaciela, takiego prawdziwego, od serca, potrafi boleć i to bardzo mocno. Mocniej niż strata nie jednego chłopaka czy dziewczyny. Dlaczego? Bo nie da się go zastąpić. Zakochać można się kilka razy, ale czy prawdziwa przyjaźń zdarza się więcej niż raz? Istnieje wiele rodzajów przyjaźni, tak samo jak i miłości. Co je łączy? Bez jednego i drugiego nie da się żyć. Jedno i drugie trzeba pielęgnować. Jedno i drugie wymaga wielu poświęceń. Człowiek potrzebuje  zarówno drugiej połówki, jak i przyjaciela. Obydwoje mają być nie tylko powiernikami, ale również i oporą. Na jednego i drugiego chcemy móc liczyć w tych najgorszych, jak i najbardziej błahych sytuacjach. A co jeśli przyjaźń i miłość kłócą się ze sobą? Tracimy to i to czy wybieramy jedno kosztem drugiego?

Chrzciny dziecka to niewątpliwie jeden z (kilku) najważniejszych i najpiękniejszych dni w Twoim życiu. Patrzysz na córkę i nie wierzysz jak ten czas szybko leci. Przed oczami wciąż masz ciężki poród, który trwał wieczność i jej pierwszy płacz. Nie wstydzisz się łez, które wtedy pojawiły się w Twoich oczach. Co więcej, wciąż nie umiesz opisać uczuć, które są w Tobie od tamtej chwili. Zawsze wiedziałeś, że Nikola to silna kobieta i już od pierwszej rozmowy, wtedy przy barze, wiedziałeś, że to ta jedyna, i chociaż nie sądziłeś, że to jest możliwe, gdy na świat przyszła Gabrysia, pokochałeś ją jeszcze mocniej. Z dumą obserwujesz żonę, która idzie właśnie przewinąć Małą. Piękna majowa niedziela. Promienie słońca muskają gości zebranych na waszym nowym tarasie. Z błyskiem w oku obserwujesz całą posiadłość. Jeszcze nie przyzwyczaiłeś się do nowego domu. Domu, który postanowiłeś kupić od razu, gdy tamtego poranka Nikola stanęła przed Tobą z walizką w ręku. Dopiero, co straciłeś nadzieję. Nie mogłeś uwierzyć, że uciekła, kiedy spałeś… To były najgorsze minuty w Twoim życiu. Wszystko momentalnie straciło sens. Nigdy nie czułeś się tak pusty. Nigdy również nie czułeś tak ogromnej ulgi, kiedy znalazła się w Twoich ramionach. Od tamtej pory doceniasz każdy dzień, każdą chwilę. Wszystko, co związane jest z Nikolą i małą Gabi. Nie chcesz dopuścić, aby coś takiego się powtórzyło. Nie możesz stracić swojej rodziny, bo bez niej jesteś nikim.
- Byłem głupi. – mówisz do przyjaciela, a w myślach dodajesz jeszcze kilka epitetów.  - Uparty i dumny. – kolejny raz przeczesujesz nerwowo włosy. Ile razy rozmawialiście już na ten temat? Ile razy zadręczałeś się, że przez chorą wyobraźnię, złość i kilka minut zapomnienia mogłeś zniszczyć to raz na zawsze?
- Tak, jak i Nikola. - Uśmiechasz się na słowa Zbyszka. Aż ciężko uwierzyć jak podobne i wybuchowe macie charaktery.
- Zbyszek, ja… - Chcesz mu kolejny raz podziękować, lecz Ci to uniemożliwia.
- Zapomnijmy o tym. – wiesz, że to byłoby najlepsze rozwiązanie. Tylko jak masz o tym zapomnieć? Zbyszek zrobił wtedy więcej, niż to możliwe. Nie tylko przyszedł, aby podać Ci adres Nikoli, ale także zapobiegł tragedii. Nie chcesz nawet myśleć, co by było gdyby… - Cieszę się, że Wam się układa. – brunet klepie Cię po ramieniu. – Nie spieprz tego. – dodaje po czym każe Ci do niej iść.
Jesteś mu wdzięczny. Nie rozumiesz jak mogłeś być o niego zazdrosny. To Twój przyjaciel – jedyny i najlepszy. Nigdy nie zrobiłby niczego przeciwko Tobie. Tak, jak i Ty przeciwko niemu. Wiesz, że jeden zrobi dla drugiego wszystko. Uśmiechasz się do niego i zaczynasz iść w stronę żony.
- Kocham Cię. – Szepczesz czule brunetce na ucho.
- A ja Ciebie. – Obejmujesz ją i bierzesz od niej Gabrysię. Masz przy sobie dwie, najważniejsze kobiety w Twoim życiu i niczego więcej Ci nie potrzeba.


I know you don't believe it,
But I said it and I still mean it,

When you get worried I'll be your soldier…

Nieraz zazdrościłeś Michałowi. Nieraz chciałeś być na jego miejscu. Często wyobrażałeś sobie jakby wyglądało Twoje życie, gdyby 4 lata temu wszystko potoczyło się inaczej. Nieraz plułeś sobie w brodę, żałując że wtedy odpuściłeś i się poddałeś. Właśnie dlatego  nie mogłeś patrzeć jak Misiek z Nikolą rujnują to, co jest między nimi. Nie mogłeś patrzeć jak się z tym męczą i zadręczają. Byłeś wściekły na Kubiaka. Nie mogłeś zrozumieć jego zachowania. Sam nigdy nie zraniłbyś Nikoli, a mimo to nie mogłeś wykorzystać sytuacji. To nie w Twoim stylu. Były chwile, w których chciałeś i to bardzo, lecz nie mogłeś… Ile razy wychodziłeś od niej zły? Ile razy idąc do niej planowałeś, co powiedzieć? Co zrobić? Na szczęście Twoje plany za każdym razem legły w gruzach. I chociaż wtedy wściekałeś się z tego powodu niemiłosiernie, to teraz się z tego cieszysz. Co prawda czujesz jeszcze małe ukucie w sercu, lecz widząc jak wspaniale układa jej się z Michałem, widząc szczęście w jej oczach, wiedząc jak fantastyczną tworzą rodzinę, widząc uśmiech na jej ustach i słysząc jej radosny śmiech, przestajesz czuć żal i rozczarowanie. Już im nie zazdrościsz. Co więcej masz poczucie spełnienia. Cieszysz się, że to właśnie Ty dołożyłeś do tego cegiełkę. Może i nie masz jej, ale masz coś wspanialszego – przyjaźń, czyli coś co zawsze odgrywało w Twoim życiu ogromną rolę. Od zawsze umiałeś ją docenić. Doskonale wiesz, co oznacza i jak ważna jest w dzisiejszym świecie. Za nic nie chciałbyś tego stracić. Za bardzo cenisz przyjaźń Michała, a co więcej przyjaźnisz się nie tylko z nim, ale także i z Nikolą. Zrobisz dla nich wszystko, a według nich już i tak zrobiłeś więcej niż się dało. Upijasz wino i nie możesz oderwać wzroku nie tylko od nich, ale również od innych zakochanych i szczęśliwych par. Zaczynasz rozumieć, co znaczy prawdziwa miłość. W życiu każdego człowieka przychodzi moment, w którym wie, że przyszedł czas na zmiany. Czy tak też jest u Ciebie? Czy przyszedł czas na stabilizację? Możliwe. Chciałbyś spotkać kobietę swojego życia. Już wiesz, że Nikola nią nie jest. Ona i Michał są dla siebie stworzeni i nie masz, co do tego cienia wątpliwości. Już nikt między nimi nie stanie. Wiesz, że drugi raz nie zepsują tego, co mają, a na wszelki wypadek sam oto zadbasz.
Wszystko, co piękne szybko się kończy. Przychodzi wieczór i czas pożegnać się z przyjaciółmi. Nie trzeba specjalnych słów czy gestów, przecież i tak zobaczysz się z nimi następnego dnia. Tak, jak zawsze podajesz sobie rękę z przyjacielem, brunetkę całujesz w policzek i głaszczesz po rączce Gabrysię. Przed wyjściem oglądasz się jeszcze raz, spoglądasz na nich i odchodzisz z uśmiechem na ustach. Miłość, tak jak i przyjaźń ma wiele obliczy. Może i nie walczyłeś o Nikolę, ale walczyłeś o coś znacznie ważniejszego – o jej szczęście, a szczęście bliskich powinno być dla nas najważniejsze.

Koniec.

Zgodnie z zapowiedzią kończy się historia Nikoli i Michała. A może historia zupełnie kogoś innego?
Mam nadzieję, że udało mi się Was zaskoczyć, jednocześnie niczego nie psując...


Jest mi niezmiernie miło, że spodobała Wam się właśnie taka odsłona szczególnie wyjątkowego dla mnie opowiadania. Dziękuję za tak dużą liczbę wyświetleń, a przede wszystkim za wszystkie komentarze, które napędzały do dalszego pisania.


Jak wspominałam nie kończę, a zaczynam coś nowego. Muszę tylko dopracować kilka szczegółów, więc zapraszam na:  Zasługujesz na więcej.
gdzie pojawił się PROLOG :). Na dniach pojawi się również nowy rozdział na Sparkle.


Na sam koniec mam do Was prośbę – chciałabym wiedzieć ile naprawdę osób czytało Walcz o mnie. :)

