- Dzięki! Ratujesz mi życie. - uśmiechasz się w stronę Bartmana i razem wychodzicie ze sklepu, pchając przed sobą wózki z zakupami.
- Od czego są przyjaciele. - odwzajemnia uśmiech i puszcza Ci oczko. A Ty zaczynasz zastanawiać się nad sensem jego słów. Wiesz od czego jest przyjaciółka, w końcu Martę znasz od zawsze, ale przyjaciela nigdy wcześniej nie miałaś.
- Uważaj, bo się zakocham. - bezmyślnie mówisz z kpiną w głosie.
- Przecież kochasz Miśka.
- No, tak... - znowu masz poczucie winy. Na Twojej twarzy pojawia się grymas. Zbyszek zrobił to specjalnie? Dlatego nie odwrócił tego w żart tak, jak robi to zawsze? Ciągle dale Ci do myślenia, a Ty ciągle uciekasz od tego jak tylko możesz.
- Przyjdziesz na mecz? - pyta całkiem poważnie, kiedy chowa do bagażnika nie tylko swoje, ale również i Twoje zakupy.
- To chyba nie najlepszy pomysł.
- Nikola...
Jesteś zaskoczona, kiedy udaje Ci się kupić bilet kilka minut przed samym meczem. Z głęboko schowanym w torebce karnetem kroczysz na górne rzędy hali. Robisz to, ponieważ nie chcesz być zauważona. Oczywiście jak na złość Zbyszek dostrzega Cię, gdy tylko zajmujesz swoje miejsce. Na szczęście nie daje po sobie niczego poznać, lecz nie spuszcza z Ciebie wzroku. Na twarzy wymalowaną ma dumę i zadowolenie. Wiedział, że przyjdziesz? To on załatwił Ci bilet? Cwaniak. Znowu coś sobie wykombinował. Przygryzasz wargę i zatrzymujesz wzrok na Kubiaku. Już po kilkunastu minutach wiesz, że jesteś tu, gdzie być powinnaś. Nie widzisz słabego i obojętnego Michała. Tutaj jest w swoim żywiole. Skupiony, z tą swoją złością i agresją w oczach. Walczy. Walczy z całych sił o każdą piłkę. Chciałabyś, żeby tak samo walczył o Ciebie. Widzisz jak nerwowo reaguje na każdą nieudaną akcję. Jak zwykle wszystko przeżywa bardzo emocjonalnie. Każde przekleństwo, które wypowiada odczytujesz z ruchu jego warg. Znasz go na wylot. Widzisz z jaką radością odbiera nagrodę MVP. Kolejna, która stanie na szafce w salonie. Cieszysz się razem z nim. Jesteś zadowolona z gładkiego i łatwego zwycięstwa, chociaż dla Ciebie to akurat dziś mecz mógłby trwać jak najdłużej. Widząc zaangażowanie i pasje swojego męża, przypomniałaś sobie za co go pokochałaś.
Don’t bury me...
Don’t let me down...
Don’t say it’s over...
- Co on tu robi do jasnej cholery?! - wyszeptałaś zła do ucha Bartmana, a on wzruszył ramionami, wykrzywił usta i odpowiedział, że przyjechała w odwiedziny. - Akurat teraz? - spytałaś jeszcze bardziej zła, a on uśmiechnął się widząc Twoją zazdrość. Gdyby wiedział, co pojawiło się w Twojej głowie, uśmiech od razu by mu zniknął. Nie sądziłaś, że Michał okaże się takim fałszywym i dwulicowym dupkiem, ale teraz zaczynałaś rozumieć skąd ta jego bierność. Widocznie z dumą ogłosił światu o tym, co między wami jest, a raczej czego już nie ma. Z zażenowaniem, ale również i rozczarowaniem kręcisz głową i kiedy zaczynają iść w Twoją stronę odwracasz się na pięcie i wychodzisz z hali. Na nic mają się wołania Zbyszka. Na niego także jesteś wściekła na niego. W końcu to on kazał Ci tu przyjść. Pewnie wiedział o wszystkim i to był ten jego chytry plan. Przyjaciel...Don’t let me down...