10 maja 2013

Rozdział 9 cz. II

Kolacja - niby nic nadzwyczajnego, a dziś od samego początku zapowiada się wielką klapą. Odkąd wróciłaś z rodzicami z miasta jesteś poddenerwowana. Rozgotowałaś makaron, przesoliłaś sałatkę i gdyby nie refleks mamy zamiast zapiekanki jedlibyście kanapki i to z serem, bo nawet szynki zapomniałaś kupić. Trzeci raz przeszukujesz szafki, ponieważ nie możesz znaleźć tarki do sera, a jesteś pewna, że ją macie. Do tego dochodzi jeszcze spóźniający się Kubiak. Niewiele brakuje, abyś rzuciła to wszystko w cholerę, zamknęła się w łazience i to wszystko przeczekała. Jeden wieczór, kilka godzin, dasz radę – powtarzasz w myślach.
- Nie denerwuj się tak. – uspokaja Cię rodzicielka, którą najwyraźniej bawi Twoje rozdrażnienie.
- Siadajmy. – ostatni raz spoglądasz w stronę okna i zanosisz szklanki do salonu.
- Nie poczekamy na Michałka?
Jak na zawołanie słychać przekręcający się klucz w zamku i w drzwiach pojawia się zadowolony szatyn.
- Nareszcie. – mówisz pod nosem i kolejny raz wracasz do kuchni. Przystajesz i nerwowo rozglądasz się po szafkach. Po, co właściwie przyszłaś?
- Pomóc Ci?
- Wystarczy, że przyszedłeś. – prychasz. – Swoją drogą dłużej się nie dało? – patrzysz na niego z wyrzutem i bystrzejsze, gdy tuż za nim dostrzegasz korkociąg. – Mam cię. – mówisz z radością.
- Nie moja wina... – unosisz wzrok i już masz ochotę coś odpowiedzieć, ale… napotykasz na błękit jego oczu, stoisz z otwartą buzią i zapominasz, co chciałaś powiedzieć.- Trening się przedłużył. - dodaje uśmiechnięty. Wie, że wciąż na Ciebie działa. Jak mogłoby być inaczej, w końcu cały czas nie widzisz poza nim świata. Tylko czy on za Tobą również?
- Chodź.- zwracasz się do niego, a jest to jedyne, co przychodzi Ci teraz do głowy.
Hałas, rozgardiasz, a jednocześnie cisza. Czujesz się jak byś była niezauważalna i przyglądała się tej całej szopce z boku. Bez słowa, od dobrych paru minut dłubiesz w makaronie. Donośny głos ojca, drażniący śmiech matki i zadziorny, zachrypnięty głos Michała – wszystko słyszysz jak za ścianą. Spoglądasz na zegarek, wyłączasz się i jedyne, co słyszysz to tykanie wskazówek. Każdy ich ruch odbija się z echem w Twoich uszach. Sekunda po sekundzie. Masz wrażenie, że zamiast 60 jest ich 600. Każda raz po raz coraz głośniej, coraz mocnej. Dźwięk ten coraz bardziej zaczyna Cię denerwować. Nieświadomie, zaczynasz wybijać palcem na stole ten sam rytm.
- Nikola! – Kubiak wyrywa Cię z transu wyrywa.
- Co? Mówiłeś coś?
- Wszystko w porządku? – zamiast odpowiedzieć ojcu, jedynie kiwasz twierdzącą głową.
- Zamyśliłam się. O czym mówiłaś? – tym razem zwracasz się do matki, unikając w ten sposób przenikliwego wzroku męża.
- Opowiadałam o Magdzie.
- Magdzie? – dziwisz się.
- No, Magdzie cioci Ani.
- Aha… No, i co z nią? – udajesz zainteresowanie kuzynką, chociaż nigdy jej nie lubiłaś.
- Rozwodzi się.
- Co?! - jesteś zaskoczona, w końcu nie tak dawno bawiliście się z Michałem na ich weselu.Wszędzie w koło rozwody. Jak na studiach, co chwilę bawiłaś się na czyimś weselu, tak teraz, co kilka dni dowiadujesz się o kłótniach, rozstaniach i rozwodach. Co się dzieję z tymi ludźmi? Nie umieją się dogadać? Hmmm... I kto to mówi?
- W sumie to nic dziwnego. – mówi Twoja matka i upija wino, a Twój ojciec ją upomina.
- Co? Taka prawda! Żaden związek nie przetrwa bez seksu. – o mało nie krztusisz się na dźwięk tych słów. Twoja rodzicielka zawsze była bezpośrednia i nie istniały dla niej tematy tabu, ale trzeba przyznać, że przez te kilka lat odzwyczaiłaś się od tego. – Może to i nawet lepiej, że ją zostawił, niż miałby ją zdradzać… Nie wiem czy by to wytrzymała. Wy młodzi… - znowu się wyłączasz. Reszta słów matki już do Ciebie nie dociera. W głowie masz tylko jedno. Zaciskasz wargi i zagryzasz policzki. Robisz tak zawsze, gdy coś w sobie tłumisz. Teraz nie możesz wybuchnąć, a ciężko Ci ostatnio tłumić w sobie jakiekolwiek emocje. W myślach wciąż powtarzasz słowa matka. Facet nie wytrzyma bez seksu… Zaczynasz zastanawiać się czy to prawda? Od razu również próbujesz sobie przypomnieć, kiedy ostatnio kochaliście się z Michałem. Nie jesteś w stanie tego zrobić, ponieważ jedyne, co przychodzi Ci teraz do głowy to, to że ostatnie noce był tu z nią… Sam... Serce zaczyna bić Ci coraz szybciej, a przed oczami pojawiają się kolejne obrazy z Twojej wybujałeś wyobraźni. Szybko wstajesz od stołu, chyba aż za szybko, ponieważ zwracasz na siebie uwagę zarówno rodziców, jak i Michała. Nie reagujesz na ich pytające spojrzenia. Bez słowa wychodzisz do kuchni. Wyciągasz z lodówki butelkę zimnej wody i bierzesz dużego łyka.
- Co się dzieję? – oczywiście, równie błyskawicznie w kuchni pojawia się i Kubiak.
- Nic.
- Nie jestem ślepy. – mówi przez zaciśnięte zęby.
- A ja głupia. – odpowiadasz pod nosem, kiedy próbujesz go wyminąć.
- Ile jeszcze?
- Co? - nie rozumiesz, o co mu chodzi.
- Jak długo zamierzasz to ciągnąć?
- Mam Ci przypomnieć kto wymyślił to wszystko?
- Dobrze wiesz, że nie o tym mówię… Mam tego dość, rozumiesz?
- Mamy wyjść teraz czy po deserze? – Zostawiasz go zszokowanego i wściekłego na środku kuchni. Wracasz do salonu i z uśmiechem na twarzy siadasz przy stole.
- Wszystko w porządku?
- W jak najlepszym. – odpowiadasz matce, chociaż na języku masz zupełnie inną odpowiedź. Sama masz dość. Ile byś dała, żeby to wszystko wymazać...
Każda kolejna minut rujnuje tą kolację jeszcze bardziej. Drętwe dowcipy i ogólnikowe tematy. Kończysz jeść ciasto i dopiero zaczynasz zastanawiać się, gdzie położysz rodziców. Na pewno nie na tej ciasnej kanapie. Znowu zaczyna Cię denerwować zamknięty na klucz pokój.Była tam wygodna, duża rogówka.
- Dzieci, my będziemy się zbierać.
- Co?! – unosisz się na słowa matki. – Mowy nie ma! Chyba nie myślicie, że będziecie spać w hotelu.
- Właściwie to…
- Mamy już tam swoje rzeczy.- dodaje ojciec.
- Chyba żartujecie. – swoje zdanie wtrąca równie oburzony Kubiak.
- Bo… - znowu jąka się Twój ojciec.
- Musimy Ci… Musimy Wam o czymś powiedzieć. Właściwie to był powód, dla którego przyjechaliśmy. A jeszcze z samego rana musimy wracać. – dodaje. Coraz więcej z tego nie rozumiesz. Kto jedzie przez całą Polskę na jedną kolację?
- No, to czego takiego nie mogliście powiedzieć przez telefon? – pytasz podirytowana.
- My…. Ja i tata… My... Rozwodzimy się.
- CO?! – patrzysz to na jedno, to na drugie. Nie wiesz czy krzyczeć, czy płakać, a może powinnaś zacząć się śmiać? – To jakiś żart, tak?!
- Nikola, my…
- Nie! – od razu uciszasz matkę. – Wam chyba coś się na głowy wszystkim rzuciło! Jak to się rozwodzicie?! Teraz? Po tylu lat? Nagle zaczęliście się sobą nudzić czy… - robisz cudzysłów palcami – a może mi powiesz, że to niezgodność charakterów?! Nie wierzę… Wy nie mówicie poważnie.
- Córcia, nie denerwuj się. Pozwól to wszystko wytłumaczyć.
- Między mną, a mamą od dawna się nie układa.
- Szanujemy się, przyjaźnimy i dalej będziemy, ale to nie znaczy, że musimy się ze sobą męczyć…
- Męczyć? – Czujesz się jak w kiepskiej komedii, a może zaraz ktoś wyskoczy z zza drzwi z tekstem ‘mamy Cię’? Stoisz naprzeciwko rodziców, małżeństwa, które było dla Ciebie wzorem, ideałem… Jak masz wierzyć w miłość? Jak masz wierzyć w was, skoro nawet oni nie podołali? – A może jeszcze mi powiecie, że macie kogoś i teraz razem, we czwórkę będziecie się przyjaźnić? – tym razem nie możesz się powstrzymać i zaczynasz się śmiać, lecz niezręczna cisza, która zapada po raz kolejny dzisiejszego wieczoru szybko doprowadza Cię do porządku. – Nie, nie wierzę! Spójrzcie na siebie! Co to wszystko ma znaczyć?!
- Nikolka, uspokój się.
- Córeczko, jesteś młoda inaczej to wszystko widzisz, kiedyś zrozumiesz…
- Zrozumiesz, że nie można żyć złudzeniami i marzeniami, nie można się okłamywać.
- Nie?! Jak to nie? A co robiliście przez całe życie? Chociaż... Skąd wiecie, że ja też tak robię? Może Wy też chcecie poznać prawdę?! – wykrzykujesz im prosto w twarz.
- Uspokój się. – ucisza Cię Michał. – Chodź i usiądź.
- Nikola, mamy nadzieję, że uszanujesz naszą decyzję. 
Wszystko w Tobie chodzi. Wykręcasz palce, stukasz nogą i nie rozumiesz, jak to możliwe. Jak oni mogą Ci to robić? Michał poszedł ich odprowadzić, a kiedy wraca Twoja furia sięga apogeum. Musisz się wyżyć i niestety, ale znowu trafia na niego.
- Nigdy więcej nie waż się mi przerywać! – zaczynasz krzyczeć. – Będę mówić, co będę chciała i kiedy będę chciała, a już na pewno własnym rodzicom!
- A co chciałaś im powiedzieć?! - zaczyna sprzątać ze stołu i pyta jak gdyby pytał, co będzie w telewizji.
- Jak to, co?! Prawdę!
- Jaką? – patrzy na Ciebie z politowaniem, a w Tobie jeszcze bardziej zaczyna się gotować krew.
- Że może też weźmiemy rozwód? W końcu nasze małżeństwo to jedno wielkie kłamstwo... Jest sens to ciągnąć i dalej udawać?
- Przestań pieprzyć bzdury. Jesteś zdenerwowana.
- Ja pieprzę?! Sam powiedziałeś, że masz mnie dość. Masz dość tego wszystkiego… Zresztą ja też już mam dość. Mam dość tego, mam dość… - gryziesz się w język. Nie możesz powiedzieć, że masz dość jego. Masz dość siebie. Masz dość samotności.
- Jak zwykle myślisz tylko o sobie…
- Ja? Przez ten cały czas to Ty myślałeś o sobie, no i o Kindze. – wywracasz oczami na samą myśl o jej imieniu.
- Znowu zaczynasz?
- Przepraszam bardzo, a kiedy skończyliśmy? Jakoś nie przypominam sobie.
- Myślałem, że mi ufasz.
- I kto tu mówi o zaufaniu. – dopiero, kiedy mu to zarzucasz w głowie zaczyna Ci świtać. Michał  przystaje z talerzami w dłoni i odwraca się zaskoczony. Patrzysz na niego i wiesz, że nie rozumie. – Teraz nie wiesz, o co chodzi? A powiedz po, co do mnie przyszedłeś?
- Jak po, co? Tęskniłem.
- Tak? A ja myślałam, że byłeś zazdrosny o Zbyszka. – po jego minie widzisz, że trafiłaś w sedno. – Gdyby chodziło o mnie od razu byś mnie znalazł, ale nie… Chodziło tylko o niego... I Ty mówisz o zaufaniu?! Nie rozumiem jak mogłeś pomyśleć, że ja i on…
- Już zapomniałaś, co było kiedyś? - marszczysz brwi. O czym on mówi?
- To Twój przyjaciel! A ja jestem Twoją żoną! Twoją! Czy Ty naprawdę…
- A Kinga? – przerywa Ci. – Ty jakoś możesz być zazdrosna, a ja nie?! – czy on ma do Ciebie oto pretensje? Widzisz te jego zatroskane i smutne oczy, widzisz chłopca, który poczuł się niepewnie, który został z tym wszystkim zdane sam sobie. Masz ochotę rzucić mu się w ramiona. Nie umiesz być zła, od razu miękniesz, jednak chociaż raz chcesz dokończyć jedną z tych rozmów.
- To Twoja była! Która w dodatku przyleciała do Ciebie od razu, gdy się pokłóciliśmy! Zatrzymała się tutaj, u Ciebie! Uważasz, że to jest normalne? Bo na pewno nie jest w porządku! – szatyn odstawia wszystko z powrotem na stół i zaczyna iść w Twoją stronę. Jest na wyciągnięcie ręki, kiedy rozbrzmiewa się dzwonek do drzwi.
- Otwórz. – wzruszasz ramionami i opierasz się o oparcie kanapy. Czy jest coś co jeszcze może Cię dziś zaskoczyć? Chyba nie... Po chwili z przedpokoju dobiega do Ciebie głos nikogo innego, jak jej…
- Cześć. Przepraszam, ze tak późno, ale chyba zostawiłam u Ciebie teczkę, a potrzebuje jej na jutro.
- Teczkę?
- Taką zieloną. Chyba w kuchni między gazetami. Właśnie, swoje gazety też zostawiłam… - zaczyna chichotać, a Ty wywracasz oczami. Co za kretynka... Chwilę później obok Ciebie przechodzi Michał, który idzie do kuchni, a w salonie pojawia się Kinga.
- Nikola?! – jej oczy przybierają rozmiar pięciozłotówki. – A co Ty tu robisz?! – nie jesteś pewna czy aby przypadkiem się nie przesłyszałaś.
- Mieszkam, w przeciwieństwie do Ciebie...- odpowiadasz spokojnie. Nie masz sił na kolejną dzisiejszego dnia sprzeczkę. Jeszcze tego brakuje, żebyś i na nią traciła nerwy,
- Znalazłem! – słychać krzyk szatyna.  
Nie jesteś zaskoczona, kiedy Kinga wychodzi szybciej niż weszła, tłumacząc się pracą.
- Praca?! – Chyba coś Ci umknęło, ale jeśli zaraz usłyszysz od niego, że znalazła tu pracę…
- Przyjechała na jakieś szkolenie.
- Aha… Ja też powinnam już iść... - Michał zaciska wargi i bierze głęboki oddech.
- Zostań, proszę...
- Masz niewygodną kanapę. - podchodzisz do niego.
- Trudno. - mówi, kiedy zaczesuje Ci włosy za ucho.
- Jesteśmy dorośli, prawda? Myślę, że możemy spać w jednym łóżku. - widzisz jak jego oczy zaczynają błyszczeć. Czy zdaje sobie sprawę, że to jest wasza szansa? Nadzieja na lepsze jutro?
- Jesteśmy małżeństwem, więc nawet powinniśmy. - zaczynacie się śmiać. Krótki prysznic, a kiedy kładziesz się do łóżka, w którym leży już szatyn czujesz w środku dziwne ciepło. Czy to poczucie bezpieczeństwa? Nigdy czegoś takiego nie czułaś. Nie kładziesz się na brzegu, nie oddzielasz was poduszkami czy kołdrami, wręcz przeciwnie. Przysuwasz się do niego i pozwalasz mu się objąć. Jego dotyk to najlepsze lekarstwo. Działa na wszystko, a teraz potrzebujesz ukojenie.
- Nie rozumiem... Jak oni mogą? - pytasz prawie, że szeptem.
- Nie wiemy, co się między nimi stało... - odpowiada spokojnie
- Dowiem się. - postanawiasz od razu. 
- Nikola, nie chce się kłócić. Nie chcę żebyśmy też tak skończyli...
- Ja też nie… - mówisz szczerze. - Tyle się wydarzyło... Michał ja nie wiem, czy....
- Ciiiś. - przykłada palec do Twoich ust. - Jutro o tym porozmawiamy.

When you're gone...

Piękny, upalny dzień. Oślepiają Cię promienie słoneczne. Ręką zasłaniasz oczy i dostrzegasz znajomą postać. Wytężasz wzrok, podchodzisz coraz bliżej i co widzisz? Michała, ale nie samego.Widzisz jak całuje się i przytula z jakąś brunetką. O mało nie wypuszczasz z rąk siatek. Uginają Ci się kolana, a do oczu napływają łzy. Co jest w tym najgorsze? To, że wyglądają na szczęśliwych. Cios. Kolejny raz kuje Cię w sercu. Załamana, z poczuciem winy, bo w końcu sama do tego doprowadziłaś wracasz do domu. Małe mieszkanie ze starymi meblami na uboczu miasta. Zwalniasz nianię i pierwsze, co robisz to wchodzisz do małego, przytulnego, białego pokoju. Białe ściany, białe meble i dywan. Pokój jakby wyrwany z innej bajki. Zupełnie niepasujący do reszty, a jednak nadający temu wszystkiemu uroku. Po środku stoi malutkie łóżeczko, a w nim leży Twoje największe szczęście. Twój mały Skarb, który został Ci po nim. Jak masz o nim zapomnieć, skoro za każdym razem w jej oczach widzisz jego? Malutka, urocza Kruszynka uśmiecha się na Twój widok, a z Ciebie odchodzą wszystkie smutki. Przy niej nie liczy się nic innego. Wiedziałaś, że prędzej czy później do tego dojdzie. Do tej pory dawałaś sobie radę, więc dlaczego teraz miałabyś sobie nie poradzić? Dźwięk dzwonka do drzwi. Drugi raz dzisiejszego dnia o mało nie mdlejesz widząc przed sobą Michała. Dzisiaj? Nie tak się umawialiście. Widząc Twoją reakcję od razu tłumaczy się z powodu wcześniejszej wizyty. Nie masz serca odmówić mu spotkania z córką. Ulegasz. Czy zawsze tak będzie? Pierwszy raz od dawna pozwalasz sobie na długą kąpiel. Powinnaś cieszyć się z czasu który masz dla siebie. Dlaczego tego nie robisz? Tak, jak zawsze przyglądasz się Kubiakowi, bawiącemu się z niemowlakiem. Zaglądasz przez uchylone drzwi, wychylasz się z kuchni - różnie w zależności od sytuacji. Ze łzami w oczach słuchasz jak do niej mówi i obserwujesz jej reakcję. Zawsze tak bardzo się cieszy, kiedy on do Was przychodzi.Nie rozmawiacie za wiele. Wasze rozmowy ograniczają się jedynie do spraw związanych z dzieckiem. Mimo upływu czasu każda jego wizyta boli Cię coraz bardziej. A co jeśli następnym razem stanie przed Twoimi drzwiami z nią? Co zrobisz? Jak zareagujesz? Czy przez całe życie będziesz cierpieć przyglądając się jego szczęściu? A co z Tobą? Czy zawsze będziesz sama? Nie wyobrażasz sobie, że ktoś mógłby zająć jego miejsce... Szybko wycierasz oczy. Kubiak nie może niczego zauważyć. Nieświadomy tego, co się z Tobą dzieje wychodzi, a niedługo potem w Twoim mieszkaniu pojawiają się kolejni goście. Zbyszek z kolejną dziewczyną i ogromnym misiem. Musisz z nim poważnie porozmawiać. Koniec w przyprowadzaniem przypadkowych dziewczyn i pokazywaniem, jakim wspaniałym jest wujkiem. Wyczerpana kładziesz się do łóżka i męczą Cię te wszystkie pytania. Męczy Cię życie i przyszłość. Jaka ona będzie?

Baby please, love me one more time
‘Cause you know that you're the only one...

Otwierasz oczy. Przyśpieszone tętno, gęsia skórka i uczucie, przez które pojedyncza łza spływa w Twoim prawym policzku. Ręką gładzisz się po brzuchu. Spoglądasz na śpiącego obok Michała i zaczynają męczyć Cię te same pytania, co w śnie. Wstajesz i idziesz do kuchni. Szklanka zimnej wody i pusta ulica oświetlana latarnią za oknem. Nie możesz dopuścić, aby sen się spełnił. Nie chcesz takiego życia. Wiesz, że wszystko można zmienić. Można naprawić. Środek nocy, a Ty nie myślisz racjonalnie. Sięgasz po telefon i wybierasz numer przyjaciela. To, nic że go obudziłaś. Prosisz go, aby przyjechał do waszego mieszkania i to jak najszybciej. Nie pyta o wiele, nie protestuje, a po kilkunastu minutach wsiadasz do jego samochodu.
- Przepraszam za tą porę...
- Przestań. - łapie Cię za dłoń. - Mów, co się stało? - pyta jeszcze zaspany. Spoglądasz w stronę okien waszego mieszkania i masz nadzieję, że zdążysz wrócić za nim Michał się obudzi. Gdy Zbyszek pyta czy nie mogliście zrobić tego później odpowiadasz zdecydowanie, że nie. Nie ma na, co czekać. Nie możesz dłużej czekać. Musisz walczyć. Póki jest jeszcze czas, póki masz o co...
O świcie stajesz ponownie przed drzwiami waszego mieszkania z małą walizką w ręku. Otwierasz drzwi i widzisz siedzącego na kanapie Michała. Jego potargane włosy wywołują uśmiech na Twoich ustach. Czujesz, że jesteś tu gdzie powinnaś być. Szatyn podrywa się  z miejsce od razu na Twój widok, a Ty odstawiasz walizkę i podchodzisz do niego. Jedyne, o co pytasz to, to czy możesz wrócić. Nie słyszysz odpowiedzi. Zamiast słów, Kubiak mocno wpija się w Twoje usta. W między czasie w drzwiach pojawia się Zbyszek z resztą Twoich rzeczy.

Wróciłam! I przepraszam, znowu... :( ALE! 
Uporałam się z kilkoma sprawami i teraz znowu będę mięć czas na wszystko! :) 
[ na pisanie i na nadrobienie zaległości u Was ]
Muszę przyznać, że ja także przywiązałam się do tej historii i od początku traktowałam ją inaczej niż dwie poprzednie. Macie rację - mogłaby być dłuższa. Mogłabym dopisać kilka, jak nie i kilkanaście rozdziałów, ale wydaję mi się, że wtedy straciłaby swój urok ...
To, że historia Nikoli i Karoli dobiega końca mniej więcej w tym samym czasie to czysty zbieg okoliczności. Będzie kolejna - pomysł jest od dawna ;)
Nic nie zmieniałam - rozdział jest dłuższy, jako mała rekompensata za zwłokę.
 Został nam już tylko epilog.
Pozdrawiam! :)

2 maja 2013

Rozdział 9 cz. I

Pozory. Nigdy nie lubiłaś ich stwarzać. Nienawidziłaś, kiedy robili to inni. Kłamstwo. Brzydziłaś się nim, a ludzie, którzy kłamali tracili w Twoich oczach. Rodzice. Jak mogłabyś ich opisać? Najważniejsze osoby w życiu każdego dziecka? Wzór do naśladowania? Na pewno. Oczywiście, mogłabyś dodać, że bardzo ich kochasz i nie chcesz iść zawieść, ale to logiczne. W końcu jesteś ich dumą, ich małą, kochaną córeczką…
Całą noc biłaś się z myślami i próbowałaś zdecydować,  co powinnaś zrobić. Nawet rozmowa ze Zbyszkiem, który ostatnio rzucał radami jak asami z rękawa, nie pomogła. Na tę chwilę żadna opcja nie jest według Ciebie dobrym rozwiązaniem. Wiesz, że rodzice będą się zamartwiać i przejmować, a do tego będą mieć Ci za złe, że dopiero teraz dowiadują się o waszych kłopotach. Z drugiej strony uczyli Cię, że najgorsza prawda jest lepsza od kłamstwa i nieważne są intencje. W końcu kłamstwo to kłamstw. Znowu kręcisz się w koło. Twoje życie to ostatnio jedna wielka karuzela…
Zdenerwowana chodzisz od okna do okna. W sumie bez sensu, bo w kawalerce są tylko dwa i jest z nich identyczny widok, ale nie zwracasz na to uwagi. Odchylasz firankę i wypatrujesz samochodu szatyna. Nie podoba Ci się to wszystko. Masz takie dziwne przeczucie… Jesteś pewna, że nie wyjdzie z tego nic dobrego, a mimo to kilka minut później z torebką w ręku wsiadasz z nim do windy i zmierzacie do Waszego mieszkania.
- Rozmawiałaś z mamą? O której będą?
- Jakoś z rana. Mają wyjechać o 3 w nocy. – cholerna odległość. W dzisiejszych czasach niby nic nadzwyczajnego, a jednak ze zwykłej wizyty rodziców, która powinna trwać góra kilka godzin, u was zawsze jest to kilka dni.
- Nie zamartwiaj się tak. Wszystko będzie dobrze. – zadziwia Cię spokojny ton jego głosu.
- Skąd ta pewność? W ogóle… Jak możesz być taki opanowany? – widzisz jak wypuszcza powietrze.
- Wyluzuj się, a od razu poczujesz się lepiej. - nachyla się i całuje Cię w skroń.
- Jesteśmy sami, nie musisz udawać… - szybko sprowadzasz go na ziemię, lecz kiedy widzisz jego puste i smutne spojrzenie masz wyrzuty sumienia. Wiesz, że robi to dla Ciebie. Zaczynasz dostrzegać jego starania, a mimo to robisz wszystko, aby to zaprzepaścić. W myślach wyzywasz się od cholernych idiotek, egoistek bez serca. Co się z Tobą dzieję? Nie poznajesz sama siebie i masz wrażenie, że Michał także patrzy na Ciebie jak na obcą osobę. Nie przypominasz dawnej Nikoli. Zatraciłaś siebie, schowałaś się za jakimś niewidzialnym murem i na siłę starasz się być twarda i oschła. – Nie chciałam… – mówisz ze skruchą, a on jedynie mruga oczami. Żadnej reakcji… Resztę drogi pokonujecie w ciszy. Zapowiada się wspaniały wieczór… Milczenie przerywasz dopiero, kiedy przekraczacie próg waszego mieszkania.
- Gdzie Kinga? - spoglądasz na Kubiaka i widzisz zaskoczenie, które maluje się na jego twarzy. Myślał, że o nią nie spytasz? Może żałuje, że Ci powiedział. Wolałby to ukryć? Humor psuje Ci się jeszcze bardziej.
- W hotelu… - nawet nie masz ochoty pytać czy wcześniej nie było w nim miejsc. Rozglądasz się po salonie, szukając… No, właśnie czego szukasz? Śladów, znaków czegoś, co mogło się tutaj wydarzyć? Na samą myśl o tym na ciele pojawia Ci się gęsia skórka. To niedorzeczne… Podchodzisz do pokoju gościnnego, gdy nagle tuż obok Ciebie pojawia się Michał i uniemożliwia Ci wejście do środka.
- Jestem zmęczona. Chcę się położyć. – patrzysz na niego spod byka i starasz się zachować spokój.
- Nie możesz tam wejść. – nie rozumiesz, co ma przez to na myśli.
- Nie wygłupiaj się, przepuść mnie. – denerwujesz się jeszcze bardziej, kiedy Kubiak błyskawicznie zamyka pokój na klucz i chowa go do kieszeni. - Jaja sobie ze mnie robisz?
- Tam nic nie ma. – wzrusza ramionami.
- Jeśli myślisz, że w ten sposób zaciągniesz mnie do łóżka to się mylisz.
- Tam naprawdę nic nie ma. Chcę zrobić remont i tam zacząłem. – splatasz ręce nad brzuchem i analizujesz jego słowa. Nagle w Twojej głowie pojawia się kolejny niedorzeczny wniosek.
- Chwila… W ten sposób chcesz mi powiedzieć, że Ty i…
- Nie! – mówi od raz uniesionym głosem. Jakby czytał Ci w myślach.
- Co nie?
- Nie spałem z Kingą. – jest bezpośredni, ciekawe skąd wie, o co Ci chodziło. A może istotniejsze jest to, o co jemu chodzi? O spanie w jednym łóżku czy o… - Spała na kanapie. – dodaje od razu.
- Ach, tak… - wymijasz go, a on podąża za Tobą. - Więc dziś Ty będziesz na niej spać…    zamykasz drzwi sypialni tuż przed jego nosem i nie reagujesz na jego protesty.
We własnym łóżku czujesz się obco, mimo że sypiasz w nim od 2 lat. Puste miejsce przyprawia Cię o kolejne ukucie w sercu. Przed oczami masz Michała, który musi gnieść się na tej pieprzonej kanapie, przy czym na pewno wygląda uroczo. W tym samym czasie, kiedy przytulasz się do jego poduszki, chcąc poczuć jego zapach, on kręci są na kanapie i nie może pozbyć się wyrzutów sumienia. Oddałby wszystko, aby właśnie w tej chwili leżeć obok Ciebie.