Don’t say it’s over...
Bierzesz głęboki oddech i ubierasz płaszcz. Jednak nie mieszasz się z tłumem i nie opuszczasz hali w pośpiechu. Ku zaskoczeniu samej siebie, ale także i Bartmana z powagą pokonujesz kolejne stopnie schodów. Brunet idzie w Twoją stronę, kiedy jesteś blisko boiska i pokazuje ochroniarzowi, aby Cię przepuścił. Gratulujesz mu zwycięstwa i całujesz go w policzek. W tym samym czasie Twój mąż przytula jakaś blondynkę, a wasze spojrzenia się spotykają. Które z was jest bardziej zaskoczone? Jego nie tylko dziwi Twoja obecności, ale także to, że zamiast przyjść do niego ściskasz się z jego przyjacielem. Natomiast Ciebie dziwi obecność jego byłej. Nigdy jej nie lubiłaś. Nie podobało Cię się, że przez ten cały czas mieli ze sobą kontakt. Byłaś zadowolona jedynie z tego, że była na drugim końcu kraju, a ich rozmowy telefoniczne trwały nie dłużej niż kilka minut. Teraz jednak była tutaj. Była z nim i to ona gratulowała mu nagrody. W dodatku nie tylko Michał miał niedowierzanie w oczach. Ona patrzyła na Ciebie z zaskoczeniem i wyższością.
Dźwięk dzwonka do drzwi przyprawia Cię o kolejne zaciśniecie zębów i kolejny dzisiejszego dnia napływ złości. Z przekonaniem, że na korytarzu stoi Bartman, otwierasz je szybko i od razu wracasz do pokoju.
- Nie wiem po, co tu przyszedłeś. Myślałam, że jesteś inny... Czego chcesz? - odwracasz się i nieruchomiejesz na widok Michała. Serce zaczyna walić Ci jak szalone. - Co tu robisz? - w Twoim głosie można wyczuć dużą wrogość i złość.
- To ja chcę wiedzieć, o co tu chodzi. - ku Twojemu zaskoczeniu Michał jest równie zły jak Ty. Nie odpowiadasz. Stoisz jak stałaś i patrzysz na niego jak na debila. W końcu sam go z siebie robi. - To dla niego przyszłaś na mecz?
- A jakie to ma znaczenie? - odpowiadasz zaskoczona jego pytaniem.
- Jesteś moją żoną do jasnej cholery i chcę wiedzieć! - unosi głos. Nie otrzymując żadnej odpowiedzi podchodzi bliżej. - Może wytłumaczysz mi, dlaczego to Zbyszek a nie ja wiedział od samego początku gdzie mieszkasz? - nie ukrywa jak bardzo ma Ci to za złe. - Tak ciężko było Ci podać mi adres, a tymczasem on przychodził tu codziennie?!
- Widocznie to jemu bardziej zależało... - wzruszam ramionami. Jesteś wściekła, że Bartman dał Kubiakowi Twój adres. Co on sobie wyobraża?!
- Co, kurwa? - coraz bardziej wyprowadzasz go z równowagi.- Co Ty pieprzysz?! O co tu, kurwa, chodzi?! - szatyn z trudem przetwarza Twoje słowa. - Bawiliście się w dom?! W co wy gracie?!
- Jesteś zły, bo Twojej żonie - podkreślasz ostatnie słowo - pomaga Twój przyjaciel, ale jakoś nie przeszkadza Ci to w pieprzeniu się z Kingą. - zapada cisza.
- Co?! Co Ty mówisz?! - po chwili zaczyna się śmiać.
- Stara miłość nie rdzewieje? Długo nie czekałeś, żeby ją tu ściągnąć. - jego roześmiana twarz denerwuję Cię coraz bardziej. Z trudem powstrzymujesz łzy, które napływają Ci do oczu. - Wyjdź stąd.
- Nigdzie nie pójdę.