Kończysz przygotowywać śniadanie, gdy zaspany wchodzi do kuchni. Kątem oka spoglądasz na niego i widzisz jak rozmasowuje obolały kark. Przygryzasz wargę i mogłabyś tak patrzeć się na niego godzinami, lecz chwilę później wracasz do smażenia jajecznicy. Michał jak gdyby nic muska Cię w skroń i siada przy stole. Czy to nie wygląda zbyt normalnie? Dla Ciebie na pewno. Jednak, nie to jest w tym najgorsze, lecz to, że teraz coraz trudniej będzie wam zabrać się za to, za co musicie... Nie zdążasz nałożyć jej na talerze, gdy po mieszkaniu rozbrzmiewa się dźwięk dzwonka do drzwi. Chwilę później słyszysz radosny głos swojej mamy, która wchodzi do kuchni za szatynem.
- Nikola! – od razu lądujesz w jej ramionach. – Ślicznie wyglądasz. – mówi, gdy okręca Cię w koło. – Dzieci, jak dobrze was widzieć. – składa kolejny pocałunek na Twoim policzku, a drugą ręką zagarnia do siebie Kubiaka. Gdy w końcu wyswobadzasz się z jej uścisku, od razu lądujesz w ramionach ojca.
- Zjecie z nami? Po, co ja pytam! Siadajcie! – nie czekasz na odpowiedź i wyciągasz z szafki dodatkowe talerze. Jak dobrze, że Michał niczego nie poprzestawiał… Krótkie śniadanie i szatyn wychodzi na trening. Koniec sztucznych uśmieszków, dotykania się i przytulania, chociaż całus na pożegnanie tylko i wyłącznie narobić Ci ochoty na więcej. Chcesz uniknąć przesłuchań mamy, dlatego proponujesz spacer oraz prosisz o pomoc w zakupach. W końcu jaki rodzic odmówi swojej małej dziewczynce? Jedyny temat, który sprawa Ci przyjemność to wasza córeczka. Nie sądziłaś, że płeć będzie taka ważna, ale już widzisz jak Gabrysia będzie rozpieszczana nie tylko przez ojca, ale także i przez dziadka. Pochłonięta zakupami, a także wizytą w pobliskiej cukierni straciłaś rachubę czasu. Wracacie po kilku godzinach, gdy za oknem zaczyna się ściemniać. W końcu to już koniec listopada.
- A Michasia nie ma? - pyta z troską Twoja rodziciela, a Ty jak zwykle wywracasz oczami. Nigdy nie podobało Ci się, że tak mu słodziła.
- Jest na treningu.
- Znowu? - wtrąca ojciec.
- Tak bez obiadu?
- Miał w lodówce. - starasz się brzmieć naturalnie.
- Oj, córcia, córcia musisz dbać o niego... - no, to się zaczęło... - A u Was na pewno wszystko w porządku?
- Tak, mamo. - uśmiechasz się do niej i prosisz o pomoc w przygotowaniu kolacji. Musisz ją czymś zająć, a gotowanie to jej druga miłość. Pochłonięta swoimi problemami i tym, aby rodzice nie dowiedzieli się o nich, nie zauważasz, że nie Ty jedna starasz się wypaść nadzwyczaj dobrze...

 Majówka, majówka... Moja zaczęła się już w poniedziałek i nie miałam jak dodać rozdziału. Swoją drogą, kiedy minęło tyle dni? ;o Szok!
Niecierpliwicie się, narzekacie, a może i nudzicie (co szczerze rozumiem, sama pewnie już bym się denerwowała), dlatego już niedługo wszystko się wyjaśni - została nam cz. II i epilog.

Nowy rozdział także na: Sparkle in the eyes.

Bawcie się dobrze i oby pogoda nam dopisała :))))

28 kwietnia 2013

Rozdział 8.

Dłużej nie umiesz być zła, a mimo to wciąż nie umiesz przyjąć przeprosin. Ba! Co tu mówić o ich przyjęciu skoro sama nie umiesz powiedzieć przepraszam. Jedno słowo, które wypowiadałaś setki razy, teraz wydaję Ci się sztuczne i fałszywe. Czym są przeprosiny? Okazaniem słabości, skruchy? Przyznaniem się do błędu? A może mają zagłuszyć wyrzuty sumienia i zatuszować wszystko, co złe? Jak często wypowiadane są dla świętego spokoju? Ile razy mówimy je szczerze, w odpowiedniej sytuacji? Przepraszamy za wszystko. Obcy przepraszają gdy chcą przejść, dzieci gdy rozleją mleko albo są nieposłuszne, a dorośli? Dorośli przepraszają za co tylko mogą. Dla Ciebie przeprosiny już dawno straciły na znaczeniu. Czy dlatego nie robisz nic, aby zmienić swoje życie? Nie umiesz odpowiedzieć na to pytanie, a zadajesz je kilka razy dziennie i dalej tkwisz w tej absurdalnej sytuacji. Zdajesz sobie sprawę z tego, że bardziej absurdalna być nie może. A może jednak? Absurd goni absurd, niedopowiedzenie goni niedopowiedzenie, a domysły mnożą się jak szalone. Chęć sięgnięcia po telefon zastępujesz kolejnym serialem i głupim programem telewizyjnym. Pójść do niego również nie chcesz, a raczej nie możesz. Jak to sobie tłumaczysz? Jesteś zmęczona, puchną Ci nogi i nie chcesz się denerwować. Głupie nieprawdaż?
- Dzięki! Ratujesz mi życie. - uśmiechasz się w stronę Bartmana i razem wychodzicie ze sklepu, pchając przed sobą wózki z zakupami.
- Od czego są przyjaciele. - odwzajemnia uśmiech i puszcza Ci oczko. A Ty zaczynasz zastanawiać się nad sensem jego słów. Wiesz od czego jest przyjaciółka, w końcu Martę znasz od zawsze, ale przyjaciela nigdy wcześniej nie miałaś.
- Uważaj, bo się zakocham. - bezmyślnie mówisz z kpiną w głosie.
- Przecież kochasz Miśka.
- No, tak... - znowu masz poczucie winy. Na Twojej twarzy pojawia się grymas. Zbyszek zrobił to specjalnie? Dlatego nie odwrócił tego w żart tak, jak robi to zawsze? Ciągle dale Ci do myślenia, a Ty ciągle uciekasz od tego jak tylko możesz.
- Przyjdziesz na mecz? - pyta całkiem poważnie, kiedy chowa do bagażnika nie tylko swoje, ale również i Twoje zakupy.
- To chyba nie najlepszy pomysł.
- Nikola...

Jesteś zaskoczona, kiedy udaje Ci się kupić bilet kilka minut przed samym meczem. Z głęboko schowanym w torebce karnetem kroczysz na górne rzędy hali. Robisz to, ponieważ nie chcesz być zauważona. Oczywiście jak na złość Zbyszek dostrzega Cię, gdy tylko zajmujesz swoje miejsce. Na szczęście nie daje po sobie niczego poznać, lecz nie spuszcza z Ciebie wzroku. Na twarzy wymalowaną  ma dumę i zadowolenie. Wiedział, że przyjdziesz? To on załatwił Ci bilet? Cwaniak. Znowu coś sobie wykombinował. Przygryzasz wargę i zatrzymujesz wzrok na Kubiaku. Już po kilkunastu minutach wiesz, że jesteś tu, gdzie być powinnaś. Nie widzisz słabego i obojętnego Michała. Tutaj jest w swoim żywiole. Skupiony, z tą swoją złością i agresją w oczach. Walczy. Walczy z całych sił o każdą piłkę. Chciałabyś, żeby tak samo walczył o Ciebie. Widzisz jak nerwowo reaguje na każdą nieudaną akcję. Jak zwykle wszystko przeżywa bardzo emocjonalnie. Każde przekleństwo, które wypowiada odczytujesz z ruchu jego warg. Znasz go na wylot. Widzisz z jaką radością odbiera nagrodę MVP. Kolejna, która stanie na szafce w salonie. Cieszysz się razem z nim. Jesteś zadowolona z gładkiego i łatwego zwycięstwa, chociaż dla Ciebie to akurat dziś mecz mógłby trwać jak najdłużej. Widząc zaangażowanie i pasje swojego męża, przypomniałaś sobie za co go pokochałaś.

Don’t bury me...
Don’t let me down...
Don’t say it’s over...


Bierzesz głęboki oddech i ubierasz płaszcz. Jednak nie mieszasz się z tłumem i nie opuszczasz hali w pośpiechu. Ku zaskoczeniu samej siebie, ale także i Bartmana z powagą pokonujesz kolejne stopnie schodów. Brunet idzie w Twoją stronę, kiedy jesteś blisko boiska i pokazuje ochroniarzowi, aby Cię przepuścił. Gratulujesz mu zwycięstwa i całujesz go w policzek. W tym samym czasie Twój mąż przytula jakaś blondynkę, a wasze spojrzenia się spotykają. Które z was jest bardziej zaskoczone? Jego nie tylko dziwi Twoja obecności, ale także to, że zamiast przyjść do niego ściskasz się z jego przyjacielem. Natomiast Ciebie dziwi obecność jego byłej. Nigdy jej nie lubiłaś. Nie podobało Cię się, że przez ten cały czas mieli ze sobą kontakt. Byłaś zadowolona jedynie z tego, że była na drugim końcu kraju, a ich rozmowy telefoniczne trwały nie dłużej niż kilka minut. Teraz jednak była tutaj. Była z nim i to ona gratulowała mu nagrody. W dodatku nie tylko Michał miał niedowierzanie w oczach. Ona patrzyła na Ciebie z zaskoczeniem i wyższością.
- Co on tu robi do jasnej cholery?! - wyszeptałaś zła do ucha Bartmana, a on wzruszył ramionami, wykrzywił usta i odpowiedział, że przyjechała w odwiedziny. - Akurat teraz? - spytałaś jeszcze bardziej zła, a on uśmiechnął się widząc Twoją zazdrość. Gdyby wiedział, co pojawiło się w Twojej głowie, uśmiech od razu by mu zniknął. Nie sądziłaś, że Michał okaże się takim fałszywym i dwulicowym dupkiem, ale teraz zaczynałaś rozumieć skąd ta jego bierność. Widocznie z dumą ogłosił światu o tym, co między wami jest, a raczej czego już nie ma. Z zażenowaniem, ale również i rozczarowaniem kręcisz głową i kiedy zaczynają iść w Twoją stronę odwracasz się na pięcie i wychodzisz z hali. Na nic mają się wołania Zbyszka. Na niego także jesteś wściekła na niego. W końcu to on kazał Ci tu przyjść. Pewnie wiedział o wszystkim i to był ten jego chytry plan. Przyjaciel...

Dźwięk dzwonka do drzwi przyprawia Cię o kolejne zaciśniecie zębów i kolejny dzisiejszego dnia napływ złości. Z przekonaniem, że na korytarzu stoi Bartman, otwierasz je szybko i od razu wracasz do pokoju.
- Nie wiem po, co tu przyszedłeś. Myślałam, że jesteś inny... Czego chcesz? - odwracasz się i nieruchomiejesz na widok Michała. Serce zaczyna walić Ci jak szalone. - Co tu robisz? - w Twoim głosie można wyczuć dużą wrogość i złość.
- To ja chcę wiedzieć, o co tu chodzi. - ku Twojemu zaskoczeniu Michał jest równie zły jak Ty. Nie odpowiadasz. Stoisz jak stałaś i patrzysz na niego jak na debila. W końcu sam go z siebie robi. - To dla niego przyszłaś na mecz?
- A jakie to ma znaczenie? - odpowiadasz zaskoczona jego pytaniem.
- Jesteś moją żoną do jasnej cholery i chcę wiedzieć! - unosi głos. Nie otrzymując żadnej odpowiedzi podchodzi bliżej. - Może wytłumaczysz mi, dlaczego to Zbyszek a nie ja wiedział od samego początku gdzie mieszkasz? - nie ukrywa jak bardzo ma Ci to za złe. - Tak ciężko było Ci podać mi adres, a tymczasem on przychodził tu codziennie?!
- Widocznie to jemu bardziej zależało... - wzruszam ramionami. Jesteś wściekła, że Bartman dał Kubiakowi Twój adres. Co on sobie wyobraża?!
- Co, kurwa? - coraz bardziej wyprowadzasz go z równowagi.- Co Ty pieprzysz?! O co tu, kurwa, chodzi?! - szatyn z trudem przetwarza Twoje słowa. - Bawiliście się w dom?! W co wy gracie?!
- Jesteś zły, bo Twojej żonie - podkreślasz ostatnie słowo - pomaga Twój przyjaciel, ale jakoś nie przeszkadza Ci to w pieprzeniu się z Kingą. - zapada cisza.
- Co?! Co Ty mówisz?! - po chwili zaczyna się śmiać.
- Stara miłość nie rdzewieje? Długo nie czekałeś, żeby ją tu ściągnąć. - jego roześmiana twarz denerwuję Cię coraz bardziej. Z trudem powstrzymujesz łzy, które napływają Ci do oczu. - Wyjdź stąd.
- Nigdzie nie pójdę.
- Bo, co?!
- Bo jesteś moją żoną! Bo Cię kocham! I nie pieprzę się z nikim oprócz Ciebie! - kładzie dłonie na Twoje policzki, zdecydowanym ruchem przyciąga Cię do siebie. Wpija się w Twoje usta, a Tobie uginają się kolana. Szatyn stara się być jednocześnie delikatny i zmysłowy, ale i namiętny. Jego miękkie usta, zarost który drażni Twój policzek i ogromne dłonie, którymi czule głaszcze Cię po policzku. Tak bardzo Ci tego brakowało. Wiesz, że to nie może tak się skończyć. Masz ochotę powiedzieć, że nie wierzysz, ale wierzysz. Michał nie umie kłamać, a Ty nie chcesz się z nim drażnić. To nie oto w tym chodzi. - Co Ci przyszło do głowy? - szepcze, kiedy odrywacie się od siebie. Wciąż czujesz jego oddech na policzku.
- Nie wiem... - oboje wypuszczacie z siebie powietrze, a usta Michała ponownie odnajdują Twoje. - Co ona tu robi? - nie dajesz za wygraną.
- Przyjechała na jakieś szkolenie.
Siadacie na kanapie i rozmawiacie w dość sztywnej atmosferze. Wierzysz Kubiakowi, ale nie wierzysz w nagłe szkolenie blondynki. Coś Ci tu nie pasuje. W spokoju mówisz Michałowi o tym, że Zbyszkowi także nie dałaś adresu, a sam go zdobył i opowiadasz o tym, jak bardzo Ci pomagał. O dziwo bezinteresownie. Cały spokój znika, kiedy dowiadujesz się, że Kinga zatrzymała się w waszym mieszkaniu.
- Powinieneś już iść. - od razu podrywasz się z kanapy. - Jestem zmęczona. To był ciężki dzień.
- Jak to? - marszczy brwi. - Nikola...
- Michał, proszę Cię. Chcę zostać sama. Muszę ułożyć to sobie w głowie.
- Wiesz, że to nic nie da? Nic nie zmieni.
- Co?
- To ciągłe uciekanie.
- Przecież rozmawiamy, nie uciekamy, ale chyba nie myślisz, że po jednej rozmowie spakuję się i jak gdyby nic wrócę do naszego mieszkania?
- Z wyprowadzeniem się nie miałaś problemu...
- To nie fair. - Kubiak unosi kciukiem Twój podbrudek.
- Pamiętasz, że pojutrze rano przyjeżdżają Twoi rodzice?
- Co? - od razu spoglądasz na wiszący na ścianie kalendarz. - Ja pie... - gryziesz się w język. - Jeszcze ich tu teraz brakowało...
- Nie powiedziałaś im?
- Nie! W przeciwieństwie do Ciebie nie rozpowiadałam o tym na prawo i lewo...
- Ja też nie...
- Dobra! - przerywasz mu. - Jakoś im to wytłumaczę. Trudno.
- Nie musisz.
- Jak to?
- Normalnie.
- Chyba nie mówisz poważnie? Mamy udawać, że wszystko jest w porządku?
- Nie musimy udawać, wszystko może być w porządku...
- Chyba sam w to nie wierzysz.
- Wierzę. - nachyla się i całuje Cię w czoło. - Jutro wieczorem przyjadę po Ciebie. - oznajmia i wychodzi...
Siadasz na kanapie, przykładasz palec do ust i przymykasz oczy. Co teraz będzie? A raczej jak to teraz będzie? Nowe pytanie, które pojawia się w Twojej głowie..., przecież Twoi rodzice od razu poznają, że coś jest nie tak. A co z Kingą? Otwierasz szeroko oczy. Jak długo tu jest? Czemu mieszka u was? Sięgasz po telefon i dzwonisz do Zbyszka. Odbiera od razu, jakby czekał na Twój telefon. Pewnie spodziewał się awantury, krzyków i oskarżeń, ale na pewno nie spodziewał się pytania, czy może przyjechać. 

...

19 kwietnia 2013

Rozdział 7 cz. II


Przez całą drogę jesteś zadziwiająco spokojna. Wszystko zmienia się, gdy stajesz przed drzwiami waszego mieszkania. Szatyn wkłada klucz do zamka, a Ty nerwowo przygryzasz wargę i bierzesz głęboki oddech. Czy to nie dziwne, że ściska Cię w środku, gdy przekraczasz próg własnego mieszkania? Miejsce, które do tej pory sprawiało, że czułaś się bezpiecznie teraz przyprawia się o niepokój. W Twojej głowie pojawiają się wątpliwości, ale i obawy. Masz nadzieję, że nie wydarzy się nie złego. Nie chcesz kolejnej kłótni.
- Jesteśmy w domu. – słyszysz zadowolony i ciepły głos Kubiaka, kiedy przepuszcza Cię w drzwiach.
Dom… Czy to stwierdzenie wciąż jest na miejscu? Czy domem nazywa się mieszkanie czy to, co się w nim tworzy? Bez słowa idziesz do kuchni. Po drodze delikatnie rozglądasz się po mieszkaniu. Nie chcesz dać po sobie nic poznać, ale jesteś zdziwiona, a nawet rozczarowana porządkiem, który zastajesz w środku. Wszystko lśni, czego nie można powiedzieć o kawalerce, w której się zatrzymałaś. O czym myślałaś? Na co liczyłaś? Chyba nie sądziłaś, że zastaniesz sterty walających się ubrań i pudełek po pizzy. Chyba nie myślałaś, że sobie bez Ciebie nie poradzi? Karcisz się w myślach i kolejny raz czujesz się żałośnie. Jak zwykle wszystko wyobrażałaś sobie inaczej, a przecież Michał nie należy do tego typu facetów. Zawsze to Ci się w nim podobało, a teraz łudzisz się, że zacznie zachowywać się inaczej. Dociera do Ciebie, że nie padnie przed Tobą na kolana i nie zacznie błagać Cię o powrót. Ba! Co więcej zaczynasz myśleć, że to Ty powinnaś zapytać czy możesz wrócić. Jesteś prawie pewna, że zareagowałaś zbyt emocjonalnie. Zamiast się wyprowadzać mogłaś z nim porozmawiać…
- O nie! – protestuje, kiedy wciągasz garnek z szafki. – Siadaj. – wiesz, że nie masz szans i nie odpuści, dlatego posłusznie siadasz na krzesło. Przyglądasz mu się, kiedy przyrządza posiłek. Wygląda tak beztrosko. Z każda kolejną minutą na Twoich ustach pojawia się coraz większy uśmiech.
- Tylko nie przypal. – podśmiewasz się z niego. Włączasz radio i nucisz pod nosem, a Michał zaczyna wywijać biodrami. Pomyśleć, że nie widzieliście się i nie rozmawialiście ze sobą od tylu dni, a teraz śmiejcie się jak gdyby nic się nie wydarzyło.
- Nie panikuj.– puszcza Ci oczko, a niedługo później stawia przed Tobą miseczkę z klopsikami.
- Smacznego. – mówi i siada naprzeciwko Ciebie.
- Smacznego… – odpowiadasz po cichu i zaczynasz grzebać łyżką w naczyniu. 
Tak sam jak kilkanaście dni temu, jecie w zupełnej ciszy, a jednak jest to zupełnie inna cisza. Nie jest niezręcznie, a Ty nie czekasz na to, aż szatyn wyjdzie z kuchni, abyś mogła w spokoju pozmywać. Nie śpieszysz się, spoglądasz na niego od czasu do czasu i łapiesz go na tym samym. Może to śmieszne, ale czujesz się jak na pierwszej randce. Masz motylki w brzuchu. Coraz bardziej zaczyna ściskać Cię w środku. Dopiero teraz zaczyna do Ciebie docierać to, jak bardzo się za nim stęskniłaś.
- Jak treningi? – kolejne pytanie, którego nie zadawałaś mu od dawna i czekasz, aż kolejny raz usłyszysz, że w porządku. Ku Twojemu zaskoczeniu Michał z chęcią opowiada Ci o przygotowań do kolejnego meczu oraz o tym, co ostatnio zrobili w szatni ze Zbyszkiem. Właśnie Zbyszek… W tym momencie zaczynasz zastanawiać się czy Michał wie o waszych spotkaniach. Szatyn zauważa, że przestałaś go słuchać, dlatego zmienia temat.
-  Myślałaś już na imieniem?
- Czy ja wiem… - automatycznie przykładasz dłoń do brzucha. – Może Gabrysia?
- Hm… Gabriela Kubiak. Ładnie. – wstaje z miejsca, a Ty bacznie obserwujesz każdy jego ruch.
- A Ty?
- Co ja? – pyta, gdy siada tuż obok Ciebie, a Tobie serce zaczyna szybciej bić.
- Jakie imię Ci się podoba? – w końcu wcześniej o tym nie rozmawialiście. Uważaliście, że na wszystko przyjdzie jeszcze czas.
- Gabrysia. – odpowiada ze zniewalającym uśmiechem. Kładzie dłoń na Twoim brzuchu i patrzy Ci głęboko w oczy. Pomału nachyla się coraz bardziej i chociaż wiesz, co chce zrobić nie odsuwasz się ani nie robisz nic, aby temu zapobiec. – Tęsknię za Tobą. – opiera swoje czoło o Twoje.
- A ja za Tobą. – nie masz sił udawać i kłamać. Tęsknisz i to jak jasna cholera, nie możesz przestać o nim myśleć. Tęsknisz, ale to niczego nie zmienia i kiedy chce Cię pocałować wraca Ci rozum. – Musimy porozmawiać. – odwracasz wzrok. Wiesz, że teraz nie ma już ucieczki.
- Chodź. – chwyta Twoją dłoń i prowadzi do salonu. Mimo iż on też chce mieć to już za sobą, to jednak żadne z was nie wie od czego zacząć.
- No, więc… - zaczynasz i przeczesujesz włosy. No, więc, co? Co masz mu powiedzieć? Nawymyślać go i nawtykać za to, że zachował się jak idiota? A może wysłuchać w spokoju tego, co ma do powiedzenia?
- Nikola, przepraszam… - o nie! Nie to chcesz słyszeć.
- Przestań. – masz dość przeprosin i zapewnień, że nie chciał, bo chciał. Od tak dawna to w sobie dusił, że w końcu musiał wybuchnąć. Ty też już byłaś na skraju wytrzymania. Obojętność zabija bardziej niż cokolwiek innego. – Zawsze taki jesteś…
- Jaki? – marszczy brwi i skubie brodę.
- Uparty, dumny i głupi. – jego oczy robią się coraz większe. – Zawsze dusisz wszystko w sobie, gdyby nie to… Gdybyś od razu ze mną porozmawiał, to nie byłoby tego wszystkiego! – nie udajesz, że nie masz pretensji. Wyrzucasz to z siebie.
- Więc to wszystko to moja wina?! – unosi się.
- Tak!
- Zajebiście, kurwa!
- Nie…  - Kurwa! sama przeklinasz w myślach, chociaż tego nie popierasz. Oczywiście, że to nie jest tylko jego wina.  -  Po prostu… - zaczynasz się plątać. - Mogliśmy temu zapobiec, a tak męczyliśmy się oboje…
- Chyba ja się męczyłem.
- Słucham?! – tym razem to Ciebie zaskakują jego słowa. – Ty się męczyłeś?! – pytasz z wyrzutem.
- Nie to chciałem powiedzieć…
- Nie to chciałem powiedzieć. – wywracasz oczami. – Ciągle to samo. Do jasnej cholery czy Ty choć raz możesz powiedzieć, co czujesz? Tak naprawdę! – nie dajesz mu dojść do słowa. – A może chcesz wiedzieć, co ja czuje? Na pewno nie masz o tym zielonego pojęcia!
- A Ty masz?! Co ja mam powiedzieć?! – podrywa się z kanapy. – Ciągle huczały mi w głowie Twoje słowa! W każdym Twoim geście, słowie doszukiwałem się jakiś znaków… Czekałem na to, co zrobisz, co powiesz. Podczas każdej rozmowy zastanawiałem się czy to się zaraz nie skończy i wtedy…
- Co wtedy? – ciągniesz go za język.
- Powiedziałaś, że jesteś w ciąży. Cieszyłem się jak głupi, a potem zacząłem zastanawiać się dlaczego ze mną jesteś skoro miałaś tyle wątpliwości.
- Bo Ty zawsze wszystkiego jesteś pewien… - prychasz - Ty nigdy nie miałeś żadnych wątpliwości...
- Miałem…
- Tylko, że z tego nie robisz afery...
- Dla Ciebie to jest afera?!
- Nie łap mnie za słówka. – wstajesz i zaczynasz chodzić po pokoju. – To wszystko nie tak miało wyglądać… Nigdy nie myślałam, że będziemy w takiej sytuacji. Tyle czasu żyliśmy w kłamstwie, a teraz nawet nie umiemy ze sobą porozmawiać… Tak nie powinno wyglądać małżeństwo… Tak nawet nie powinien wyglądać związek. – stwierdzasz ze smutkiem i żalem w głosie. - Zdajesz sobie sprawę z tego, że przez ostatnie trzy miesiące płakałam więcej niż przez całe swoje życie? Dobrze wiesz, jaka jestem, a teraz… Czy Ty widzisz, co ze mną zrobiłeś?! – spuszczasz głowę, a szatyn podchodzi do Ciebie i łapie Cię za podbródek. – Spieprzyłeś Michał… - mówisz zrezygnowana. –  Wszystko spieprzyłeś… Udawałeś, że wszystko jest w porządku, a ja wiedziałam, że coś jest nie tak. Robiłeś ze mnie idiotkę! – zaczynasz się denerwować. Kubiak zaprzecza i próbuje Cie uspokoić, lecz nie dajesz za wygraną. - Upokorzyłeś mnie przy wszystkich… A potem poddałeś się… Tak po prostu.
- To nie prawda. Wiesz, że tak nie jest.  
- Czemu udajesz kogoś kim nie jesteś? – gładzisz zarost na jego policzku. – Zawsze taki uparty, nigdy niczego nie odpuszczałeś, a teraz… Zachowujesz się jakby Ci nie zależało.
- Jak możesz tak mówić? Sama chciałaś, żebym... – wydaje się być zdezorientowany. A Tobie chce się śmiać z jego bezradności. Czekasz, aż wyleci z tekstem, że to wszystko Twoja wina, w końcu kto zrozumie kobietę? Mówi jedno, myśli drugie, a robi trzecie… Tak, jesteś tego doskonałym przykładem.
- A co jeśli nie chciałam? – kolejny raz go zaskakujesz. Tym razem nie wie, co powiedzieć i między wami zapada cisza. Zaczynasz mieć dość tej całej rozmowy. To za dużo jak na jeden raz. - Muszę już iść. – ostatni raz przejeżdżasz palcem po jego wargach i wyswobadzasz się z jego ramion.
- Nikola, proszę Cię.
- Wrócimy do tej rozmowy.  – nie masz sił, nie chcesz, żeby Cię zatrzymywał, więc dodajesz, że musisz iść do pracy.
- Przecież dostałaś zwolnienie!
- Muszę je zanieść. Poza tym jestem zmęczona.
- Zawiozę Cię.
- Nie! Nie trzeba… - dodajesz spokojnie i idziesz do drzwi.
- Zaczekaj.
- Co chcesz? – zaciskasz zęby, a Michał bez słowa przyciąga Cię do siebie i mocno przytula.
- Kocham Cię. – szepcze i całuje płatek Twojego ucha. Powinnaś powiedzieć to samo, a jednak coś Cię powstrzymuje. Jakiś głos wewnątrz Ciebie podpowiada Ci zupełnie, co innego.
- Naprawdę? A może to kolejna rzecz, która mówisz, chociaż wcale nie chcesz?! – jego dłonie zsuwają się z Twoich pleców. Robi krok w tył i wbija w Ciebie pusty wzrok. Widzisz, że jest wściekły. - Przepraszam. – przymykasz powieki. Dlaczego nigdy w porę nie gryziesz się w język? Przesadziłaś i doskonale zdajesz sobie z tego sprawę.– Przepraszam. – powtarzasz. Stajesz na palcach i na chwilę zamierasz. Pocałować go czy nie? Jego pytające spojrzenie nie dodaje Ci pewności. Wciąż dzielą was centymetry, a Michał nie daje żadnego znaku.
- Gdzie mieszkasz? – wiesz, że to pytanie musi go zadręczać i zżerać od środka.
- Zadzwonię. – ostatecznie nie wpijasz się w jego usta, chociaż o niczym innym nie marzysz. Nie muskasz go w policzek, bo wiesz, że na policzku by się nie skończyło. Jeszcze przez chwilę patrzysz mu w oczy i widzisz jak łagodnieje. Otwierasz drzwi i wpadasz Bartmana.
- Nikola? – jest wyraźnie zaskoczony Twoją obecnością u Kubiaka.
- Zadowolony? – zwracasz się do niego, gdy mijasz go w drzwiach. Odwracasz się jeszcze raz i uśmiechasz do Michała, po czym odchodzisz. Zostawiasz ich osłupiałych i czujesz satysfakcję. Co prawda rozmowa z Kubiakiem nie przebiegła tak, jak powinna, ale wydaję Ci się, że i tak zrobiliście krok do przodu, a wtrącający się Zbyszek będzie musiał się teraz ostro przed nim tłumaczyć, co nie oznacza, że jesteś wredna czy złośliwa. Niedługo potem dostajesz od niego wiadomość: "Jestem z Was dumny :)" - czytając jej treść, zaczynasz się śmiać. Kombinator, ale dobrze, że są na świecie jeszcze takie osoby, bo kto jak nie przyjaciel ma nam pomóc w potrzebie? 