- Bo, co?!
- Bo jesteś moją żoną! Bo Cię kocham! I nie pieprzę się z nikim oprócz Ciebie! - kładzie dłonie na Twoje policzki, zdecydowanym ruchem przyciąga Cię do siebie. Wpija się w Twoje usta, a Tobie uginają się kolana. Szatyn stara się być jednocześnie delikatny i zmysłowy, ale i namiętny. Jego miękkie usta, zarost który drażni Twój policzek i ogromne dłonie, którymi czule głaszcze Cię po policzku. Tak bardzo Ci tego brakowało. Wiesz, że to nie może tak się skończyć. Masz ochotę powiedzieć, że nie wierzysz, ale wierzysz. Michał nie umie kłamać, a Ty nie chcesz się z nim drażnić. To nie oto w tym chodzi. - Co Ci przyszło do głowy? - szepcze, kiedy odrywacie się od siebie. Wciąż czujesz jego oddech na policzku.
- Nie wiem... - oboje wypuszczacie z siebie powietrze, a usta Michała ponownie odnajdują Twoje. - Co ona tu robi? - nie dajesz za wygraną.
- Przyjechała na jakieś szkolenie.
Siadacie na kanapie i rozmawiacie w dość sztywnej atmosferze. Wierzysz Kubiakowi, ale nie wierzysz w nagłe szkolenie blondynki. Coś Ci tu nie pasuje. W spokoju mówisz Michałowi o tym, że Zbyszkowi także nie dałaś adresu, a sam go zdobył i opowiadasz o tym, jak bardzo Ci pomagał. O dziwo bezinteresownie. Cały spokój znika, kiedy dowiadujesz się, że Kinga zatrzymała się w waszym mieszkaniu.
- Powinieneś już iść. - od razu podrywasz się z kanapy. - Jestem zmęczona. To był ciężki dzień.
- Jak to? - marszczy brwi. - Nikola...
- Michał, proszę Cię. Chcę zostać sama. Muszę ułożyć to sobie w głowie.
- Wiesz, że to nic nie da? Nic nie zmieni.
- Co?
- To ciągłe uciekanie.
- Przecież rozmawiamy, nie uciekamy, ale chyba nie myślisz, że po jednej rozmowie spakuję się i jak gdyby nic wrócę do naszego mieszkania?
- Z wyprowadzeniem się nie miałaś problemu...
- To nie fair. - Kubiak unosi kciukiem Twój podbrudek.
- Pamiętasz, że pojutrze rano przyjeżdżają Twoi rodzice?
- Co? - od razu spoglądasz na wiszący na ścianie kalendarz. - Ja pie... - gryziesz się w język. - Jeszcze ich tu teraz brakowało...
- Nie powiedziałaś im?
- Nie! W przeciwieństwie do Ciebie nie rozpowiadałam o tym na prawo i lewo...
- Ja też nie...
- Dobra! - przerywasz mu. - Jakoś im to wytłumaczę. Trudno.
- Nie musisz.
- Jak to?
- Normalnie.
- Chyba nie mówisz poważnie? Mamy udawać, że wszystko jest w porządku?
- Nie musimy udawać, wszystko może być w porządku...
- Chyba sam w to nie wierzysz.
- Wierzę. - nachyla się i całuje Cię w czoło. - Jutro wieczorem przyjadę po Ciebie. - oznajmia i wychodzi...
Siadasz na kanapie, przykładasz palec do ust i przymykasz oczy. Co teraz będzie? A raczej jak to teraz będzie? Nowe pytanie, które pojawia się w Twojej głowie..., przecież Twoi rodzice od razu poznają, że coś jest nie tak. A co z Kingą? Otwierasz szeroko oczy. Jak długo tu jest? Czemu mieszka u was? Sięgasz po telefon i dzwonisz do Zbyszka. Odbiera od razu, jakby czekał na Twój telefon. Pewnie spodziewał się awantury, krzyków i oskarżeń, ale na pewno nie spodziewał się pytania, czy może przyjechać.
...