Nowy rozdział również na: Sparkle in the eyes.

13 kwietnia 2013

Rozdział 7 cz. I

Jak często uważamy drugą osobą za silną? Taką, którą nic nie złamie? Wydaje nam się, że otaczają nas ludzie ze stali, często pozbawieni uczuć, a w rzeczywistości nie zdajemy sobie sprawy z tego, jak słabi i krusi są w środku... Z Tobą jest podobnie. Ludzie mają Cię za pewną siebie, silną kobietę, a tak naprawdę nie widzą tego, że w środku jesteś jak mała, bezradna, zraniona dziewczynka, którą trzeba się zaopiekować i pokierować. Nie wiedzą, że chociaż bardzo być chciała to boisz się cokolwiek zrobić. Przez kilka dni próbowałaś znaleźć w sobie odwagę i pójść do Michała. Oczywiście, zamiast odwagi znalazłaś milion powodów do przesunięcia tej wizyty. Na co liczysz? Za każdym razem, gdy dzwonił domofon albo dzwonek do drzwi, obawiałaś się, że Zbyszek spełnił swoją groźbę i za każdym razem oddychałaś z ulgą, gdy to on pojawiał się w drzwiach, a nie Kubiak. Podczas każdej wizyty bruneta robiłaś wszystko – tłumaczyłaś, przekonywałaś, uzasadniałaś, a nawet prosiłaś go oto, aby on również dał Ci czas. Wiedziałaś, że tego nie rozumie ani nie pochwala to byłaś mu wdzięczna, gdy gestem głowy zgadzał się na Twoje prośby. Cały czas męczy Cię jedno – dlaczego potrzebujesz, aż tyle czasu, aby spotkać się z własnym mężem? Nie zdradził Cię, nie uderzył, a wasza sytuacja dla wszystkich wydaje się jednym wielkim nieporozumieniem. Nikt nie widzi powagi sytuacji, a dostrzega jedynie zranione dumy i upór. Właściwie to sama już nie wiesz, dlaczego tak to się wszystko potoczyło, a im więcej o tym myślisz, tym większy mętlik masz w głowie. Nawet nie czujesz już złości ani rozczarowania. Wszystkie negatywne uczucia zniknęły, a mimo to ciągniesz dalej tą farsę…

Dźwięk budzika. Prysznic. Herbata i śniadanie. Jednym słowem dzień jak codzień. Znowu nie masz na nic ochoty. Najchętniej zostałabyś w domu i nie wychylała nosa spod kołdry. Dziś jednak nie możesz zrealizować swojego małego marzenia. Co prawda masz wolne, lecz czeka Cię wizyta u lekarza.
- Tak maluszku. – mówisz, głaszcząc swój coraz większy brzuch. – Może dzisiaj dowiemy się kim jesteś? – uśmiechasz się na samą myśl o poznaniu płci dziecka. Podchodzisz do okna i wyglądasz na zakorkowaną ulicę. W swojej kuchni miałaś widok na osiedlowy park. – Dość tego! – wypowiadasz głośno i stanowczo. – Koniec użalania się i rozpamiętywania. Musimy wziąć się w garść. – z nowym planem i pełnym przekonaniem, co do jego słuszności sięgasz po kosmetyczkę i tuszujesz rzęsy. Zamawiasz taksówkę, a po 15 minutach zadowolona wsiadasz do windy w przychodni. Cała pewność siebie ucieka z Ciebie w ciągu kolejnych kilku sekund…
- Michał? – dziwisz się, gdy dostrzegasz szatyna siedzącego przy gabinecie lekarskim. Na Twój widok od razu wstaje i podchodzi bliżej. – A co Ty tu robisz? - brzmi to jak byś miała pretensję o jego obecność.
- Chyba nie myślałaś, że zapomnę? – pyta z wyrzutem. Nie wiesz, co mu odpowiedzieć, a zwykłe 'nie' wydaję Ci się śmieszne. Mierzycie się wzrokiem. Nie pamiętasz, kiedy ostatnio denerwowałaś się tak przy jakimkolwiek mężczyźnie, a co dopiero przy nim. Pocą Ci się dłonie i z trudem patrzysz mu w oczy. Stoisz przed własnym mężem, a nawet nie wiesz jak powinnaś się z nim przywitać. Powiedzieć cześć czy dzień dobry? Podać mu dłoń czy go uścisnąć? A co z pocałunkiem? W usta, w policzek czy może bez? Zagryzasz wargę, a wzrok Michała skupia się już tylko na niej. Marszczy brwi. Pewnie zastanawia się o czym myślisz. W końcu umie rozpoznać każdy Twój gest i zachowanie. Dłużej się nie zastanawiasz. Serce wygrywa z rozumem i bez zbędnych słów po prostu wtulasz się w niego. Na początku jest zaskoczony, lecz już po chwili czujesz jak jego ręce szczelnie zaciskają się na Twoich plecach. Przymykasz powieki, a szatyn składa delikatny pocałunek na czubku Twojej głowy. Mija zaledwie kilka sekund, choć wydaję Ci się, że co najmniej kilkanaście minut, gdy przerywają wam otwierające się drzwi.
- Teraz my. – wyswobadzasz się z jego objęć. Chociaż od dawna nie jesteś już nastolatką, jesteś zawstydzona, speszona i kompletnie nie wiesz, jak powinnaś się przy nim zachować.
Wychodzicie z gabinetu. Serce wali Ci jak szalone i czujesz motylki w brzuchu. Dziś spełniło się Twoje kolejne marzenie. Uśmiech jednak szybko schodzi z Twojej twarzy, co nie uchodzi uwadze Michała.
- Co się dzieje? – łapie Cię za dłoń i zatrzymuje przed przychodnią.
- Nic.
- Nie kłam. - no, tak…, przecież jego nie oszukasz. Niby tak dobrze wie, że zawsze coś Cię gryzie, a tyle czasu nie zauważył tego, co się z wami dzieje... Znowu zaczynasz się denerwować. - Nikola?
- Nie jesteś zadowolony, nie? - Twoje pytanie zbija go z tropu.
- Co? O czym Ty mówisz.
- Nie udawaj... Wiem, że chciałeś mieć syna… - spuszczasz głowę i wpatrujesz się w chodnik.
- Skarbie… - uśmiecha się delikatnie czym jeszcze bardziej zaczyna się irytować.
- Słyszałam jak rozmawiałeś ze Zbyszkiem. Odkąd tylko dowiedziałeś się o ciąży planowałeś wszystko… - nagle gryziesz się w język. Czy to niedziwne albo wręcz chore, że wy ciągle dowiadujecie się czegoś, słysząc przypadkowe rozmowy drugiego i to z nich wyciągacie wnioski? Jak do tej pory prawie w 100% mylne. Szatyn nie odpowiada, a drugi raz dzisiejszego dnia obejmuje Cię i unosi kciukiem Twój podbródek.
- Nawet nie wiesz jak bardzo cieszę się, że będziemy mieć córeczkę. – całuje Cię w czubek nosa, a robi to tak czule i delikatnie, że aż masz ochotę się rozpłakać. – A byłbym najszczęśliwszym facetem na ziemi, gdybyś wróciła teraz ze mną do domu... – i czar prysł… Bierzesz głęboki oddech.
- Nie, Misiu. Jeszcze nie teraz… - dotykasz jego policzka.
- Dlaczego? – jego pytanie łamie Ci serce. Znowu czujesz się winna. A może jesteś? To Ty jesteś tą złą, która wszystko komplikuje i wyolbrzymia, przecież to Ty się wyprowadziłaś i zostawiłaś biednego Michałka... Bynajmniej tak uważają inni.
- Niczego sobie nie wyjaśniliśmy… Musimy porozmawiać. – szatyn otwiera usta, jednak nie dajesz mu dojść do słowa. – Nie dzisiaj. Nie psujmy tej chwili. – nie psujmy tej chwili… powtarzasz w myślach. A może właśnie moglibyście wszystko naprawić?
- Gdzie masz samochód? – nie protestuje. Znowu nie naciska i nie stawia na swoim. A może robi to dla Ciebie? Wie, że z Tobą nie wygra i nie chce jeszcze bardziej tego psuć? W głowie znowu pojawiają Ci się tysiące różnych myśli.
- Przyjechałam taksówką. - odpowiadasz, kiedy zaczyna rozglądać się po parkingu.
- Odwiozę Cię.
- Nie trzeba… - patrzy na Ciebie z politowaniem i nawet nie wdajesz się z nim w dyskusję. Już po chwili siedzisz w jego samochodzie.
- Gdzie mieszkasz? – pytając, zagryza wargę, a Ciebie kolejny raz ściska w środku. Znowu masz wyrzuty sumienia. Przyglądasz mu się i nie jesteś w stanie wyobrazić sobie, co on musi przeżywać. Zawsze miał na wszystkim rękę, wszystko kontrolował i nad wszystkim czuwał, a teraz musi uczyć się pokory i to w taki sposób… Patrząc na niego, zastanawiasz się gdzie podział się ten pewny siebie, zadziorny i waleczny Michał? Nie walczy o Ciebie? A może walczy sam ze sobą, zgadzając się na to, co robisz?
- Właściwie to jestem głodna. – Czyżbyś chciała zagłuszyć wyrzuty sumienia? A może po prostu chcesz spędzić z nim trochę czau?
- Na co masz ochotę?
- Hm… Na klopsiki Twojej mamy. - przypominasz sobie ich wygląd i zapach tego obłędnego sosu. - Te, które są w zamrażarce.
- Klopsiki? – pyta ze zdziwieniem. Dopiero po chwili zdajesz sobie sprawże z tego, że nigdy Ci nie smakowały. – No, dobrze. – dodaje, a na jego ustach pojawia się jeden z Twoich ulubionych uśmiechów i sama czujesz ulgę. Zadowolony zawraca na najbliższym skrzyżowaniu. Rozsiadasz się wygodnie w fotelu i opierasz głowę o szybę. Wiesz, że bez rozmowy niczego nie rozwiążecie. Pytanie tylko jak długo będziesz od niej uciekać...

Znowu musiałam podzielić, ale na prawdę nie chcę, aby rozdziały tutaj były nie wiadomo jak długie. Za to dodaję już dzisiaj :).

Nowy rozdział również na: Sparkle in the eyes.

9 kwietnia 2013

Rozdział 6.

Nigdy nie wierzyłaś w przeznaczenie. Całe życie uważałaś, że prawie wszystko leży w naszych rękach, a tylko nieliczne rzeczy to przypadek. Wszystko zależy od nas i od tego, co i jak robimy. Czy przypadkiem jest, więc to, że akurat teraz Twoja koleżanka z pracy chciała wynająć kawalerkę? Zrządzenie losu, nieprawdaż? Nie pytała o nic, po prostu dała Ci klucze. A w momencie, w którym przekraczasz próg mieszkania, zaczynasz żałować swojej decyzji. Czujesz, że popełniasz błąd. Masz wrażenie, że ostatnio wszystko, co robisz to błąd za błędem. Nie znosisz tego uczucia. A mimo to wiesz, że nie możesz się wycofać. Nie możesz zmienić zdania i wrócić z podkulonym ogonem. Musisz wytrwać. Głęboko wierzysz, że to jeszcze może coś zdziałać. Do tej pory uważałaś swoje życie za monotonne, jednak dopiero teraz zaczynasz rozumieć, co te słowo znaczy. Codziennie z niechęcią wychodzisz do pracy, a z jeszcze większą niechęcią wracasz do pustej kawalerki. Jesteś przygnębiona, samotna i znudzona. Poza pracą wychodzisz jedynie do spożywczego na rogu, bo nawet nie masz ochoty na wypad do supermarketu. Nie masz do kogo otworzyć ust. Tyle przyjaciół w koło, a nawet nikt nie zainteresował się tym, co się z Tobą dzieje. Ani jednego telefonu, ani jednej wiadomości. Czy to Cię dziwi? Nie. W końcu zdajesz sobie sprawę, że to od zawsze byli przyjaciele Michała, a nie Twoi... Tyle poświęciłaś, tak bardzo się starałaś, a teraz zostałaś zdana sama na siebie. Do tego jeszcze Michał... Dzwonił i pisał, jednak nie byłaś gotowa na rozmowę. Zgłosiłaś się raz i poprosiłaś go o czas. Czas na przemyślenie tego wszystkiego. Jednocześnie masz nadzieję, że on zrobi to samo. Kolejny raz nie zaprotestował. Powiedział jedynie 'dobrze'. Z dnia na dzień masz coraz większe wrażenie, że wasz związek jest mu obojętny. Chciałaś spokoju, a kilkanaście razy dziennie sprawdzasz telefon czy się nie odezwał. Za każdym razem, gdy otwierają się drzwi apteki unosisz głowę z nadzieją, że go zobaczysz. To niedorzeczne. Michał nigdy nie składał Ci nie zapowiedzianych wizyt. Dlaczego miałby zrobić t teraz? Zwłaszcza, gdy jasno dałaś mu do zrozumienia, że tego nie chcesz. Wiesz, że jest zbyt dumny. Wiesz również, że jest uparty, ale liczyłaś, że upór wygra z dumą. Liczyłaś, że zrobi wszystko, aby Cię powstrzymać…

When you get worried I'll be your soldier...

Bierzesz do ręki czajnik i zalewasz herbatę w zielonym kubku. Nigdy nie lubiłaś zieleni, a herbatę od kilku lat piłaś ze swojego ukochanego, wielkiego, czerwonego kubka w owieczki, który dostałaś od Marty. Zwykła czynność, a nawet ona sprawia, że znowu myślisz o Michale. Zastanawiasz się czy myśli o Tobie. Nie wiesz, że robi to na okrągło. Nie wiesz, że również sprawdza, co chwila telefon. Poranną kawę pije z Twojego kubka, a wieczorami ślepo wpatruje się w wasze zdjęcie. Jest na skraju wyczerpania, zresztą tak, jak i Ty... Dziwisz się, kiedy po mieszkaniu rozbrzmiewa się dźwięk dzwonka do drzwi. Pierwsze, co robisz to spoglądasz na zegarek. Za późno jak na listonosza, a nikogo innego nie spodziewasz się we wtorkowe popołudnie.
- Co Ty tu robisz?! - dziwisz się na widok Zbyszka. Wpatrujesz się w niego, a po chwili wpuszczasz go do środka. – Michał wie, że tu jesteś? - to pierwsze, co przychodzi Ci na myśl.
- Nie. – odpowiada beztrosko i rozgląda się po kawalarce. Odprowadzasz go wzrokiem i krzyżujesz dłonie na piersiach. – Tak samo jak nie wie, gdzie Ty jesteś. - dodaje. - Odchodzi od zmysłów…
- Proszę Cię, od kiedy tak się o niego troszczysz?
- To mój przyjaciel. – prychasz na jego słowa i masz ochotę się roześmiać. – Martwię się o niego… O was. Nikola, przecież przyjaźnimy się.
- Daruj sobie. Dobrze wiem, że nigdy nie chciałeś, żebyśmy byli ze sobą…
- Myślałem, że mamy to za sobą. – siada na kanapie i nie spuszcza z Ciebie wzroku.
- Tak samo jak to, że próbowałeś się do mnie dobrać po pijaku?! – zaciskasz pięść i żałujesz, że nie ugryzłaś się w język. Zbyszkowi mina rzędnie.
- Tak... Myślałem, że to też mamy za sobą. – odpowiada po chwili, przy czym jest zadziwiająco opanowany.
- Wiem… Przepraszam. – przyznajesz niechętnie i siadasz obok niego. Fakt, początki znajomości ze Zbyszkiem nie były udane. Były wręcz wrogie i sama nie wiesz jakim cudem nic mu nie zrobiłaś. Wszystko jednak się zmieniło i już dawno wszystko sobie wyjaśniliście. Do tej pory rzeczywiście traktowałaś go jak przyjaciela. Nie dał Ci nigdy powodów do zmiany decyzji, do zwątpienia. Nie jest taki, jak ci inni 'przyjaciele'.
- Nikola, co się dzieje? O co w tym wszystkim chodzi?
- Napijesz się czegoś?- podchodzisz do lodówki.
Mówisz mu o wszystkim. Opowiadasz swoją wersję wydarzeń. Wspominasz feralną rozmowę z Martą, a kończysz na jego imprezie. Mówisz mu o wszystkich swoich uczuciach i obawach, a nawet i podejrzeniach. Sądząc po jego reakcji od Michała usłyszał zupełnie co innego. Co? To kolejne pytanie, które będzie Cię teraz dręczyć.
- Dlaczego myślałaś, że Michał jest z Tobą ze względu na dziecko?
- Bo tak się zachowywał… Był taki obojętny…  On… Miałam wrażenie, że nic do mnie nie czuje. Rozumiesz? Jakby to, co było między nami wypaliło się…
- Wiesz, że to nieprawda. On Cię kocha. Nie sądziłem, że to możliwe, ale chyba jeszcze bardziej niż kiedyś... - wywracasz oczami na słowa bruneta. - Michał zachowywał się tak, bo myślał, że…
- Że ja jestem z nim ze względu na dziecko. – wtrącasz. Zdałaś sobie z tego sprawę kilka dni temu, jednak to nie usprawiedliwia jego zachowania.
- Zdajesz sobie sprawę z tego, że to jest jakieś…
- Absurdalne? – znowu wchodzisz mu w słowo. Bartman chyba myśli to samo, bo patrzy na Ciebie z niedowierzaniem, a jednocześnie politowaniem w oczach.
- Musicie porozmawiać.
- To nie jest takie proste.
- Jak to nie? Kochacie się, a to wszystko to jedno wielkie nieporozumienie. Wszystko przez jedną rozmowę...
- Podsłuchaną i to nie do końca…
- No, właśnie!
- Ale to właśnie przez taką rozmowę dowiedziałam się, co o mnie myślisz. – uśmiechasz się, a Zbyszkowi znowu robi się głupio.
- Wiesz, że tak nie myślę. Nie myślałem…
- Wiem, wiem. Przeprosiłeś, wyjaśniliśmy to. Nie wracajmy do tego.
- Teraz też to wyjaśnicie.
- Nie porównuj tego. Tym razem to nie jest takie proste…
Rozmawiacie jeszcze przez jakiś czas, a na Twoje usta w końcu wkrada się uśmiech. Potrzebowałaś oderwać się od tych myśli. Dobrze jest wiedzieć, że jednak ma się na kogo liczyć.
- Dzięki, że przyszedłeś. – Bartman wie, że mówisz szczerze. Patrzy na Ciebie z troską w oczach i zaciska dłoń na Twojej dłoni.
- Wiesz, ze zawsze możesz na mnie liczyć? – nie odpowiadasz, a jedynie kiwasz głową.
- Zbyszek, a właściwie skąd wiedziałeś gdzie jestem? – na Twoje pytanie zaczyna się głupkowato cieszyć, a Ty zamykasz powieki i zaczynasz kręcić głową. – Dobra, nic nie mów… - jego słowa są zbędne. Zastanawiasz się, co te wszystkie dziewczyny w nim widzą? Przecież przy pierwszym spotkaniu jest strasznie denerwujący.
- Zdzwoń do Michała. Idź do niego. Nie wiem, obojętnie co, ale porozmawiaj z nim. Jeśli tego nie zrobisz nie zdziw się jak następnym razem to on zapuka do Twoich drzwi.
- Teraz będziesz mnie szantażował? – unosisz brew.
- Nie, ja Cię tylko ostrzegam. A jeśli wolisz to powiedzmy, że radzę Ci, co masz zrobić. - puszcza oczko. - Nie będę patrzeć jak męczycie się i niszczycie wasz związek. – za nim zdążasz cokolwiek odpowiedzieć brunet całuje Cię w policzek i wychodzi.
Bierzesz długą, gorącą kąpiel. Opatulasz się kocem na kanapie i wpatrujesz się w telefon. W głowie huczą Ci słowa Zbyszka. Wiesz, że chce dobrze, a co gorsza wiesz, że ma rację, ale tak ciężko jest Ci się przełamać. Wybierasz dobrze znany Ci numer. Tak bardzo chciałabyś usłyszeć jego głos. Jeden drobny gest jakim jest przyłożenie palca do dolnego prawego rogu wyświetlacza. Tak niewiele, a jednak tak dużo... Ostatecznie nie dzwonisz do Michała. Zrezygnowana odkładasz aparat na stół. I próbujesz odpowiedzieć sobie na jedno pytanie - czym w waszej sytuacji jest jeden zwykły telefon? Bierzesz do ręki znienawidzony kubek, opatulasz się szczelnie kocem i zamykasz powieki. Musicie się spotkać, ale czy jesteś gotowa, aby do niego pójść?

Mam do Was małe pytanie :). Całe opowiadanie planowałam z jednej perspektywy,
ostatnio jednak pojawiła się w mojej głowie pewna myśl...
Co myślicie o tym, aby co jakiś czas pojawiło się coś "oczami" Michała? 
Nie mówię, że dużo. Czasem może kilka zdań, a czasem po prostu kilka słów.

4 kwietnia 2013

Rozdział 5 cz. II

- Nikola, stój! - słyszysz głos Michała, lecz nie reagujesz. Nie powstrzymujesz się i po policzkach płyną Ci łzy. Nie odwracasz się ani razu. Nie przystajesz, nie zwalniasz, a wręcz przeciwnie. Idziesz coraz szybciej. Zaczynasz biec. Michał nie robi nic, aby Cię zatrzymać. Zapłakana wracasz do domu i rzucasz się na łóżko. Cały czas zastanawiasz się, co dokładnie słyszał. Sądząc po jego reakcji, nie był świadkiem całej rozmowy. Inaczej nie przyszłoby mu do głowy, że zostałaś z nim dla dziecka, przecież o ciąży dowiedziałaś się później...

***
Już jako nastolatka, przez własną głupotę, nabawiłaś się anemii. Śmiałaś się, że w waszej rodzinie choroba ta jest chyba dziedziczna, bo męczyła się z nią Twoja matka, ciotka i kuzynka. Wszyscy jednak przyczyn anemii szukali u Ciebie gdzie indziej. Chciałaś za wszelką cenę osiągnąć idealną figurę. Prawie nic nie jadłaś, a ćwiczyłaś tyle, ile miałaś sił. W dodatku prawie nie sypiałaś. Nic dziwnego, że organizm się zbuntował. W ogóle o siebie nie dbałaś. Teraz sytuacja się powtarzała. Miałaś tyle spraw na głowie, że na nic nie miałaś czasu. Prawie nic nie jadłaś, ciągłe nerwy, zamieszanie, mało snu. Biegałaś jak szalona. Kiedy znowu pojawiło się złe samopoczucie, do tego zmęczenie i zasłabnięcie, wiedziałaś, że problem powrócił. Oddałaś krew i czekałaś na znaną Ci diagnozę. Z gabinetu wyszłaś jednak w ogromnym szoku. Nie wierzyłaś w to, co właśnie usłyszałaś. Zachowywałaś się jakby to do Ciebie nie docierało. Jak to możliwe? No, tak... Głupie pytanie. Tego samego dnia udało Ci się umówić na wizytę do ginekologa. 
- Musimy porozmawiać. - zaczęłaś niepewnie podczas kolacji. Na Twoje słowa Michał zamarł. Nie rozumiałaś, dlaczego. - Zrobiłam dziś badania. Jestem w ciąży. - powiedziałaś prawie, że szeptem. Bałaś się jego reakcji. W końcu sama jeszcze nie oswoiłaś się z myślą, że za 8 miesięcy będziesz mamą. Michał wyglądał jakby zamarł. Przez chwilę wpatrywał się w pusty talerz, a potem w Ciebie. Za nim szatyn zaczął skakać z radości i krzyczeć, że jest najszczęśliwszym facetem na ziemi, odniosłaś wrażenie jakby odetchnął z ulgą...

***
Na wspomnienie tej sytuacji rodzą się w Tobie kolejne pytania. Czy dlatego tak zareagował? Czy naprawdę myślał, że go zostawisz? Tego się bał?  Dlaczego? To wszystko przez Twoją rozmowę z Martą? Coraz bardziej obwiniasz się o wasze niepowodzenie. Nie żałujesz ślubu, ani razu nie żałowałaś. Wszystkich wątpliwości pozbyłaś się już tamtego wieczora. Marta pomogła Ci wszystko zrozumieć. Już wtedy wiedziałaś czego chcesz. A chciałaś być z Michałem. Wszystkie wasze problemy zaczęłaś tłumaczyć sobie nerwami związanymi z przygotowaniami. W końcu byliście strasznie zabiegani. Na nic nie mieliście czasu, a tyle jeszcze było niezrobione. Miałaś nadzieję, że kiedy wszystko się uspokoi, to wszystko między wami wróci do normy. Teraz dopiero zaczynasz rozumieć, dlaczego tak się nie stało. Tylko dlaczego Michał nie porozmawiał z Tobą o tym, co usłyszał? Dlaczego tyle czasu to w sobie dusił? Z nerwów nie możesz spać...

Po raz pierwszy odkąd jesteście razem Michał nie wraca po kłótni na noc. Może to i lepiej? Nie byłabyś w stanie teraz na niego spojrzeć. Nie chcesz się z nim spotkać, kiedy przyjdzie po rzeczy na trening, dlatego wychodzisz wcześniej do pracy. Jednak przez cały dzień nie możesz się na niczym skupić. Szatyn nie zadzwonił, a nawet nie napisał. Czujesz kolejne ukucie w sercu, kiedy wracasz do mieszkania i zdajesz sobie sprawę, że jego w nim nie ma. W ogóle go nie było. Jego rzeczy jak leżały, tak leżą. Drugą noc z rzędu wypłakujesz się w poduszkę. Nie wiesz, że w tym samym czasie on siedzi załamany u przyjaciela. Nie wiesz, że boi się wrócić. Nie ma odwagi spojrzeć Ci w oczy. Nie po tym, co Ci powiedział. Chociaż wydawać może się to mało prawdopodobne jego słowa bolą go jeszcze bardziej niż Ciebie. Czuje, że zawalił mu się cały świat i to w dodatku z własnej winy…


Rano spoglądasz w lustro i jedyne, co widzisz to czerwone i podkrążone oczy. Wyglądasz strasznie, a czujesz się jeszcze gorzej. Nie jesteś w stanie zjeść śniadania. Z trudem szykujesz się do pracy. Zamierasz, kiedy otwierasz drzwi, a przed nimi stoi ON. Stoisz jak wryta, a przecież jego widok wcale nie powinien Cię paraliżować. Michał również nie wygląda najlepiej.
- Przepraszam. – mówisz oschle, chcąc go wyminąć.
- Nikola, poczekaj… - dopiero teraz unosi wzrok i spogląda na Ciebie.
- Śpieszę się. – nie masz siły, aby teraz z nim rozmawiać.
- Proszę… – nie widziałaś go tak przybitego, a mimo to odsuwasz się, kiedy próbuje złapać Cię za dłoń.
- Spóźnię się do pracy. – szybko go wymijasz i wychodzisz. Ucieczka. Tylko można nazwać Twoje zachowanie. Uciekłaś ciałem, jednak nie możesz uciec duchem. Znowu zadręczasz się przez cały dzień i myślisz tylko o nim. Wiesz, że to zaszło za daleko. Wiesz, że musicie porozmawiać, a jednak nie jesteś w stanie sobie tego wyobrazić. Co miałabyś mu powiedzieć? Co możesz usłyszeć? Boisz się, jak nigdy dotąd. Ze strachu zostajesz dłużej w pracy. Kiedy przekręcasz klucz w drzwiach, oddychasz z ulgą, ponieważ słyszysz szum lejącej się wody w łazience. To śmieszne, ale cieszysz się z kilku dodatkowych minut, które odwleką to, co nieuniknione…
- Wróciłaś… - sztywniejesz i o mało nie rozlewasz zawartości dzbanka, kiedy słyszysz jego zachrypnięty głos. Robi Ci się gorąco, a serce zaczyna bić szybciej.
- Owszem... – odpowiadasz niepewnie. - Dziwne, że Ty wróciłeś...
- Porozmawiajmy. – podchodzi bliżej, a Ty odwracasz się w jego stronę i patrzysz mu prosto w oczy. Co można z nich wyczytać? Skruchę? Żal? Pustkę? A może radość?
- Mamy o czym? – pytasz drwiąco.
- Mamy. – jest spokojny, ale i stanowczy. Nie daje Ci się wyprowadzić z równowagi. Unosi rękę i chcę Cię dotknąć, lecz cofa ją drugi raz dzisiejszego dnia. Mierzysz go wzrokiem. Nie chciałaś, żeby Cię dotykał, ale kiedy znowu się wycofuje czujesz się rozczarowana i zawiedziona. Dlaczego tak łatwo się poddaje? Dlaczego nie walczy o swoje? Zawsze robił to, co chciał. To na co miał ochotę. Dlaczego teraz tak łatwo Ci ulega?
- A ja myślałam, że nie... – wzruszasz ramionami i przykładasz szklankę do ust. – Rano się wyprowadzę… Za nim mnie wyrzucisz. - dodajesz pod nosem.
- CO?! -Twoje słowa bardzo go zaskakują. Stoi jak wryty. Widzisz jak zaciska wargi i policzki. Robi się zły. Przez myśl przychodzi Ci nawet, że go ranisz, ale szybko to od siebie odrzucasz. Czy on wie jak Ty cierpiałaś? Nie, bo go nie było. Nie wrócił, nie przyszedł, a nawet nie odezwał się po tym wszystkim. Chyba to masz mu najbardziej za złe. Próbowałaś sobie wmówić, że to nieporozumienie, ale jego zachowanie nie tylko Cię boli, ale i denerwuję. - O czym Ty mówisz?! Nikola, proszę Cię. Nie zachowuj się tak. Porozmawiajmy. – w kółko mówi to samo. Chciałabyś, aby zacząć krzyczeć albo przepraszać, błagać, a tymczasem stoi przed Tobą niewzruszony i obojętny. Dlaczego tak strasznie się kontroluje? Dlaczego nie da się ponieść emocjom? Dlaczego znowu coś w sobie dusi?
- Niech chcesz mnie, nie chcesz tego dziecka, a ja nie chcę teraz z Tobą rozmawiać... – zdajesz sobie sprawę, że to bez sensu. Ta rozmowa nie ma sensu. Próbujesz go wyminąć, lecz łapie Cię za rękę. - Zostaw... 
- Nikola…
- Co?! – nie wytrzymujesz i unosisz głos. – Ciągle tylko Nikola i Nikola. Czego Ty chcesz? Jeszcze masz coś do powiedzenia? - milczy. - Michał, ja… Nie mam na to siły. – do oczu napływają Ci łzy. - Puść mnie.
- Przepraszam... Nikuś, przepraszam. - puszcza Twoją dłoń i chce złapać Cię za podbrudek, lecz odwracasz twarz. - Wiesz, że to nieprawda. Nie myślę tak. Nie myślałem, kiedy to mówiłem…
- Proszę, przestań...
- Nikola kocham Cię! Przecież wiesz... -słyszysz jak jego głos zaczyna się łamać. - Kocham Ciebie... Kocham nasze dziecko... - mówi coraz ciszej, a w Tobie coś się zaciska.
- Tak będzie lepiej… - mówisz z trudem.
- Dla kogo lepiej?! Dla mnie? Na pewno nie! Chyba dla Ciebie...
- Dla nas Michaś... Dla nas. - powtarzasz szeptem. Głaszczesz go po policzku, chcąc nacieszyć się jego dotykiem. Jego zarost drażni Twoją dłoń. Stoicie tak przez chwilę, po czym wymijasz go i idziesz do pokoju. Sięgasz po torebkę i ostatni raz odwracasz się w stronę szatyna. Stoi bezradny na środku kuchni i jedynie odprowadza Cię wzrokiem. Patrzy na Ciebie, ale masz wrażenie, że wcale Cię nie widzi. Jego spojrzenie jest pełne bólu. Po raz pierwszy widzisz go w takim stanie. Po Twoich policzkach kolejny raz płynął łzy. Najchętniej podbiegłabyś do niego. Przytuliła się do niego z całych sił i zapomniała o tym całym koszmarze. Ledwo się powstrzymujesz. Robisz krok w przód i znowu przystajesz. Nie możesz. Odwracasz się i idziesz do drzwi. Michał Cię nie zatrzymuje. Znowu nie robi nic..., a to chyba boli jeszcze bardziej. Wiedziałaś, że będzie ciężko, ale nie przypuszczałaś, że aż tak. Zdajesz sobie sprawę, że cierpicie oboje, ale głęboko wierzysz, że to może wam jeszcze pomóc... Na to liczysz, bo kochasz go najbardziej na świecie.


Jak często wydaje nam się, że robimy słusznie, a tak wcale nie jest?